Wyjazd rozpoznawczy do wywierzyska Schwarzbach, konferencja Niemieckiej Federacji Speleologicznej /VdHK/

Dodał Ewelina Raczyńska, 18 października 2015 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Nurkowanie, Ważne Brak komentarzy
Wyjazd rozpoznawczy do wywierzyska Schwarzbach, konferencja Niemieckiej Federacji Speleologicznej /VdHK/

Wywierzysko Schwarzbach (niem. Schwarzbachloch) jest jednym z większych wywierzysk regionu, odprowadza wodę z pokaźnego masywu Reiter Alpe.

Wywierzysko znajduje się w pobliżu miejscowości Ramsau, na obrzeżach parku narodowego Berchtesgaden, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Salzburga (ale po stronie niemieckiej). W 2003 roku Włodek Szymanowski i Andrzej Szerszeń odwiedzili to miejsce, ale nie udało im się zanurkować w wywierzysku ze względów formalnych.

  • Schwarzbachloch, źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Schwarzbachloch.JPG

W tym roku Jurgen Bohnert, jeden z najbardziej prominentnych nurków niemieckich, w rozmowie z Mirkiem Kopertowskim zaproponował kontynuację eksploracji wywierzyska. Szczególnie interesujący ma być przepływ powietrza w dużej sali Schwarzbachdrom, za syfonem 7. Postanowiliśmy rozpoznać temat i 5 września 2015 wybraliśmy się w dwuosobowym składzie (Mirek Kopertowski, Maciek Czykierda) do Niemiec. Wyjazd połączyliśmy z wizytą na dorocznej konferencji Niemieckiej Federacji Speleologicznej.

Konferencja

Przyjechaliśmy po południu, w sam raz, aby wybrać się na finalne prezentacje konferencji. Szczególnie podobała nam się prawie godzinna prezentacja filmów, zdjęć i animacji komputerowych Carstena Petera – warto było. Dodatkowym atutem pojawienia się na konferencji było nawiązanie nowych znajomości z ważnymi osobistościami niemieckiego speleo, co na pewno pomoże nam w przyszłości – np. w pozyskaniu pozwoleń, logistyce wypraw itp. Rozmawialiśmy także z kilkoma osobami z Bułgarii na temat potencjalnego wyjazdu letniego do jaskiń bułgarskich.

Schwarzbach

W niedzielę 06.09.2015 wybraliśmy się do wywierzyska. Przygotowanie podstawowego sprzętu nie trwało długo i wraz z dość dużą grupą „widzów” podjechaliśmy do parkingu za przełęczą Schwarzbachwacht, skąd było najbliżej do wywierzyska. Ostatecznie do jaskini weszło 5 osób. Poziom wody był bardzo wysoki, miejca, które są w suchych warunkach bez problemu do przejścia były zalane wodą. Udało nam się relatywnie bezproblemowo osiągnąć obejście syfonu 2, ale niestety dojście do syfonu 3 było niemożliwe, ze względu na wysoki poziom wody (Jurgen twierdził, że w wyniku deszczu poziom wzrósł o jakieś 20 m!). Choć nie osiągnęliśmy biwaku, który jest za syfonem 6, to jednak wizyta w jaskini dała nam pewne informacje i naświetliła potencjalny problem, jakim jest szybki i bardzo znaczący przybór wody (zimnej wody!) i ewentualne problemy nawigacyjne podczas pokonywania suchych partii. Samo poruszanie się po jaskini jest proste, nie ma dużo odcinków linowych ani ciasnot.

Po wyjściu z jaskini zostało nam trochę czasu, udaliśmy się na eksplorację powierzchniową na zboczach góry Eisberg.

W poniedziałek prowadziliśmy eksplorację naziemną na zboczach góry Zirbeneck, gdzie dzięki pomocy GPSa próbowaliśmy znaleźć się bezpośrednio nad salą Schwarzbachdrom. Mirek odnalazł kilka nowych otworów, jednak żaden z nich nie dawał perspektyw na eksplorację w kierunku interesującej nas sali. Wycieczka powierzchniowa była w sumie niezłą przygodą: przedzieranie się przez kosówki, dziki teren, ekspozycja, piękne widoki. Całe szczęście, że pogoda nam dopisywała, a ścieżki używane przez myśliwych prowadziły tam, gdzie trzeba 🙂

We wtorek wymieniliśmy się informacjami technicznymi, porozmawialiśmy o planowanej eksploracji w styczniu i lutym (najlepsze miesiące ze względu na niski poziom wody) i przed północą wróciliśmy do Wrocławia.

