Wyprawa „Hagengebirge 2014”

Dodał Ewelina Raczyńska, 17 października 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Wyprawa „Hagengebirge 2014”

W dniach 19.07.2014-17.08.2014 odbyła się kolejna wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław i Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w austriacki masyw Hagengebirge. W tym roku, w wyprawie wzięło udział 3 członków naszej Sekcji: Marek Wierzbowski ? kierownik, Rafał Mateja i Ewelina Raczyńska.

Głównym naszym celem znów była Jaskinia Ciekawa (Interessante Höhle), która po zeszłorocznej wyprawie miała 12313 m długości i 384 m głębokości.

Tak jak co roku przez cały okres wyprawy w jaskini Ciekawej działało jednocześnie kilka zespołów eksploracyjnych.

Jaskinia Ciekawa – meander Zachodni – autor J.Nowak

Jedną z pierwszych prac tegorocznej wyprawy była instalacja linii telefonicznej biegnącej z bazy w pobliże przodków eksploracyjnych. Celem tego działania miało być zwiększenie bezpieczeństwa zespołów działających w odległych partiach jaskini. Kontakt taki szczególnie istotny jest w pionowych ciągach za Meandrem Zachodnim, gdzie intensywne opady deszczu mogą poważnie zagrozić zespołowi tam działającemu. Właśnie tam, na zachodnim krańcu jaskini w partiach Wild West dokonano ważnych odkryć. W wyniku kontynuacji eksploracji pionowych ciągów udało się odkryć najgłębszą (136 m) poznaną do tej pory studnię w jaskini o nazwie Fantazja. Poniżej tej studni, za dwoma trudnymi meandrami przedzielonymi studnią osiągnięto najgłębszy punkt jaskini położony nieco poniżej końca ciągu pomiarowego (-583 m). Jaskinia kontynuuje się w dół kilkunastometrową kaskadą. Inne ważne odkrycia miały miejsce w południowej części jaskini na końcu Partii Gastrycznych. Odkryto tam, opadający w dół stosunkowo obszerny ciąg, który doprowadził do poziomego korytarza. Mamy nadzieję, że odkryliśmy wreszcie długo oczekiwane niższe piętro, które doprowadzi nas do kolektora odwadniającego tę część masywu. Do tych ważnych odkryć należy należy dodać nowe ciągi w innych partiach Meandra Zachodniego, w Partiach Optymistycznych oraz korytarze przesuwające przodek Partii Baltazara Gąbki ku południowemu-wschodowi.

 

Jaskinia Ciekawa- St. z Wodospadem – autor J.Nowak

Łącznie w Jaskini Ciekawej na tegorocznej wyprawie zmierzyliśmy 3005 metrów. Obecnie Ciekawa przy 583 m głębokości mierzy 15218 m długości. Działaliśmy również w innych jaskiniach. Dużo czasu poświęciliśmy obserwacjom jaskiń położonym powyżej Ciekawej. Skartowaliśmy niewielką Biwakko, a za namową Austriaków sprawdziliśmy Tschikapusenhöhle, którą udało nam się nieco pogłębić.

Chcielibyśmy podziękować Polskiemu Związkowi Alpinizmu za wsparcie finansowe oraz Landesverein für Höhlenkunde in Salzburga pomoc organizacyjną. Za wsparcie sprzętowe dziękujemy firmom Explorer oraz hurtowni Fatra. Dziękujemy również firmom AMC, Fjord Nansen oraz Rojam.

Uczestnicy wyprawy: Nazanin Badrkhani (Iran), Dariusz Bartoszewski (SKTJ), Wiktor Bujniewicz (SKTJ), Bartłomiej Chruściel (KAGB), Maciej Dziurka (SDG), Filip Filar (ST), Mahyar Kafash (Iran), Rafał Klimara (SBB), Krzysztof Kołodziejczyk (TKG Vertical), Arkadiusz Kus (SKTJ), Dariusz Lubomski (SKTJ), Karol Makowski (SŁ), Rafał Mateja (SGW), Jakub Nowak (KKTJ), Tomasz Olczak (SŁ), Michał Parczewski (ST), Radosław Paternoga (SKTJ), Aleksandra Puchalska (SKTJ), Ewelina Raczyńska (SGW), Marcin Słowik

Szczególne podziękowania dla Radosława Paternoga, Kuby Nowaka i Marcina Słowika za udostępnienie zdjęć i powyższego artykułu.

