Pierwsze wyjście z mroku

Dodał Emil Hamera, 22 lutego 2018 Kategorie: Aktualności, Działalność krajowa, Ważne Brak komentarzy
Pierwsze wyjście z mroku

Pierwszy wyjazd kursowy, czyli ten punkt w scenariuszu kiedy kursanci opuszczają zacisze sali wykładowej i ciepło ścianki wspinaczkowej aby stawić czoła wyzwaniu jakim jest naturalna skała ;). Podejmując rękawicę, w podgrupach dydaktycznych stawiamy się około 9:00 na parkingu przy punkcie widokowym w miejscowości Szczytna. Po chwili luźnej gadki o drodze i pogodzie razem z instruktorami ruszamy pod skałę – bo co będziemy tak stać i marznąć ;).

Po szybkim, rozgrzewkowym marszu z elementami nawigacyjnymi ( 😀 ) docieramy do obiektu naszych weekendowych dociekań, czyli bogato obitej skalnej ściany z sympatycznym okapem. Błysk w instruktorskim oku jak nic mówi, że jest dobrze J.

W czasie potrzebnym na założenie uprzęży, dociągnięcie pasków i ogólny ogar na miejsce dociera druga grupa instruktorów z całym potrzebnym sprzętem. Przywdziewamy na siebie kaski, szpej pieszczotliwie nazywanego złomem i dzielimy się na dwie grupy. Osoby, które nie miały przyjemności jeszcze pomacać liny i wpiąć w nią croll-a czy rolki zostają razem z Mirkiem na poziomie „0” gdzie będą szlifować podstawy. Cała reszta dziarsko przemieszcza się na szczyt, pobrzękując żelastwem.

Szybka narada między instruktorami i plan zagospodarowania terenu w postaci ilości lin i ich rozmieszczenia  jest gotowy. Kiedy instruktorzy znikają za krawędzią skały przygotowując dla nas plac ćwiczeń, przychodzi chwila na lekcję pokazową. Temat zajęć: worowanie liny. Dzięki wprawnym ruchom Kojota oraz metodzie kompresji inżyniera” Butowskiego” ( 😉 ) po kilku chwilach cała lina jest w worze. Wszystko zapamiętane i zanotowane.

Zaporęczowane, więc najwyższy czas jechać. Kolejne osoby wpinają się w linę, Krzysiek daje znak, że wszystko „namotane” jest jak trzeba, krótsza/dłuższa chwila zawahania nad krawędzią i… zjeżdżamy! Powoli, spokojnie, od punktu do punktu. Zjazd, przepinka, zjazd. Kiedy tak cała grupa nabywała doświadczenia, pojawia się przedstawiciel lokalnego środowiska wspinaczy i w kilku prostych słowach dzieli się wiedzą o traktowaniu skały tak, by zachowała swoje piękno i cieszyła również przyszłe pokolenia J. Informacja jest przekazana sprawnie i zwięźle, zapada w pamięć każdemu ;). Tymczasem pierwsze osoby docierają do ziemi i mają chwilę odpoczynku. 

Kiedy wszyscy czują już twardy grunt pod nogami, czas na wychodzenie po linie. Pomimo ujemnej temperatury z chwilą wpięcia przyrządów w linę nagle, dziwnym trafem, przestaje być zimno. Może warto by to głębiej przebadać, to całe momentalne zobojętnienie na mróz, występujące po wpięciu w linę croll-a i płaniety w bezpośredniej obecności wysokiej na 20 metrów skały :D. Jeśli ktoś na zbadanie tego tematu wyrwie granty z Unii to 10% dla mnie ;P. 

Ręka, noga, ręka, noga. Wyodrębniają się dwa pomysły na dotarcie do szczytu. Pierwszy – bazujący na lekkości i zwinności, zadający kłam teorii o istnieniu grawitacji oraz drugi, który głosi, że lepiej „bułę” mieć, niż nie mieć. I tak dowolnie wybraną metodą szczyt zdobyty.