 

Maciek Czykierda

Katharsis wg Kursantki

Dodał Ewelina Raczyńska, 22 kwietnia 2015 Kategorie: Bez kategorii, Działalność szkoleniowa Brak komentarzy
Katharsis wg Kursantki

Długo zbierałam się, żeby napisać co nieco o obozie letnim w Tatrach w 2014 r. Mój pierwszy tekst miał za dużo cytowań z literatury i nie mógł zostać upubliczniony. Nie umiałam nazwać tego co przeżyłam będąc tam, nie mogłam znaleźć słów, które w sposób dokładny oddałyby to co czułam. Prawie po roku udało mi się odnaleźć właściwe słowo – KATHARSIS*. Bynajmniej znałam to słowo wcześniej ale nie przywiązywałam do niego zbyt dużej wagi. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy wcześniej nie doświadczyłam emocji, które ono reprezentuje. Po kolei…

 

Przygotowania do wyjazdu jak zawsze były bardzo emocjonujące. Jak każdy wyjazd do którego człowiek się przygotowuje na 48h przed godziną zero zaczynają biegać Ci po brzuchu małe zajączki. Tu i ówdzie leży już część rzeczy (żebym nie zapomniała to zostawię już te buty na wierzchu). Przestrzeń życiowa zaczyna Ci się zmniejszać a sprzęt przejmuje władzę nad Twoim domem rozkładając swoje macki tu i ówdzie. Czasami powodując w środku nocy krzyk – Ałaaaaaa! znowu zostawiłaś tej szpej pod nogami!. Z czasem się przyzwyczajasz. Najgorsza jest ta noc przed wyjazdem. Czujesz jak rozrywa Cię od środka. Po prostu wulkan emocji. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zupełnie nic nie możesz z tym zrobić. To minie samo, dopiero kiedy wyruszysz w podróż. Ciężko Ci zasnąć. Tysiące razy w myślach przebiegasz czy na pewno zabrałeś ze sobą wszystko. Czy na pewno w plecaku leży szczoteczka do zębów i plastry, nóż, przeciwbólowe, skarpetki, majtki, delta, lonżyk i kombajn…Czy wzięłam kombajn? A gdzie wpakowałam wewnętrzny? A kalosze….? Jakoś udaje Ci się zasnąć, choć śpisz jak w letargu. W napięciu i budzisz się przed budzikiem w obawie, że przegapisz godzinę odjazdu. Jak wstajesz to ciężko jest coś zjeść. Nic nie pasuje. Za wcześnie. Kto jada śniadanie o 4:00 nad ranem?! Wchodzi Ci tylko jogurt jeśli masz jakiś w lodówce, która świeci pustkami bo przecież wyjeżdżasz na tydzień lub dłużej i nic nie może w niej zostać. Ewentualnie herbata. Tylko nie zapomnij wypłukać kubka bo pleśń się zalęgnie! Wreszcie, jest…udało się! Jedziesz! Już w drodze i tak okazało się że czegoś nie wziąłeś. ZAWSZE coś zostanie w domu. Nie ważne , że jeździsz na tę wyprawę od lat i zawsze bierzesz to samo. ZAWSZE coś zostanie, i zawsze jest to coś innego. Każdego roku jakaś z twych rzeczy zostaje osamotniona i porzucona. Zazwyczaj już w połowie drogi godzisz się z tym, że zobaczysz ją za kilka tygodni. Przyjeżdżasz na miejsce do bazy. Nagle jak ręką odjął zajączki idą precz. Niepokój zostaje zastąpiony przez spokój. Zapada harmonia. Zupełna harmonia. Jesteś Ty, jest TU i TERAZ. Są góry. To najważniejsze. Wszystko potem jakoś się ułoży.

 

W Tatrach byłam po raz pierwszy w życiu w wieku 24 lat. Straszne, prawda? Też tak uważam.

Widziałam ogrom tych gór i zastanawiałam się co się wydarzy i jak to będzie. Założenie kursowe – zrobić 5 letnich przejść. Mój cel? Zrobić choć jedno…Naprawdę. Zastanawiałam się czy w ogóle dojdę pod jaskinię. Pierwsza jaskinia do jakiej poszliśmy to Ptasie Studnia.

Zastanawiałam się czy dojdę do jaskini- doszłam. Sukces!

Zastanawiałam się czy zejdę na dno jaskini – zeszłam. Sukces!

Zastanawiałam się czy wyjdę z jaskini – wyszłam. Sukces!

Zastanawiałam się czy zejdę do bazy – zeszłam. Sukces!

Matko aż tyle sukcesów jednego dnia! To chyba był dzień, w którym osiągnęłam najwięcej sukcesów w życiu w tak krótkim czasie. Już tam pierwszego dnia zaczęło się moje Katharsis. Byłam skrajnie z siebie zadowolona. Ja – dałam radę! Zaliczyłam jaskinię! ŁAŁ! Plan zrealizowany a jak coś się jeszcze uda zrobić to będzie dobrze. Oprócz oczyszczenia doznałam także innych emocji. Okazało się bowiem, że się boję. Boję się bardzo. Stromości, przepaści i wąskich ścieżek. Boję się tego, że się potknę ( mam słabe nogi) przewrócę się i spadnę w przepaść. Po prostu, że będzie po mnie. Spanikowałam do tego stopnia, że nie byłam w stanie zrobić kroku dalej. Wtedy zawołałam Krzysia.

– Krzysiu!

– co się stało? – odkrzyknął Krzyś prowadząc grupę na przodzie.