Ewelina Raczyńska

 

Hessenhauhohle-eksploracja za syfonem 6.

Dodał Ewelina Raczyńska, 17 października 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Nurkowanie, Ważne Brak komentarzy
Hessenhauhohle-eksploracja za syfonem 6.

Podczas 2-dniowej akcji (14-15.09.2014) zespół 4 nurków prowadził eksplorację za 6-tym syfonem w jaskini Hessenhau (Schwabische Alb – Jura Szwabska- płaskowyż w Badenii-Wirtembergii w Niemczech).

Zaplanowana od paru miesięcy wyprawa, dzień przed wyjazdem stała pod znakiem zapytania. Plany zamierzała pokrzyżować nam pogoda. Opady deszczu spowodowały, że ilość wody wypływającej wywierzyskiem systemu – Blautopf – znacznie wzrosła. Eksplorację w Hessenhauhohle prowadzimy podążając z prądem wody więc jego siła ma ogromne znaczenie w drodze powrotnej. Zbyt silny prąd może wymusić (w najlepszym wypadku) dłuższy niż zaplanowany pobyt na biwaku za syfonami.

Od otworu jaskini Hessenhau pionowymi ciągami docieramy na głębokość -140m, gdzie wpadamy w środek sporych rozmiarów podziemnej rzeki. Z tego miejsca nurkowania można prowadzić w obu kierunkach. My skupiamy się po raz kolejny na podążaniu z nurtem czyli w kierunku wywierzyska Blautopf.

Ze względu na pogodę akcję skróciliśmy do 2 dni rezygnując z dodatkowego noclegu na biwaku. Do jaskini weszliśmy rankiem 14 września transportując sprzęt, a następnie już samodzielnie podążając przez syfony. Do zabrania mieliśmy wyjątkowo mało rzeczy: akumulatory do wiertarki, jedzenie i parę innych drobiazgów. Pokonanie 4 syfonów (do biwaku) było łatwiejsze niż zwykle (ze względu na prąd wody). Tutaj zatrzymaliśmy się by przepakować worki jaskiniowe ? zostawić jedzenie, a w dalszą drogę zabrać z depozytu na biwaku wiertarkę i sprzęt do kartowania. Za syfonem 6. zostawiamy sprzęt do nurkowania i już swobodnie płyniemy rzeką do końcowego zawaliska. Pracę w zawalisku rozpoczynamy od razu i kontynuujemy przez kilka godzin. Mimo przerzucania ogromnej ilości skały drogi przez zawalisko nie udaje nam się odnaleźć.

W drodze powrotnej poprawiamy oporęczowanie w syfonie 6-tym oraz zatrzymujemy się na biwaku w Traumtunnel. Po kilku godzinach snu kontynuujemy drogę powrotną. Wyższy poziom wód i silniejszy prąd nie był tym razem sprzymierzeńcem. Pokonanie pozostałych 4 syfonów przebiegało jednak bez problemów.

Nurkowali: Juergen Bohnert (kierownik, Niemcy, ARGE), Peter De Coster (Niemcy, ARGE), Chris Jewell (Anglia, BEC/CDG) oraz Mirek Kopertowski (SGW/GNJ,CDG).

Na miejscu korzystaliśmy z gościny Wernera Gieswein’a. A w transportach sprzętu pomogli nam Tewje Mehner oraz Erich.