Dzień mija i schemat zjazdowo – podchodzeniowy jest powtarzany, a technika non stop poprawiana na podstawie uwag od instruktorów. „Prosta noga!”, „dłuższe ruchy!”,  „stań w uchu!” radośnie wypełnia lasy wokół miejscowości Szczytna J. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i czas zbierać zabawki, bo noc nas zastanie. Zdjęcie ze ściany zaporęczowanych lin oraz karabinków przypadło adeptom technik linowych. W chwili kiedy ostatnia lina zostaje zbuchtowana, a „złom” przeliczony, dynamicznym krokiem ruszamy do samochodów i na obiad J.

W lokalnej restauracji napotykamy drobną przeszkodę, ale po kilku zabiegach optymalizacyjnych udało się wspólnie – przy jednym stole zjeść dobry obiadek i uzupełnić w organizmie poziom płynów i mikroelementów  ;). Szybki pit-stop w Biedronce, uzupełnienie zapasów wszelakich i szpula na bazę.

Kulminacyjnym punktem wieczornej biesiady jest szybka powtórka z węzłów. Kursantki i kursanci w trzyosobowych zespołach mają za zadanie zaprezentować sposób wiązania i przeznaczenie węzłów stosowanych w taternictwie jaskiniowym. To jest ten moment, kiedy umiejętność wymieniania się wiedzą w całej grupie kursowej zostaje poddana próbie ;).

Po złapaniu kilu godzin snu grupa podrywa się dynamicznie i po śniadanku ruszamy w teren, aby utrwalać wiedzę. Tym razem docieramy bez problemów, z całym potrzebnym sprzętem meldujemy się pod skałą. Drogi zaporęczowane, można chodzić. Powtarzamy schemat z dnia pierwszego, ale żeby nie było za nudno w czasie jednego ze zjazdów w magiczny sposób na linie pojawia się „motyl”. Nie, nie taki kolorowy ze skrzydłami ;P. Chodzi o jeden z węzłów, który był omawiany poprzedniego wieczoru. Daniel pokazuje nam jak pokonać taki komplikator na trasie i nie pozostaje nic innego, jak tylko to powtórzyć. He-He! Tylko? W asyście pytań przeszkoda pokonana J. Teraz cała grupa zgłębia problem przepiania się przez węzeł.

Drugi dzień kończy się w porze obiadowej – cała banda po wcześniejszym pozbieraniu zabawek wyrusza najpierw na parking a potem w drogę do domu.

Uffff. Koniec? Dwa dni na skale dały do myślenia i pokazały jaki kawał drogi wciąż czeka każdego, kto myśli o eksploracji jaskiń. Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy tego weekendu odniósł swój własny, prywatny sukces. A jaki on był? To już inna bajka…;)

 

Relacja kursantów

 

 

SGW wspierała WOŚP

Dodał Emil Hamera, 16 stycznia 2018 Kategorie: Aktualności, Ważne Brak komentarzy
SGW wspierała WOŚP

W dniu dzisiejszym Sekcja Grotołazów Wrocław pomagała zbiórce pieniędzy ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dzieciaki ze szkoły podstawowej przy ulicy M. Morelowskiego mogły spróbować swoich sił w pokonywaniu zacisków, jak i zapoznać się z podstawowym sprzętem wykorzystywanym w taternictwie jaskiniowym. Dziękujemy wszystkim, za odwagę i dobrą zabawę. W szczególności pani dyrektor Dorota Wójcik-Hetman za zaproszenie, Przemkowi i Monice Skowrońskim za olbrzymi wkład w przygotowania, jak i wszystkim, którzy pomagali przy realizacji imprezy.