– mógłbyś tu przyjść?! -(przecież wstyd drzeć się przed całą grupą, że się boję!!!)

– już idę – odpowiedział.

– co się stało? – zapytał

– bo ja się boję takich dużych otwartych przestrzeni i wąskich ścieżek. Mógłbyś iść tuż przede mną?

(wydawało mi się, że jeśli ktoś idzie przede mną to w jakiś sposób mnie uratuje od sturlania się i niechybnej śmierci w razie potknięcia)

– nie ma problemu. To co idziemy?

No i poszliśmy. Ale to nie jedyna przygoda, którą Krzyś ze mną miał podczas tego wyjazdu…

Wieczorem po przyjściu do bazy w ruch poszły wszystkie maści jakie miałam. Kolana posmarowane, magnez wypity. Można odpoczywać. Na szczęście mieliśmy dzień restu, bo jak się okazało następnego dnia rano – ledwo mogłam się ruszać.

Potem przyszła kolej na Jaskinię Marmurową. Znowu tym znienawidzonym przeze mnie szlakiem. Ale już troszkę bliżej niż ostatnio. Znowu te same dylematy – dojdę? wejdę? wyjdę? zejdę?. Znowu kolejny dzień i kolejne sukcesy na koncie. Ale i tu się nie obyło bez problemów. Podczas powrotu zastała nas burza. Ale nie jakaś tam burza. Konkretna. Z piorunami strugami deszczu jak z Niagary i potokami błotnymi na ścieżkach. A o ile wchodzę wolno to schodzę jeszcze wolniej(kolana). No i tak na odkrytej przestrzeni idę sobie ja z wodą w butach a przede mną co jakiś czas czeka na mnie Krzyś. Wokół walą pioruny a my nawet nie mamy się gdzie schować. Zupełnie. Pozostaje tylko iść w dół, dół, dół. Kiedy weszliśmy w las, dogoniła nas inna ekipa. Kolega Mazurek wziął na siebie plecak Krzysia a Krzyś wziął mój. To troszkę przyśpieszyło tempo schodzenia ale i tak nie zmieniło faktu, że byłam daleko w tyle i na ostatnim kilometrze mimo że był prosty i równy nie udało mi się dogonić ciągle oddalających się głów.

Potem znowu dzień restu. Następnie zostałam kierownikiem wyjścia. Żeby atrakcji i stresów było mało było to wyjście na dwie ekipy ( każda ze swoim kierownikiem wyjścia) wraz z noclegiem w jaskini. Dużo by tu mówić – przyjedźcie i zobaczcie poczujcie ten klimat sami – przecież nie mogę wam zdradzić wszystkiego! 😉 Akcja udana! Wszyscy wrócili cali i zdrowi.

Dzień restu i na koniec ostania jaskinia Śnieżna. Właściwie wisienka na torcie, gdyby nie fakt, że z początkowej grupy 5 osób zostałam Ja, Marta i Łukasz. Uszczuplenie ekipy wpływa dość na morale grupy ale to jeszcze dałoby się jakoś przeżyć gdyby nie fakt przedawkowania przeze mnie magnezu… Czym się to kończy? Poczytajcie a dowiecie się jaki dramat przeżyłam…. Akcja udana wszyscy cało i zdrowo wrócili do domów :)!

 

Plan wykonany w 500%. Liczyłam na jedno przejście zrobiłam 5. Kolana bolały horrrrendalnie przez 3 tygodnie( najdłuższy uraz w życiu). Do tej pory dają o sobie znać, więc muszę dbać o nie potrójnie. Czy było warto? TAK! Nie oddałabym żadnej ze spędzonych tam chwil , nie wymieniłabym ani jednej sekundy za miliony dolarów. To czego tam się doświadcza jest bezcenne i jedyne w swoim rodzaju.

 

Życzę wam wszystkim z całego serca, abyście mogli doświadczyć takiego Katharsis, oraz aby towarzyszyli wam tacy ludzie jakich udało mi się spotkać na mojej drodze życia.

 

 

z pozdrowieniami dla was

Magdalena Szpunt

 

 

*Katharsis (gr. oczyszczenie) ? uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń. Elementy od których katharsis oczyszcza uprzednio podlegają kontroli mechanizmów obronnych, ego lub kontroli społecznej (persony jednostki); Uwolnieniu podlegają przede wszystkim kompleksy psychiczne, które dezorganizowały funkcje ego i niepokoiły świadomość.

źródło: www.wikipedia.pl

Kolos 2014 za wyprawę Hagengebirge!

Dodał Ewelina Raczyńska, 19 marca 2015 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Kolos 2014 za wyprawę Hagengebirge!

 

Z radością pragnę poinformować, że laureatem tegorocznego konkursu podrózników KOLOSY za rok 2014 w kategorii „Ekspolacja Jaskiń” nagrodę główną otrzymała wyprawa Hagengebirge 2014 klubów SKTJ i SGW.

 

Chcielibyśmy pogratulować sukcesu kierownikowi wyprawy Markowi Wierzbowskiemu, a także wszystkim uczestnikom, którzy brali udział w wyprawie przez te wszystkie lata. Składamy również gratulacje uczestnikom i kierownikowi wyróżnionej wyprawy do Chin.