 

Mirek Kopertowski

SGW na wspinaczce w Czechach

Dodał Ewelina Raczyńska, 3 lipca 2014 Kategorie: Aktualności, Ważne, Wspinanie Brak komentarzy
SGW na wspinaczce w Czechach

Grupa dziarskich kilkunastu osób z „Sekcyji” Naszej, wybrała się na długi weekend (19-22 czerwca 2014)  szlifować (a jakże!) umiejętności wspinaczkowe.

W tym celu udaliśmy się na wyżynę czesko-morawską, a konkretnie w Zdarskie Vrchy – miejsce wskazane nam przez naszego wspinaczkowego guru, Marka Freusa. Rejon ten przypomina nieco ?nasze? Sokoliki, choć w przeciwieństwie do nich jest nieco zapomniany, choć niczym nie ustępuje urokliwością popularnym w Czechach ?piachom?. Skały zbudowane są z ortognejsów, idealnie zatem nadają się do wspinaczki z asekuracją własną ze względu na dobre uszczelinienie. Wyceny w owych skałach opisane są w skali Walzenbacha, czyli do VI (gdzie VI to droga naprawdę bardzo trudna).

 

Pierwszego dnia rozbiliśmy kemping nad malowniczym jeziorem Milovy, skąd pieszo do skał mieliśmy już tylko kilkanaście minut drogi. W kolejnych dniach naszym wspinaczkowym umiejętnościom nie oparły się takie skały jak: Dratnik, Ctyri Palice oraz na koniec wielka skała Wysoka k. Stepanova, której opis mówi coś o ?tatrzanskim lezeniu?;). Najdzielniejsi pokonywali je od rana do wieczora, zdarzyły się nawet przejścia ?montypajtonowskie? dla przećwiczenia umiejętności technik wspinaczki z asekuracją własną.

Rys.1 Opis dróg wspinaczkowych skały Dratnik

Wieczorami natomiast trenowaliśmy integrację z tubylcami oraz wytrzymałość na napoje wyskokowe.

Co poniektórym udało się również odwiedzić bunkier w Dobroszowie, koło Nachodu. Bunkier zrobił na nas spore wrażenie szczególnie pod względem gabarytów, korytarze i sale bowiem mają długość niemal 2 kilometrów i umieszczone zostały 40 metrów pod ziemią. Udało się nam też zobaczyć średniowieczny zamek Pernštejn na terenie miejscowości Nedvědice.Obiekt ten jest jednym z najlepiej zachowanych zamków w Czechach.

 

Zdj 1. Zamek Perstein

 

Wyjazd mimo kapryśnej pogody należy uznać za owocny i godny powtórzenia.

Markowi dziękujemy za kierownikowanie, pokazanie rejonu i raczenie nas opowieściami przy ognisku.

 

Ewelina Raczyńska

Jaskinie jurajskie – kolejny weekend kursowy

Dodał Ewelina Raczyńska, 25 kwietnia 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Jaskinie jurajskie – kolejny weekend kursowy