 

Gelaria zdjęć na FB:

Zimowy Obóz Tatrzański 2017/2018

Dodał Emil Hamera, 16 stycznia 2018 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność krajowa, Ważne Brak komentarzy
Zimowy Obóz Tatrzański 2017/2018

Tatrzański obóz zimowy za pasem. Zima jak co roku płatała nam figle. Warunki od śnieżno-lodowych, po permanentne roztopy. Mimo licznych trudności udało zrealizować się przejścia kursowe, a wyjście z jaskini miętusiej wskrzeszało mowę rzymian w nowym pokoleniu grotołazów. Poza kursowo udało się dotrzeć do ciasnych kominów jaskini miętusiej (tutaj pozdrowienia dla naszego brytyjskiego kolegi Chris’a). Sylwester jak co roku udany, a powrót z niego, przy współpracy z PKP zapewnił niezapomniane wrażenia (kto był ten wie).

 

Galeria zdjęć na naszym profilu FB:

„Nareszcie Speleo!” i trochę wspinania – Włochy 2017

Dodał Ewelina Raczyńska, 4 stycznia 2018 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne, Wspinanie Brak komentarzy
„Nareszcie Speleo!” i trochę wspinania – Włochy 2017

Długo mi się zeszło, aby znaleźć odrobinę czasu i energii, żeby napisać parę słów z wyjazdu, który miał miejsce 29-5.11.2017 do Włoch.

Głównym celem naszego wyjazdu było dołączenie do włoskiego odpowiednika naszego ForumSpeleo, zwanego “FinalMente Speleo!”– “Nareszcie Speleo!”. Zaproszenie na to wyjątkowe wydarzenie dostaliśmy od naszego włoskiego kolegi, grotołaza-ratownika Giuseppe Conti, poznanego na spotkaniach ECRA-y. Impreza naprawdę robi wrażenie, ponieważ uczestniczy w niej niemal…3 tysiące ludzi! Całość trwa 4 dni, a w tym czasie odbywają się wykłady, prelekcje, wycieczki, koncerty itp. W tym roku festiwal odbywał się w niesamowitym miejscu, Finale Ligure, ale o tym nieco później.

Zanim jednak trafiliśmy do Finale Ligure, postanowiliśmy spędzić kilka dni w Dolinie Sarca, gdzie znajduje się słynny wśród wspinaczy rejon dróg sportowych i wielowyciągowych. Dolina Sarca jest doliną boczną większej doliny Val Rendena należącej do Alp Wschodnich. Znajduje się ona w północnych Włoszech, w prowincji Trydent.

 

 

Dolina Sarca rozciąga się pomiędzy miejscowością Trento a Arco, na tym obszarze znajduje się ponad 520 dróg! Zanim zatem ruszyliśmy na wspinanie długo trzeba było wertować ponad 600 stronicowy przewodnik, w znalezieniu odpowiadającej nam drogi.

 

 

Zdecydowaliśmy się na rozpoznanie rejonu Piccolo Dain oraz Parete Zebrata, gdzie wybraliśmy dla siebie kilka dróg wielowyciągowych, z których każda miała ponad 200m. Mimo jesieni pogoda była idealna, około 20 stopni, wspaniale! Spaliśmy na dziko, jak zresztą duża część wspinaczy, których nadal nie brakowało o tej porze roku.

 

 

Gdy już nacieszyliśmy się wspinaniem ruszyliśmy w dalszą podróż, do Finale Ligure. Po drodze odwiedziliśmy Mediolan, żeby choć przez kilka godzin zobaczyć światową stolicę mody.

W Finale Ligure czekał już na nas Giuseppe, żeby pomóc nam w rejestracji, załatwieniu noclegu i zapisaniu się na wyjścia do jaskiń. Włosi bowiem nie lubią posługiwać się angielskim i wszystko było w ich ojczystym języku. Dostaliśmy nocleg na pobliskim kempingu, w cenie “wejściówki” na imprezę. Na kolejne dni byliśmy zapisani na kilka wyjść jaskiniowych. Odwiedziliśmy min. takie jaskinie jak: Alzabecchi czy Arma Pollera. Przepiękne, bardzo ciepłe (ok 13st), bogate w nacieki jaskiniowe!