Dla zainteresowanych poniżej link do wywiadu z  Dariuszem Bartoszewskim wielokrotnym członkiem wyprawy:

http://gdynia.naszemiasto.pl/artykul/kolosy-2014-w-gdyni-tydzien-pod-ziemia-to-mozliwe-zapewnia,3311137,art,t,id,tm.html

 

Oficjalny wpis na stronie Kolosów podaje:

„EKSPLORACJA JASKIŃ
KOLOS
Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego i Sekcja Grotołazów Wrocław
za wyprawę Hagengebirge 2014, kierowaną przez Marka Wierzbowskiego, której uczestnicy odkryli ponad 3 km korytarzy w Jaskini Ciekawej, dzięki czemu jej długość przekroczyła 15 km, a głębokość osiągnęła 583 m.

 

WYRÓŻNIENIE
Wyprawa Centralna Komisji Taternictwa Jaskiniowego Polskiego Związku Alpinizmu, kierowana przez Andrzeja Ciszewskiego
za wyeksplorowanie ponad 8 km korytarzy w jaskiniach chińskich prowincjach Hubei, Chongqing i Guizhou.”

2014 – Meduza, wyprawa do Czarnogóry KS-Pwr

Dodał Ewelina Raczyńska, 2 grudnia 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
2014 – Meduza, wyprawa do Czarnogóry KS-Pwr

W terminie 20-31 Sierpnia 2014 odbyła się Polsko – Czeska wyprawa, celem przedłużenia najdłuższej jaskini Czarnogóry Đalovića Pećiny w okolicach miasta Bijelo Polie.Skład wyprawy tworzyli grotołazi z trzech czeskich speleoklubów oraz członkowie Klubu Speleologicznego Politechniki Wrocławskiej oraz SGW.

 

Pierwotnym zadaniem wrocławskiej ekipy był wielogodzinny transport sprzętu nurkowego przez 5 km podziemnych korytarzy w okolice 1. syfonu jaskini. Wyjątkowo deszczowe lato wymusiło zmianę założeń wyprawy tj. nurkowania w syfonach, z powodu niebezpiecznie wysokiego poziomu wody w dolnych partiach jaskini. Nowym celem stało się zatem uzupełnienie dokumentacji mierniczej głównych ciągów oraz eksploracja partii w okolicy Wielkiego Labiryntu ? skomplikowanego systemu sal, chodników, przełazów i kominków.

Od pierwszego wejścia jaskinia zaskakiwała nas swoim niespotykanym pięknem. Olbrzymie stalagmity, kaskady naciekowe przemieszane szeregiem krystalicznych podziemnych jeziorek, budują niesamowity, wspaniały krajobraz. Bogactwo szaty naciekowej, stawia jaskinie jako jedną z najpiękniejszych w jakich do tej pory byłem. Trzeba przy tym zaznaczyć, że z uwagi na wysoki poziom wody widzieliśmy jedynie ułamek tego co oferuje jaskinia. Ogrom korytarzy oraz sal wskazuję na dalsze kontynuowanie się jaskini, co zostanie zweryfikowane po przenurkowaniu trzeciego syfonu.

Meduza, Czarnogóra 2014

Członkowie ekipy przez cztery dni spędzili w jaskini ponad 550 roboczogodzin, zmierzyli i splanowali 2 km chodników, wyeksplorowali dziesiątki metrów nowych ciągów, które wciąż czekają na skartowanie, a także wykonali serie zdjęć do dokumentacji jaskiniowej.

Jaskinia odkrywa kolejne tajemnice, których zgłębieniem Klub Speleologiczny zajmie się podczas przyszłorocznej wyprawy.

Szczegółowa relacja z wyprawy:

http://speleo.pwr.wroc.pl/component/content/article/9-wyjazdy/304-2014-meduza-czarnogora

 

Skład polskiej części wyprawy:

Pyka Adam (SCW) – kierownik wyprawy (polska część), Furgał Daniel (SGW), Grzęda Jakub, Kamiński Michał, Kulawczyk Agata, Malinowski Jacek, Mazur Andrzej, Mielnik Piotr, Noculak Agnieszka, Pęciak Agata, Piosek Magdalena, Ruda Paweł, Siwek Jagoda, Wawrzyniak Szymon, Wcisło Ariel, Żak Andrzej – wszyscy Klub Speleologiczny Politechniki Wrocławskiej

Skład czeskiej części wyprawy:

Zdeněk Motyčka (kierownik wyprawy), Petr Celý, David Čápek, Jiří Čermák, Luboš Glier, Tomáš Havelka, Vít Kaman, Marika Kučerová, Štěpán Mátl, Vojtěch Pazderka, Jan Sirotek, Zuzana Túčková, Zdenek Večeřa – wszyscy Česká Speleologická Společnost

 

 

Furgał Daniel

 

Wyprawa w góry Czarnogórskie – Durmitor 2014

Dodał Ewelina Raczyńska, 24 października 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Wyprawa w góry Czarnogórskie – Durmitor 2014

W dniach 16.08-30.08.2014 odbyła się VIII wyprawa TKTJ w rejon Durmitoru (G. Dynarskie, Czarnogóra). W wyprawie wzięli udział członkowie TKTJ, KKS, RKG Nocek oraz SGW(Łukasz Chrzanowski).