Jura Krakowsko – Częstochowska  IV wyjazd kursowy

Godzina wyjazdu niemiłosierna – piąta rano niedaleko dworca PKP / PKS. Co to dla mnie oznacza? Pobudka 3:45. Mamo, zmiłuj! Po dotoczeniu się w stanie półprzytomnym (spakowana w piątek wieczorem) na miejsce zbiórki spotykam znajome mi już twarze. Zapakowaliśmy się i w drogę! Przed nami nowe wyzwania – Jura Krakowsko – Częstochowska i jej (nie) zbadane dziury. Do Olsztyna docieramy na 8:10 i o dziwo nie jesteśmy pierwsi! Drugi samochód już czeka. W ciągu kilku kolejnych minut przyjeżdżają następne samochody. Gdy już wszyscy kursanci dotarli, wsiadamy do naszych wehikułów i zmierzamy do celu znanego tylko co poniektórym. Przejeżdżamy kilka kilometrów
i robimy desant. Kierowcy wracają do Olsztyna by zostawić auto w bezpiecznym centrum. My czekamy z bagażami na najważniejszy samochód – ten zawierający instruktorów i sprzęt. Po kilku minutach wylegiwania na słońcu przyjeżdżają! Od tego momentu wszystko nabiera tempa. Wyładunek i podział sprzętu, rozdzielenie szpeja. Gdy wszyscy mają co potrzeba ruszamy pod „Skałę”. Tam zostawiamy bagaż i przegrupowujemy się. Powstają w sumie cztery grupy. Jedna dowodzona przez Szymona, druga przez Prezesa , trzecia przez Kojota i czwarta przez Agnieszkę. Pierwsze dwie idą dziś do Koralowej , Olsztyńskiej i Wszystkich Świętych, pozostałe trenują na skale i zjeżdżają do Studniska.
Ja znalazłam się w drugiej ekipie. Przed nami najpierw Studnisko. Zdecydowanie zjazd zapiera dech w piersiach. Mimo, że nie jadę szybko bo lina ciężko przechodzi przez rolkę (muszę ją niemal błagać by przesunęła się choć o kawałek) lina balansuje w górę i w dół jak jojo. Czuje się ten dreszcz braku kontroli nad tym co się dzieje wokół i świadomość, że nie wszystko zależy od Ciebie. Rozglądam się wkoło i widzę otaczające mnie piękno. Coś wspaniałego! Gdy dosięgam stopami spągu wszystko znika i jest znów bezpiecznie.

Po całym dniu zmagań ze skałami udajemy się na upragniony pod namiotami nocleg. Rozstawiamy namioty i palimy ognisko jedząc kiełbaski. Ciemność wokół nas pogłębia się a wraz z nią zapada noc. My również zmęczeni kładziemy się spać.

Następnego dnia mają miejsce liczne roszady – jedni jadą do domu, inni idą się wspinać na skały składy grup muszą więc ulec zmianie. Trafiam do grupy Agnieszki co w sumie powoduje powstanie żeńskiej grupy. Udajemy się z godzinnym opóźnieniem ( wyjście miało być o 8:00) do Wszystkich Świętych a następnie do Olszyńskiej. Marcie szybko udaje się zaporęczować Wszystkich Świętych zaś Basi na koniec bardzo dobrze idzie deporęczowanie. Nad wszystkim czujnym okiem czuwa Agnieszka. Obie jaskinie tworzą zwartą całość, więc przejście między jedną a drugą odbywa się pod ziemią. Wejście do Olsztyńskiej rozpoczyna zacisk. Nie jest on taki zły, ale trzeba wyrównać oddech i popatrzeć jak biegnie ścieżka zanim pójdzie się dalej, bo potem nie można odwrócić głowy dopóki nie przejdzie się całego około dwumetrowego wąskiego odcinka. Potem trochę czołgania tu
i tam i finalnie możemy stanąć na własne nogi i ujrzeć światło dzienne. Dalej czeka nas szybka wizyta w Koralowej i zbieramy się pod skałą. Przebieramy w czyste ubrania (albo i nie) i czekamy na wszystkie grupy. Gdy pod skałę dociera ostatnia grupa zbieramy się na parking gdzie nieco ponad dobę wcześniej robiliśmy desant. Teraz cały cykl zmienia kolejność. Oddajemy sprzęt i liczymy karabinki kompletując zestawy sprzętu. Gdy wszystko skompletowane jedziemy do domu!

Magdalena Szpunt

Wojcieszów – pierwsze jaskinie

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 kwietnia 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Wojcieszów – pierwsze jaskinie

Wojcieszów  III wyjazd kursowy .