 

 

Popołudniami można było się wyposażyć w różnego rodzaju sprzęt, sprzedawany tam w promocyjnych cenach przez przedstawicieli rozmaitych marek górskich. Wieczorami dołączaliśmy do wielkiego namiotu, gdzie wszyscy zbierali się w celach biesiadowania. W namiocie oprócz trunków różnego rodzaju, poszczególne kluby sprzedawały swoje regionalne potrawy, a w międzyczasie koncertowały różne zespoły. Podczas jednych z dni dołączyliśmy do prelekcji przedstawicieli wyprawy do jaskini Vierovikina, którzy opowiadali o swoim sukcesie. Był to jedyny wykład, który rozumieliśmy, ponieważ był po rosyjsku (z włoskim tłumaczeniem rzecz jasna:). Po prezentacji udało nam się porozmawiać z prelegentami o szczegółach ich letniej wyprawy i planów na przyszłość.
Tego dnia zwiedziliśmy  też okolicę Ligurii.

 

W tym wesołym czasie poznaliśmy wiele grotołazów z całych Włoch i mamy nadzieję na spotkanie z nimi w przyszłym roku.

 

 

Serdecznie polecam ten region na wszelkiego rodzaju “speleowczasy” –  urokliwe Alpy Liguryjskie, w których kryją się liczne, łatwo dostępne jaskinie, jeden z najbardziej znanych rejonów wspinaczki sportowej w Europie, a jak nam się już to wszystko znudzi można się wylegiwać na liguryjskiej plaży! Raj na ziemi tylko 1500km od domu;).

 

Udział wzięli Ewelina Raczyńska i Michał Macioszczyk.

 

Tradycyjne Spotkanie Wigilijne SMN – 19 Grudnia 2017

Dodał Emil Hamera, 5 grudnia 2017 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Tradycyjne Spotkanie Wigilijne SMN – 19 Grudnia 2017

Serdecznie zapraszamy Wszystkich na tradycyjne Spotkanie Wigilijne SMN. spotkanie odbędzie się 19 grudnia o godzinie 20:00 w lokalu klubowym przy ulicy Góralskiej 38. bardzo prosimy o przekazanie Zaproszenia wszelkim zainteresowanym.

Zarząd SGW

 

 

 

Zmarł Kazimierz Buchman

Dodał Emil Hamera, 30 października 2017 Kategorie: Aktualności, Ważne komentarze 2
Zmarł Kazimierz Buchman
Z przykrością przekazujemy Wam informację, że po długiej chorobie zmarł wieloletni członek
SMN Kazimierz Buchman. Powiedzieć „grotołaz” – mało, „człowiek gór” – to chyba lepiej oddaje
kim był dla naszego środowiska. Kiedy przestał się wspinać i chodzić po jaskiniach, wciąż
wprowadzał młodych ludzi w świat, gdzie grawitacja niby działa, ale „tak jakoś inaczej, bo przecież
nie spadam”, gdzie jest deszcz, ale nie ma chmur, gdzie kwestia „…ale siódma rano czy siódma
wieczorem?” jest umowna.
Mogliśmy słuchać godzinami o Spitzbergenie (z najprawdziwszymi przezroczami z rzutnika), o
wulkanach Hondurasu, o tym, jak to było w czasach Jego młodości. Kto inny mógł prowadzić
kursowy wykład o historii SMN i ruchu jaskiniowego w Polsce?
Oficjalnie – dr Buchman, dla większości – Kaziu i to chyba oddaje Jego charakter. Mimo różnicy
wieku potrafił traktować ludzi jednocześnie jak dzieci, podopiecznych i jak kolegów a granica była
rozmyta.
Niestety nie usłyszymy już o „inicjalnej sieci spękań” (Genesis w jego wykonaniu miało
jednocześnie wydźwięk dostojny i zabawny), o niuansach w podziale speleologii na makro i …tę
drugą. Nie usłyszymy już Jego komentarza „…a, bo to takie ciapciaki…”, co dla ciapciaków miało
być obelgą, ale taką ciepłą – motywującą, ale nie wyszydzającą. Nie usłyszymy od Niego, jak
wyglądało raczkowanie wspinaczki sportowej w Polsce, o ściance w „Kolejówce na Dawida”.
To był człowiek, który będąc sześćdziesięciolatkiem wchodził, ubrany w grubą kurtkę na drabinę i
owinięty liną pokazywał dwudziestoparolatkom jak się zjeżdża w kluczu. To człowiek, który będąc
sześćdziesięciolatkiem i usłyszawszy od lekarza, że ze względu na zdrowie nie powinien jeździć na
południe (w ostatnich latach Doktor odwiedzał miejsca biblijne), skwitował to: „dobra, to będę
jeździł do Skandynawii!”. Był to człowiek, który będąc sześćdziesięciolatkiem słuchając o
odkryciach w J.Niedźwiedziej kiwał głową z niedowierzaniem „…ale że Wam się udało znaleźć coś,
co przeoczyliśmy, tyle razy tamtędy…” – i ten błysk w oku!
 