Głównym celem działań ekspolracyjnch była jaskinia X1108PL- ?Jedenastka?, a dokładnie jej najgłębszy punkt- studnia Hells Bells, zakończona wielkim, niestabilnym zawaliskiem.

Zachęcający był fakt silnego przewiewu spod zawaliska, jednak mimo dokładnego jego sprawdzenia nie udało się znaleźć dalszej drogi, a jedyny rokujący nadzieje korytarz kończył się po kilkudziesięciu metrach zawaliskiem. Zatem po skartowaniu tego niestabilnego i niebezpiecznego rejonu zajęliśmy się badaniem licznych bocznych korytarzyków i studzienek. Zaowocowało to odkryciem kilku ciekawych bocznych ciągów, które jednak kończyły się w znanych, wcześniej opisanych rejonach.

Zasadnicze prace odbywały się w ramach biwaku w Sali Hydro.

Jaskinia X1108PL jest bardzo urozmaicona, bogata w duże przestrzenie (Sala Hydro, meander Fest Gang, studnia Wielka Verticala), ale również miejscami bardzo ciasna (korytarz Highway to Hell). Dużym niebezpieczeństwem w ?Jedenastce? jak i w całej dolinie (Ledeni Do) jest kruszyzna i niestabilne zawaliska.

W trakcie wyprawy zinwentaryzowano i sprawdzono również inne otwory w dolinie. Dno doliny jest wielkim zawaliskiem, obfitującym w liczne dziury, mniejsze i większe studzienki oraz szczeliny. Niestety większość z nich jest zagruzowana i zawalona śniegiem.

Działalność Polaków w Durmitorze sięga lat sześćdziesiątych, kiedy działały tam wyprawy WKTJ. W latach osiemdziesiątych w trakcie wspólnych działań KKS, AKG oraz belgradzkiego klubu ASAK, odkryto i zbadano najgłębszą, jak dotychczas, jaskinię masywu- Jamę na Vjetrenim Brdima (dł. ok. 1090 m, gł. ok. 900 m).

W wyprawie wzięli udział:

Tomasz Chojnacki (TKTJ, kierownik), Karol Gładysz (TKTJ), Bogusław Bogaciewicz (TKTJ), Bartłomiej Majchrzak (KKS), Krzysztof Grosiak (TKTJ), Agnieszka Wróbel (TKTJ), Daniel Bula (RKG Nocek), Adam Wincowski (KKS), Łukasz Chrzanowski (SGW).

 

Łukasz Chrzanowski

Wyprawa „Hagengebirge 2014”

Dodał Ewelina Raczyńska, 17 października 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Wyprawa „Hagengebirge 2014”

W dniach 19.07.2014-17.08.2014 odbyła się kolejna wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław i Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w austriacki masyw Hagengebirge. W tym roku, w wyprawie wzięło udział 3 członków naszej Sekcji: Marek Wierzbowski ? kierownik, Rafał Mateja i Ewelina Raczyńska.

Głównym naszym celem znów była Jaskinia Ciekawa (Interessante Höhle), która po zeszłorocznej wyprawie miała 12313 m długości i 384 m głębokości.

Tak jak co roku przez cały okres wyprawy w jaskini Ciekawej działało jednocześnie kilka zespołów eksploracyjnych.

Jaskinia Ciekawa – meander Zachodni – autor J.Nowak

Jedną z pierwszych prac tegorocznej wyprawy była instalacja linii telefonicznej biegnącej z bazy w pobliże przodków eksploracyjnych. Celem tego działania miało być zwiększenie bezpieczeństwa zespołów działających w odległych partiach jaskini. Kontakt taki szczególnie istotny jest w pionowych ciągach za Meandrem Zachodnim, gdzie intensywne opady deszczu mogą poważnie zagrozić zespołowi tam działającemu. Właśnie tam, na zachodnim krańcu jaskini w partiach Wild West dokonano ważnych odkryć. W wyniku kontynuacji eksploracji pionowych ciągów udało się odkryć najgłębszą (136 m) poznaną do tej pory studnię w jaskini o nazwie Fantazja. Poniżej tej studni, za dwoma trudnymi meandrami przedzielonymi studnią osiągnięto najgłębszy punkt jaskini położony nieco poniżej końca ciągu pomiarowego (-583 m). Jaskinia kontynuuje się w dół kilkunastometrową kaskadą. Inne ważne odkrycia miały miejsce w południowej części jaskini na końcu Partii Gastrycznych. Odkryto tam, opadający w dół stosunkowo obszerny ciąg, który doprowadził do poziomego korytarza. Mamy nadzieję, że odkryliśmy wreszcie długo oczekiwane niższe piętro, które doprowadzi nas do kolektora odwadniającego tę część masywu. Do tych ważnych odkryć należy należy dodać nowe ciągi w innych partiach Meandra Zachodniego, w Partiach Optymistycznych oraz korytarze przesuwające przodek Partii Baltazara Gąbki ku południowemu-wschodowi.