Po przyjeździe na miejsce ( do chatki w Wojcieszowie użyczonej nam przez Speleoloklub Bobry Żagań) dość sprawnie rozpakowaliśmy bagaże i przygotowaliśmy się do wyjścia w teren. Oczywiście nie obyło się bez małego zamieszania i tego kto w jakiej jest grupie, kto nie przyjechał, a kto zapomniał jak się nazywa. Parę minut po godzinie dziewiątej podzieleni na grupy, zwarci i gotowi wyruszyliśmy z instruktorami w plener. Pogoda nie była najgorsza – nie padało i nie zdmuchiwało nam czapek z głów, więc można by powiedzieć „czego więcej chcieć?”. W planach były następujące jaskinie: Szczelina Wojcieszowska, Aven w Połomie, Nowa, Błotna (Pierwszomajowa), Imieninowa, Północna Duża oraz Północna Mała. Po zdobyciu pierwszych w naszym życiu jaskiń i doznaniu szeregu niesamowitych emocji, wróciliśmy zmęczeni, ale jakże zadowoleni (!) do bazy noclegowej. Tam zaczęła się biesiada. Rozmów nie było końca tak jak i tematów. Co chwilę tylko jakby mniej biesiadników zostawało przy wspólnym stole i tak nie wiedzieć kiedy, biesiada dobiegła końca a wszyscy posnęli w (nie?)swoich śpiworkach. Kolejny dzień zaczął się równie szybko jak poprzedni. Szybkie śniadanie i wymarsz w kolejne jaskinie jako, że nie wszystkie grupy były we wszystkich jaskiniach w dniu poprzednim. Po powrocie jak zwykle zmęczeni i jak zwykle zadowoleni szykowaliśmy się do wyjazdu. Zamiatanie i zmywanie, odkurzanie i sprzątanie trwały na całego. Tak oto stawiliśmy czoła naszym pierwszym jaskiniom – naszym lękom, obawom, strachom. Część z nich została pokonana, a część czeka na kolejne starcie. Czy w ogóle uda nam się kiedykolwiek pokonać cały znajdujący się w nas strach?

Magdalena Szpunt

 

Jubileusz Kazia Buchmana

Dodał Ewelina Raczyńska, 21 marca 2014 Kategorie: Aktualności, Ważne Komentarze: 1
Jubileusz Kazia Buchmana

Okazji do świętowania jak wiadomo może być wiele,mniejszych lub większych, rozpoczynając od urodzin czy zdanego egzaminu na Kartę TJ, a na Klubowym Wtorku kończąc.

Jednak 50-lecie czynnej działalności górskiej i jaskiniowej to rzecz wybitna i zasługująca na szczególne wyróżnienie. Jubileusz dr inż. Kazimierza ?Kazia? Buchmana, który odbył się 15-16 marca obecnego roku w Kletnie, był spotkaniem niezwykłym, bo na takie zasługuje niesamowity Jubilat!

Kazia Buchmana wrocławskiemu środowisku jaskiniowemu nie trzeba przedstawiać. Jest wybitnym grotołazem, instruktorem, mentorem dla wielu ludzi od 50-ciu lat. Blisko sto osób bez wahania odpowiedziało na zaproszenie do udziału w Jubileuszu. Trzy pokolenia grotołazów oraz wielu przyjaciół i studentów Kazia spotkało się sobotnim porankiem na mszy w intencji Jubilata, który nie ukrywał zaskoczenia niespodzianką. A to był dopiero początek tego, co zostało przygotowane na ten dzień.

Po obiedzie wielu gości skorzystało z okazji i odwiedziło ?stare kąty? Jaskini Niedźwiedziej. Wieczorem zaprezentowany został film Szymona Kostki z 2012r. ?Kilometr w weekend? podsumowujący przełomowe odkrycia w Jaskini Niedźwiedziej. Kolejno, premierę miał specjalnie przygotowany na okoliczność Jubileuszu film O Kaziu Buchmanie ?50 lat w jaskiniach? , który jest próbą krótkiego przybliżenia długiej historii Kazia. Później oczywiście tort, prezenty, niekończące się życzenia, toasty, chóralne ?Sto Lat!? i na końcu wspaniałe fajerwerki . Pożegnaliśmy się dopiero w niedzielne popołudnie, mając nadzieje na kolejne spotkanie w tak zacnym gronie.