Izaak Newton napisał w liście do Roberta Hooke’a:
„Jeśli widzę dalej, to tylko dlatego, że stoję na ramionach olbrzymów”.
Niestety, jeden z Olbrzymów od nas odszedł na wieczną szychtę.
 
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę 04.11.2017 o godzinie 11 w kościele Świętej Rodziny przy ul. Monte Cassino 68.
 
Autor: Sebastian Czwor

Zmarł Jan Trumpus

Dodał Emil Hamera, 26 października 2017 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Zmarł Jan Trumpus

Zmarł Jan Trumpus.
Wieloletni   Członek Sekcji Matki Naszej. Niezmiernie zasłużony dla eksploracji  Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie.  Przez wiele lat był pierwszoplanową  postacią w środowisku ludzi zajmujących się działalnością jaskiniową w Masywie Śnieżnika,  aktywizującą  lokalne środowisko  grotołazów. Był inicjatorem szeregu przedsięwzięć eksploracyjnych. Człowiek niezwykle życzliwy i błyskotliwy, nieoceniony towarzysz.
Będzie Go  nam bardzo brakowało.

Jan Trumpus zostanie pochowany we Wrocławiu na Cmentarzu Grabiszyńskim w piątek 27 października o godz. 15.00.
Wojtek Augustyn

 

Rusza nowy kurs taternictwa jaskiniowego. Zapraszamy!

Dodał Emil Hamera, 10 października 2017 Kategorie: Aktualności, Ważne Brak komentarzy
Rusza nowy kurs taternictwa jaskiniowego. Zapraszamy!

8 listopada o godzinie 20.00 odbędzie się pierwsze spotkanie dotyczące kursu taternickiego.

Na spotkaniu opowiemy o programie kursu, o tym czego możecie się nauczyć, o wyprawach, które organizujemy. Kurs to także nowi ludzie, nowe znajomości i wspaniałe miejsca, w których jeszcze nie byliście.

Miejsce spotkanie : Duża Sala Wykładowa Instytutu Biologi Środowiskowej,

Uniwersytet Wrocławski

ul. Sienkiewicza 21, Wrocław  

Zapraszamy!

SGW

 

 

 

Majówka 2017 w Rumunii

Dodał Ewelina Raczyńska, 12 czerwca 2017 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Komentarze: 1
Majówka 2017 w Rumunii

Jedziesz do Rumunii??? Jak tak to potrzebuje szybkiego potwierdzenia.…

Nie wahając się długo odpowiedziałem: dobra jadę, ale kto organizuje, gdzie, jak i dlaczego?

Tomi z STJ-tu z Krakowa, poznaliśmy się w Czarnogórze na zeszłorocznej Meduzie. W ten oto sposób, pocztą pantoflową, dowiedziałem się,  że organizowany jest wyjazd.