 

Jaskinia Ciekawa- St. z Wodospadem – autor J.Nowak

Łącznie w Jaskini Ciekawej na tegorocznej wyprawie zmierzyliśmy 3005 metrów. Obecnie Ciekawa przy 583 m głębokości mierzy 15218 m długości. Działaliśmy również w innych jaskiniach. Dużo czasu poświęciliśmy obserwacjom jaskiń położonym powyżej Ciekawej. Skartowaliśmy niewielką Biwakko, a za namową Austriaków sprawdziliśmy Tschikapusenhöhle, którą udało nam się nieco pogłębić.

Chcielibyśmy podziękować Polskiemu Związkowi Alpinizmu za wsparcie finansowe oraz Landesverein für Höhlenkunde in Salzburga pomoc organizacyjną. Za wsparcie sprzętowe dziękujemy firmom Explorer oraz hurtowni Fatra. Dziękujemy również firmom AMC, Fjord Nansen oraz Rojam.

Uczestnicy wyprawy: Nazanin Badrkhani (Iran), Dariusz Bartoszewski (SKTJ), Wiktor Bujniewicz (SKTJ), Bartłomiej Chruściel (KAGB), Maciej Dziurka (SDG), Filip Filar (ST), Mahyar Kafash (Iran), Rafał Klimara (SBB), Krzysztof Kołodziejczyk (TKG Vertical), Arkadiusz Kus (SKTJ), Dariusz Lubomski (SKTJ), Karol Makowski (SŁ), Rafał Mateja (SGW), Jakub Nowak (KKTJ), Tomasz Olczak (SŁ), Michał Parczewski (ST), Radosław Paternoga (SKTJ), Aleksandra Puchalska (SKTJ), Ewelina Raczyńska (SGW), Marcin Słowik

Szczególne podziękowania dla Radosława Paternoga, Kuby Nowaka i Marcina Słowika za udostępnienie zdjęć i powyższego artykułu.

Ewelina Raczyńska

 

Hessenhauhohle-eksploracja za syfonem 6.

Dodał Ewelina Raczyńska, 17 października 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Nurkowanie, Ważne Brak komentarzy
Hessenhauhohle-eksploracja za syfonem 6.

Podczas 2-dniowej akcji (14-15.09.2014) zespół 4 nurków prowadził eksplorację za 6-tym syfonem w jaskini Hessenhau (Schwabische Alb – Jura Szwabska- płaskowyż w Badenii-Wirtembergii w Niemczech).

Zaplanowana od paru miesięcy wyprawa, dzień przed wyjazdem stała pod znakiem zapytania. Plany zamierzała pokrzyżować nam pogoda. Opady deszczu spowodowały, że ilość wody wypływającej wywierzyskiem systemu – Blautopf – znacznie wzrosła. Eksplorację w Hessenhauhohle prowadzimy podążając z prądem wody więc jego siła ma ogromne znaczenie w drodze powrotnej. Zbyt silny prąd może wymusić (w najlepszym wypadku) dłuższy niż zaplanowany pobyt na biwaku za syfonami.

Od otworu jaskini Hessenhau pionowymi ciągami docieramy na głębokość -140m, gdzie wpadamy w środek sporych rozmiarów podziemnej rzeki. Z tego miejsca nurkowania można prowadzić w obu kierunkach. My skupiamy się po raz kolejny na podążaniu z nurtem czyli w kierunku wywierzyska Blautopf.

Ze względu na pogodę akcję skróciliśmy do 2 dni rezygnując z dodatkowego noclegu na biwaku. Do jaskini weszliśmy rankiem 14 września transportując sprzęt, a następnie już samodzielnie podążając przez syfony. Do zabrania mieliśmy wyjątkowo mało rzeczy: akumulatory do wiertarki, jedzenie i parę innych drobiazgów. Pokonanie 4 syfonów (do biwaku) było łatwiejsze niż zwykle (ze względu na prąd wody). Tutaj zatrzymaliśmy się by przepakować worki jaskiniowe ? zostawić jedzenie, a w dalszą drogę zabrać z depozytu na biwaku wiertarkę i sprzęt do kartowania. Za syfonem 6. zostawiamy sprzęt do nurkowania i już swobodnie płyniemy rzeką do końcowego zawaliska. Pracę w zawalisku rozpoczynamy od razu i kontynuujemy przez kilka godzin. Mimo przerzucania ogromnej ilości skały drogi przez zawalisko nie udaje nam się odnaleźć.

W drodze powrotnej poprawiamy oporęczowanie w syfonie 6-tym oraz zatrzymujemy się na biwaku w Traumtunnel. Po kilku godzinach snu kontynuujemy drogę powrotną. Wyższy poziom wód i silniejszy prąd nie był tym razem sprzymierzeńcem. Pokonanie pozostałych 4 syfonów przebiegało jednak bez problemów.