Małgorzata Maciaś

PODZIĘKOWANIA

W imieniu wszystkich obecnych i byłych członków Sekcji Matki Naszej chcielibyśmy przekazać wyrazy szacunku i moc podziękowań za całą dotychczasową działalność Kazia. Pasja z jaką Kaziu oddaje się przekazywaniu miłości do gór zaraża wszystkich wokół, dzięki czemu co rok powiększa się nam grono współtowarzyszy wypraw jaskiniowych.

Dziękujemy i prosimy o więcej!

PS. Dziękujemy również Markowi Markowskiemu za inicjatywę przygotowania Jubileuszu oraz autorom filmu: Małgorzacie Maciaś oraz Andrzejowi Żak.

W imieniu Zarządu SMN

Ewelina Raczyńska

Weekend w Wojcieszowie 01.2014

Dodał Ewelina Raczyńska, 24 lutego 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Weekend w Wojcieszowie 01.2014

Drugi wyjazd kursowy miał miejsce w Wojcieszowie. Był to najzimniejszy weekend tej zimy, chociaż potocznie uważa się, że zimy w tym roku nie było. Niemniej jednak temperatura o 8.00 rano pierwszego dnia wynosiła -14°C. Aby nie tracić czasu, spotkaliśmy się od razu na miejscu ? pod nieczynnym kamieniołomem Gruszka. Po rozdaniu sprzętu, część osób od razu ubrała uprzęże, zgarnęła szpeje z linami i udała się na górę, aby przygotować drogi dla reszty. Pozostali zajęli się drugim obowiązkowym elementem ćwiczeń ? ogniskiem, bez którego ciężko byłoby przeżyć w takich warunkach. Prawie do zmroku ćwiczyliśmy przepinki, poręczowanie i deporęczowanie, raz po raz schodząc rozgrzać zmarznięte ręce przy ognisku lub upiec kiełbaskę.

W bazie niestety nie dane nam było odpocząć. Po rozpakowaniu i posileniu się, zarządzono ćwiczenia z węzłów. Nie pomogło śpiewane w nieskończoność ?sto lat? jako odpowiedź na pytania ?kto przyniesie liny??, ?czy są już wszyscy??, ?zaczynamy??. Instruktorzy byli nieugięci. Oczywiście ćwiczenia wyszły nam na dobre, bo okazało się, że nie znamy wszystkich wad i zalet każdego węzła, a nie każdy węzeł, który wygląda jak motyl, jest motylem! Później nastąpił ciąg dalszy integracji i rekreacji, w trakcie których mogliśmy m.in. obejrzeć filmy zrealizowane przez kolegów z Klubu.

Kolejny dzień, również przeznaczony na ćwiczenia, zaczął się wcześnie, chociaż później niż planowano. Po dotarciu na kamieniołom okazało się, że pogoda nam sprzyja. Ściana, na której ćwiczyliśmy, skąpana była w słońcu. Tym razem proporcje osób stojących przy ognisku i wiszących na linach, zmieniły się. Ognisko nie dawało tyle ciepła, co promienie słoneczne, więc tym chętniej ubraliśmy uprzęże, sprzęt i ruszyliśmy do góry, aby ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć..

Wielkie dzięki dla instruktorów i nie-instruktorów z Klubu za pomoc, czasem zmuszanie, bycie ?lożą szyderców?, za rady i instrukcje, za wybranie najzimniejszego weekendu sezonu, ale i marznięcie razem z nami! Z niecierpliwością czekamy na kolejny wyjazd, tym razem w głąb ziemi!