Dalej to tylko, szybkie pakowanie w przeddzień wyjazdu i ogarniecie wszystkiego, czego chcą od ciebie w robocie, jak musisz akurat szybciej wyjść. Uff.. udało się wyjechaliśmy. Oby tylko pogoda dopisała, bo leżący śnieg i lejący wokół deszcze na to nie wskazuje. Po długiej 13-godzinnej podróży, zatrzymujemy się pod miejscowością  Beius,  gdzie po krótkim noclegu ruszamy na zwiedzanie płaskowyżu Padis.

Jest to bez wątpienia  jeden z najpiękniejszych powierzchniowo terenów krasowych znajdującego się w górach Apuseni pasma Bihor w północno-zachodniej części Rumunii. Oprócz, przepięknej krasowej doliny Polana Ponor, licznych wąwozów czy wodospadów, największe wrażenie robi przeogromny 70 metrowy portal będący otworem głównym jaskini Citateli Ponorului. Góry pokryte jeszcze o tej porze roku, głębokim śniegiem, który urozmaica nam podróż.

 

 

Po udanym trekingu ruszamy do naszej docelowej bazy w Casa Traditionale w Rosia, tuż obok jaskini Ciur Ponor. Rozbijamy namioty obok krytych słomą chat, gdzie wieczorami tętniło życie imprezowo-towarzyskie. Jest tam wszystko, by zapewnić pozory cywilizacji, czyli prysznic z zimną wodą, publiczna toaleta, oraz okupowana przez wszystkich kuchnia.

Następnego dnia, po udanym wieczorze integracyjno-zapoznawczym, ruszamy podzieleni na grupy na podbój rumuńskich jaskiń. W swojej grupie idę do jaskini  Ciur Ponor.

Jaskinia ze sporą ilością wody. W ciasnych przełazach, po mimo niewielkiego lustra wody, nie ma możliwości wyjścia będąc suchym. Jaskinia ma łączną długość 20150 m. I kończy się partiami syfonalnymi, do których zmierzamy. Po wstępnych ciasnotach jaskinia kontynuuje się obszernymi gangami, okraszonymi piękną szatą naciekową, przez które szybko pokonujemy znaczne odległości. Docieramy do sali Paragina, w której ogromie mamy kłopot ze znalezieniem meandra prowadzącego do syfonu. Drobnych problemach orientacyjnych, błądząc wśród ogromnych głazów, docieramy do pierwszego z 7 syfonów, kończącego dostępną dla nas część jaskini.

 

 

Kolejnego dnia czeka na nas, jaskinia Craiului (jaskinia Królewska). Jak wskazuje nazwa, bogactwo szaty naciekowej jest tam jeszcze większe, przez co objęta jest ona szczególną ochroną. Początkowe ciasne i błotne partie jaskini, nie zapowiadają nic nadzwyczajnego. Oporęcznowanie jaskini w stylu czeskim, mianowicie drabinki dominują nad tradycyjnymi odcinakami linowymi. Po serii błotnych przełazów, charakter jaskini zmienia się, otwierając przed nami przepiękne ogromne przestrzenie pełne wszystkich możliwych typów nacieków. Spąg jaskini przekształca się regularnie płynącą rzekę, przez której meandry przechodzimy korzystając z stalowych trawersów. Sala główna jaskini, jest bez wątpienia najpiękniejszym odcinkiem jaskiniowym na tym wyjeździe.

Następna jaskinia, którą odwiedziliśmy to jaskinia Avenul Din Sesuri. Przypomina ona w swoim rozwidleniu pionowe jaskinie tatrzańskie, które wszyscy dobrze znamy. Poręczowanie jaskini, było  niebywałą zagadką logiczną, gdyż rozmieszczenie znajdujących się tam spitów zmieniało się wielokrotnie z biegiem lat, zatem wybranie tego „jedynego” idealnego punktu nie było oczywiste. Po drobnych trudnościach z kreatywnym poręczowaniem i brakach w sprzęcie dotarliśmy do sali Mare. W tej 30-metrowej sali ogromne wrażenie robi wielkie podziemne jezioro pokrywające znaczą część sali. Po paru fotach w sali wracamy na powierzchnie, z lekkim niedosytem, gdyż zwiedziliśmy niespełna połowę jaskini.

