Kursanci w jurajskich jaskiniach

Dodał Ewelina Raczyńska, 21 maja 2016 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Kursanci w jurajskich jaskiniach

Trzeci wyjazd kursowy w 2016 roku za nami. Tym razem celem było zwiedzenie jaskiń na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Spotkaliśmy się w miejscowości Olsztyn, gdzie ostatnie przygotowania odbyły się pod wyłaniającymi się od czasu do czasu z mgły ruinami XIV wiecznego zamku. Padało. Przejazd do bazy noclegowej kilka kilometrów dalej dał okazję na rozgrzewkę przed trudami wspinaczki. Hasła „po to kupiłem takie auto, żeby nim nie jeździć po lasach” i „czy ktoś może tu wrócić z łopatą” dziś wydają się zabawne.

Z polany przy leśniczówce ruszyliśmy z plecakami w głąb Rezerwatu Sokole Góry, w kierunku jaskiń. Szlaki turystyczne w tym rejonie są bardzo przyjemne dla pieszych czy rowerowych wędrówek, a czasami spotkać można osoby jeżdżące konno. Leśne ścieżki, które od czasu do czasu przechodzą w pojedyncze ostańce czy niewielkie wzniesienia, łączą zalety spokojnych leśnych terenów z rozmaitością dawaną przez góry.

Po kilkunastominutowej przechadzce trafiliśmy pod wybraną ścianę, gdzie rozłożyliśmy treningowe trasy linowe. Część grupy ruszyła do jaskini Koralowej. Na szczęście zdążyli przed deszczem. Przez pierwsze kilka godzin bowiem pogoda nas nie rozpieszczała. Przelotne acz obfite opady zmuszały nas do spędzenia kilku godzin we wnęce pod skałą albo w wybudowanym na prędce szałasie (i to najpiękniejsze w całym kursie taternictwa jaskiniowego – uczy dawać sobie radę w każdych warunkach). Czas poza linami wykorzystaliśmy na słuchanie opowieści Kojota i Krzysia o ich wyprawach, podróżach i wartych zapamiętania zdarzeniach z jaskiń na całym świecie.

W trakcie dwóch dni zwiedziliśmy kilka jaskiń w najbliższej okolicy i poćwiczyliśmy elementy techniczne chodzenia po linach na skale. Po przejściach z Wojcieszowa, jaskinie jurajskie stanowią bardzo miłą odmianę. Pomimo niewielkich trudności w Jaskini Koralowej takich jak wspinaczka na war, czy z próby przeciśnięcia się przez baak pomiędzy jaskiniami Olsztyńską i Wszystkich Świętych, mieliśmy dużo frajdy z chodzenia w dużych przestrzeniach i w dużych komnatach. W porównaniu z jaskiniami Góry Połom, te z pewnością można nazwać przyjemnymi.

Chyba do tradycji należy element integracji, którym był sobotni wieczór. Wieczorem się rozpogodziło, a po rozbiciu namiotów na krótką chwilę wyszło słońce. Ognisko i kiełbaski, z toczącymi się do północy opowieściami, dyskursami i rozmowami. Wszystko w atmosferze biwaku, na łonie natury i w doborowym towarzystwie. A na koniec niezapomniany hymn.

 

Relacja kursanta – Piotr Braciak