Nurkowali: Juergen Bohnert (kierownik, Niemcy, ARGE), Peter De Coster (Niemcy, ARGE), Chris Jewell (Anglia, BEC/CDG) oraz Mirek Kopertowski (SGW/GNJ,CDG).

Na miejscu korzystaliśmy z gościny Wernera Gieswein’a. A w transportach sprzętu pomogli nam Tewje Mehner oraz Erich.

 

Mirek Kopertowski

SGW na wspinaczce w Czechach

Dodał Ewelina Raczyńska, 3 lipca 2014 Kategorie: Aktualności, Ważne, Wspinanie Brak komentarzy
SGW na wspinaczce w Czechach

Grupa dziarskich kilkunastu osób z „Sekcyji” Naszej, wybrała się na długi weekend (19-22 czerwca 2014)  szlifować (a jakże!) umiejętności wspinaczkowe.

W tym celu udaliśmy się na wyżynę czesko-morawską, a konkretnie w Zdarskie Vrchy – miejsce wskazane nam przez naszego wspinaczkowego guru, Marka Freusa. Rejon ten przypomina nieco ?nasze? Sokoliki, choć w przeciwieństwie do nich jest nieco zapomniany, choć niczym nie ustępuje urokliwością popularnym w Czechach ?piachom?. Skały zbudowane są z ortognejsów, idealnie zatem nadają się do wspinaczki z asekuracją własną ze względu na dobre uszczelinienie. Wyceny w owych skałach opisane są w skali Walzenbacha, czyli do VI (gdzie VI to droga naprawdę bardzo trudna).

 

Pierwszego dnia rozbiliśmy kemping nad malowniczym jeziorem Milovy, skąd pieszo do skał mieliśmy już tylko kilkanaście minut drogi. W kolejnych dniach naszym wspinaczkowym umiejętnościom nie oparły się takie skały jak: Dratnik, Ctyri Palice oraz na koniec wielka skała Wysoka k. Stepanova, której opis mówi coś o ?tatrzanskim lezeniu?;). Najdzielniejsi pokonywali je od rana do wieczora, zdarzyły się nawet przejścia ?montypajtonowskie? dla przećwiczenia umiejętności technik wspinaczki z asekuracją własną.

Rys.1 Opis dróg wspinaczkowych skały Dratnik

Wieczorami natomiast trenowaliśmy integrację z tubylcami oraz wytrzymałość na napoje wyskokowe.

Co poniektórym udało się również odwiedzić bunkier w Dobroszowie, koło Nachodu. Bunkier zrobił na nas spore wrażenie szczególnie pod względem gabarytów, korytarze i sale bowiem mają długość niemal 2 kilometrów i umieszczone zostały 40 metrów pod ziemią. Udało się nam też zobaczyć średniowieczny zamek Pernštejn na terenie miejscowości Nedvědice.Obiekt ten jest jednym z najlepiej zachowanych zamków w Czechach.

 

Zdj 1. Zamek Perstein

 

Wyjazd mimo kapryśnej pogody należy uznać za owocny i godny powtórzenia.

Markowi dziękujemy za kierownikowanie, pokazanie rejonu i raczenie nas opowieściami przy ognisku.

 

Ewelina Raczyńska

Jaskinie jurajskie – kolejny weekend kursowy

Dodał Ewelina Raczyńska, 25 kwietnia 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Jaskinie jurajskie – kolejny weekend kursowy

Jura Krakowsko – Częstochowska  IV wyjazd kursowy

Godzina wyjazdu niemiłosierna – piąta rano niedaleko dworca PKP / PKS. Co to dla mnie oznacza? Pobudka 3:45. Mamo, zmiłuj! Po dotoczeniu się w stanie półprzytomnym (spakowana w piątek wieczorem) na miejsce zbiórki spotykam znajome mi już twarze. Zapakowaliśmy się i w drogę! Przed nami nowe wyzwania – Jura Krakowsko – Częstochowska i jej (nie) zbadane dziury. Do Olsztyna docieramy na 8:10 i o dziwo nie jesteśmy pierwsi! Drugi samochód już czeka. W ciągu kilku kolejnych minut przyjeżdżają następne samochody. Gdy już wszyscy kursanci dotarli, wsiadamy do naszych wehikułów i zmierzamy do celu znanego tylko co poniektórym. Przejeżdżamy kilka kilometrów
i robimy desant. Kierowcy wracają do Olsztyna by zostawić auto w bezpiecznym centrum. My czekamy z bagażami na najważniejszy samochód – ten zawierający instruktorów i sprzęt. Po kilku minutach wylegiwania na słońcu przyjeżdżają! Od tego momentu wszystko nabiera tempa. Wyładunek i podział sprzętu, rozdzielenie szpeja. Gdy wszyscy mają co potrzeba ruszamy pod „Skałę”. Tam zostawiamy bagaż i przegrupowujemy się. Powstają w sumie cztery grupy. Jedna dowodzona przez Szymona, druga przez Prezesa , trzecia przez Kojota i czwarta przez Agnieszkę. Pierwsze dwie idą dziś do Koralowej , Olsztyńskiej i Wszystkich Świętych, pozostałe trenują na skale i zjeżdżają do Studniska.
Ja znalazłam się w drugiej ekipie. Przed nami najpierw Studnisko. Zdecydowanie zjazd zapiera dech w piersiach. Mimo, że nie jadę szybko bo lina ciężko przechodzi przez rolkę (muszę ją niemal błagać by przesunęła się choć o kawałek) lina balansuje w górę i w dół jak jojo. Czuje się ten dreszcz braku kontroli nad tym co się dzieje wokół i świadomość, że nie wszystko zależy od Ciebie. Rozglądam się wkoło i widzę otaczające mnie piękno. Coś wspaniałego! Gdy dosięgam stopami spągu wszystko znika i jest znów bezpiecznie.