Marta Buderecka

Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 grudnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Do Marianówki zjeżdżaliśmy się stopniowo, samochód po samochodzie już od ósmej rano w sobotę 14 grudnia. Miejsce przed domkiem znikało coraz to szybciej a krzaki uginały się pod ciężarem samochodów. Wszędzie wokół życie jak gdyby stanęło przyprószone białą pierzyną. Nieustający wiatr i chłód przypominał nam, że jesteśmy w górach. W oczekiwaniu na rozpoczęcie działań i przybycie kadry szkoleniowej udaliśmy się w poszukiwaniu sławetnej skały, na której zapowiadał się jutrzejszy trening. Oczywiście biorąc sobie do serca głęboko przysłowie „kto drogę do domu skraca ten zawsze później wraca” poszliśmy skrótem i wylądowaliśmy na prywatnej posiadłości z ogromnym psem. Szczęście, że właściciel był blisko i przywołał rozjuszoną bestię do nogi. Gdy uszliśmy z życiem udaliśmy się drogą w głąb lasu. Po niedługiej chwili ujrzeliśmy cel naszej podróży – skała. Oględziny nie zajęły nam długo i czem prędzej wróciliśmy do domku, który na całe szczęście okazał się już otwarty. Wszyscy rozkładał swoje rzeczy szukając miejsca na wieczorny nocleg a także badając  tajemnicze zakątki domku. Oczywiście odczytaliśmy regulamin, aby każdy wiedział, które lufciki od kominka należy dokręcać,
a jakie odkręcać, aby było ciepło. W pokoju noclegowym na poddaszu ugościła nas gorąca temperatura 6?C.

W międzyczasie liny w magiczny sposób rozwiesiły się same w szopie tuż obok domu. Podzieliliśmy się na dwie grupy i zabraliśmy żwawo do nauki w temperaturze około zera. Grupa, która w danym momencie nie walczyła z wiążącymi się wokół szyi linami praktykowała pod czujnym okiem doświadczonego kolegi zawiązywanie węzłów. Kominek żwawo pyrkał i zaczynało robić się ciepło. Po kilku godzinach niezmordowanego treningu nastąpiła zmiana grup,a następnie ich wymieszanie. Tak ćwiczyliśmy aż do zmroku,
a gdy on nastąpił przy sztucznym oświetleniu. Około godziny 17:00 nasi dzielni szkoleniowcy byli już zmęczeni tak samo jak ich kursanci więc wszyscy udali się na zasłużony obiadek i popitek. Po sowitym posiłku ( niektórzy nawet ugotowali potrawkę z kurczaka w sosie śmietanowo pieczarkowym podawaną na ryżu) zaczęła się integracja! Gier planszowych, rozmów, uścisków, tańców ,ognisk i ostrych papryczek nie było końca! Obowiązkowo został odśpiewany hymn sekcji ….Jak to po ciężkim dniu bywa wszyscy udali się na spoczynek, aby kolejnego dnia wstać pełni sił i gotowi do walki w prawdziwym terenie pełnym niebezpieczeństw!

Magdalena Szpunt

Hagengebirge 2013

Dodał Ewelina Raczyńska, 18 września 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Hagengebirge 2013

W dniach od 26 lipca do 18 sierpnia 2013 odbyła się już dwunasta wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław oraz Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w masyw Hagengebirge (Alpy Salzburskie), w Austrii. W tym roku, w wyprawie wzięło udział 4 członków naszej Sekcji: Marek Wierzbowski ? kierownik, Mirosław Kopertowski, Rafał Mateja i Ewelina Raczyńska.

Baza wyprawy znajduje się na wysokości około 2000m n.p.m. pośród przepięknego alpejskiego lapiazu u podnóża szczytu Khalersberg. Z bazówki do jaskini Ciekawej (Interessante Hohle), w której koncentrowała się działalność wyprawy, jest ok 1km odległości. Jednak labirynt kosówek, skał i lapiazu sprawia, że odcinek ten pokonuje się w czasie bliskim godziny.

 

Widok na bazówkę

Przez cały okres wyprawy w jaskini Ciekawej działało jednocześnie kilka zespołów eksploracyjnych. Jeden z nich skupił się na niedokończonych problemach w Partiach Optymistycznych. Zjazd studnią SMN oraz Studnią na Zakręcie pozwolił dostać się do znanych nam z zeszłego roku Partii pod Studnią pod Wiszącą Półką. Obecne, nowe wejście w te partie (przez studnię SMN) jest szybsze i wygodniejsze, dlatego wszystkie inne dojścia zostały zdeporęczowane.

Kolejna ekipa eksplorowała Partie Baltazara Gąbki, gdzie jak nazwa wskazuje korytarze zapętlają się, tworząc coś na kształt gąbki. Odkryte tam korytarze połączyły się z odkryciami z zeszłego roku.

Jednym z ważnych celów wyprawy była również eksploracja w Partiach Zachodnich, głównie w Meandrze Zachodnim, który ?puścił? dalej wielkimi gangami i studniami. Rozpoczęta działalność w bocznych przodkach również wydaje się być obiecująca.

Równolegle do eksploracji trwały prace ?remontowo-porządkowe?, które zaowocowały mostami linowymi w Studni z Tyrolką oraz w Sali Skośnej. Dzięki mostom udało skrócić się drogę, a tym samym czas dojścia na biwaki. Dodatkowo w tym roku przeniesiony został biwak w bardziej suche i przestronne miejsce.

Jaskinia Ciekawa – most linowy w Sali Skośniej

Oprócz działalności w jaskini Ciekawej, została podjęta próba rozwiązania problemu w jaskini Kitzgrabenwasserschacht.
Po pokonaniu trudności, zamiast oczekiwanej studni pojawił się syfon. Aktualna głębokość tej jaskini wynosi 133m przy długości 338m.

Działalność powierzchniowa skoncentrowana była na potencjalnych otworach jaskiń znajdujących się nad Partiami Optymistycznymi Jaskini Ciekawej oraz w okolicach Jaskini w Czerwonych Kamieniach.

Podczas tegorocznej wyprawy udokumentowane zostało 2083 m długości Jaskini Ciekawej, co daje nam łączną długość równą 12239 m, natomiast głębokość pozostała bez zmian -384m.

W wyprawie udział wzięli: Tomasz Biela (SŁ), Bartek Chruściel (KAGB), Michał Humienik (SW), Rafał Klimara (SBB), Mirosław Kopertowski (SGW), Dariusz Lubomski (SKTJ), Karol Makowski (SŁ), Rafał Mateja (SGW), Adam Mioduszewski (SKTJ), Tomasz Olczak (SŁ), Ewelina Raczyńska (SGW), Oliwia Ryśnik (SW), Marcin Słowik (SŁ), Marek Wierzbowski – kierownik (SGW) i Justyna Wylazłowska (SŁ).

Szczególne podziękowania dla Adama Mioduszewskiego, Justyny Wylazłowskiej i Marcina Słowika za udostępnienie zdjęć i materiałów do powyższego artykułu, oraz dla Marka Wierzbowskiego za ciepłe przyjęcie na wyprawie i wszelką pomoc.

Ewelina Raczyńska

    

 

 

Wyprawa „Arabika 2013” już zakończona

Dodał Ewelina Raczyńska, 27 sierpnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Wyprawa „Arabika 2013” już zakończona

Oficjalnie wyprawa została zakończona. Wszyscy członkowie wrócili cało i z oczywistym zmęczeniem i zadowoleniem. Udało nam się jednak otrzymać pierwsze, na razie jeszcze ogólne,  informacje.

Z relacji Prezesa:

Komin w PL-1, który wywspinaliśmy w tamtym roku otworzył się wielopiętrowym meandrem. Jest to stary meander, z pięknymi białymi naciekami uciekający w górę jaskini. Po około kilkuset metrach meander kończy się zawaliskiem, który być może daje jakieś nadzieje na przekopanie. Oprócz tego meandrem dochodzi się do młodych, wodnych ciągów, które puszczają nas dalej studniami w dół. Na razie udało się zjechać jedną z nich, więc temat pozostaje otwarty na przyszły rok.

Przodek na samym dnie Piwniczki został ostatecznie zamknięty. Eksploracja przeniosła się do niesprawdzonego dotychczas sporego meandra, na poziomie Studni Czaczałaków. Meander rozwidla się to w dwóch kierunkach, pierwszy wpada do w.w. studni, drugi kończy się zwężeniem.

Szczegółowy artykuł relacjonujący wyprawę, zostanie umieszczony w ciągu paru tygodni.