Po całym dniu zmagań ze skałami udajemy się na upragniony pod namiotami nocleg. Rozstawiamy namioty i palimy ognisko jedząc kiełbaski. Ciemność wokół nas pogłębia się a wraz z nią zapada noc. My również zmęczeni kładziemy się spać.

Następnego dnia mają miejsce liczne roszady – jedni jadą do domu, inni idą się wspinać na skały składy grup muszą więc ulec zmianie. Trafiam do grupy Agnieszki co w sumie powoduje powstanie żeńskiej grupy. Udajemy się z godzinnym opóźnieniem ( wyjście miało być o 8:00) do Wszystkich Świętych a następnie do Olszyńskiej. Marcie szybko udaje się zaporęczować Wszystkich Świętych zaś Basi na koniec bardzo dobrze idzie deporęczowanie. Nad wszystkim czujnym okiem czuwa Agnieszka. Obie jaskinie tworzą zwartą całość, więc przejście między jedną a drugą odbywa się pod ziemią. Wejście do Olsztyńskiej rozpoczyna zacisk. Nie jest on taki zły, ale trzeba wyrównać oddech i popatrzeć jak biegnie ścieżka zanim pójdzie się dalej, bo potem nie można odwrócić głowy dopóki nie przejdzie się całego około dwumetrowego wąskiego odcinka. Potem trochę czołgania tu
i tam i finalnie możemy stanąć na własne nogi i ujrzeć światło dzienne. Dalej czeka nas szybka wizyta w Koralowej i zbieramy się pod skałą. Przebieramy w czyste ubrania (albo i nie) i czekamy na wszystkie grupy. Gdy pod skałę dociera ostatnia grupa zbieramy się na parking gdzie nieco ponad dobę wcześniej robiliśmy desant. Teraz cały cykl zmienia kolejność. Oddajemy sprzęt i liczymy karabinki kompletując zestawy sprzętu. Gdy wszystko skompletowane jedziemy do domu!

Magdalena Szpunt

Wojcieszów – pierwsze jaskinie

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 kwietnia 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Wojcieszów – pierwsze jaskinie

Wojcieszów  III wyjazd kursowy .

Po przyjeździe na miejsce ( do chatki w Wojcieszowie użyczonej nam przez Speleoloklub Bobry Żagań) dość sprawnie rozpakowaliśmy bagaże i przygotowaliśmy się do wyjścia w teren. Oczywiście nie obyło się bez małego zamieszania i tego kto w jakiej jest grupie, kto nie przyjechał, a kto zapomniał jak się nazywa. Parę minut po godzinie dziewiątej podzieleni na grupy, zwarci i gotowi wyruszyliśmy z instruktorami w plener. Pogoda nie była najgorsza – nie padało i nie zdmuchiwało nam czapek z głów, więc można by powiedzieć „czego więcej chcieć?”. W planach były następujące jaskinie: Szczelina Wojcieszowska, Aven w Połomie, Nowa, Błotna (Pierwszomajowa), Imieninowa, Północna Duża oraz Północna Mała. Po zdobyciu pierwszych w naszym życiu jaskiń i doznaniu szeregu niesamowitych emocji, wróciliśmy zmęczeni, ale jakże zadowoleni (!) do bazy noclegowej. Tam zaczęła się biesiada. Rozmów nie było końca tak jak i tematów. Co chwilę tylko jakby mniej biesiadników zostawało przy wspólnym stole i tak nie wiedzieć kiedy, biesiada dobiegła końca a wszyscy posnęli w (nie?)swoich śpiworkach. Kolejny dzień zaczął się równie szybko jak poprzedni. Szybkie śniadanie i wymarsz w kolejne jaskinie jako, że nie wszystkie grupy były we wszystkich jaskiniach w dniu poprzednim. Po powrocie jak zwykle zmęczeni i jak zwykle zadowoleni szykowaliśmy się do wyjazdu. Zamiatanie i zmywanie, odkurzanie i sprzątanie trwały na całego. Tak oto stawiliśmy czoła naszym pierwszym jaskiniom – naszym lękom, obawom, strachom. Część z nich została pokonana, a część czeka na kolejne starcie. Czy w ogóle uda nam się kiedykolwiek pokonać cały znajdujący się w nas strach?

Magdalena Szpunt