 

Dla oderwania od jaskiniowych przygód, kolejnego dnia postanawiamy spróbować kanioningu w kanionie Oselu. Po paru godzinach podróży, przywdziewamy pianki, zakładamy kalosze i pniemy się na sam szczyt kanionu. To moje pierwsze zetknięcie z kanioningiem, także trochę się stresuje, na szczęście Tomi wyjaśnia szczegółowo co i jak. Zjeżdżamy kolejno szeregiem kaskad w rwącej wodzie. Na szczęście przemacza nas jedynie, gdy zjeżamy w wodospadzie, a woda jest na tyle ciepła, że nie tracimy komfortu. Dalej to co sprawia najwięcej emocji, czyli skoki do marmitu. Ogólnie fajna zabawa, jakby ktoś miał kiedyś możliwość spróbować, to szczerze polecam. Szybko pokonujemy 200 metrów deniwelacji kanionu i w tym miejscu niestety musimy się pożegnać z ekipą z Krakowa, która wraca do Polski.

My razem z ekipą z Sopotu zostajemy w Rumuni do niedzieli. W dniu „restowym” postanawiamy odwiedzić kopalnie soli w Turdzie. Po przejściu kilku tuneli i sal tematycznych trafiamy do głównej kawerny o głębokości 112 metrów, która robi już wrażenie swoją wielkością. Oświetlenie kopalni jest świetnie zaaranżowane, jedyne co wzbudza poczucie kiczu, to wykończenie w stylu wesołego miasteczka. Można przejechać się na diabelskim młynie, popływać łódką, zagrać w pingponga, czy pokręcić się na karuzeli. Cóż, z czegoś muszą się utrzymać, poza tym wrażenia w pełni pozytywne.

W drodze powrotnej z kopali, udajemy się do kanionu Turda, który powinien zainteresować szczególnie wspinaczy, gdyż z płaskiej ścieżki startują obite 300 metrowe ściany. My ograniczyliśmy się jedynie do krótkiego spaceru dnem kanionu.

Następnego dnia wybieramy się razem z ekipą z Sopotu do jaskini Zapodie. Po krótkiej podróży mamy znowu przyjemność torować drogę w mokrym śniegu. Cóż warunki w wyżej położonych rejonach podobne jak w Tatrach o tej porze roku. Jaskinia ponoć bardzo ładna, „a nie być w Rumunii, a nie być w tej jaskini, to jak nie być w Rumunii”. Tak przynajmniej możemy czytać z opisu tejże jaskini, gdyż po zjechaniu lodospadu docieramy do lodowego korka, który skutecznie blokuje naszą dalszą akcje. Niczym ludzie pierwotni próbujemy rozbić lód kamieniem, lecz szybko rezygnujemy, gdyż stanie w lodowatej wodzie nie należy do przyjemności. Trochę zawiedzeni wracamy na bazę. Kolejnego dnia, pogoda przestaje nas rozpieszczać, także postanawiamy wracać do Polski. W niedziele po północy docieramy w końcu do Wrocławia.

 

I tu kończąc tą przydługą relację, w pierwszej kolejności chciałbym podziękować Tomaszowi „Tomiemu” Pawłowskiemu za ogrom pracy włożonej w organizacje wyjazdu, dalej Oli i Mackowi Fryń za wspólną podróż z Wrocławia, jak i wszystkim z STJ KW Kraków, SKTJ jak i innych klubów za wspólnie spędzony czas. Jaskinie, które zwiedziliśmy, to zaledwie niewielka część tego co oferuje Rumunia, ale bez wątpienia warto było.

Dla chętnych polecam również wideo-relacje z wyjazdu autorstwa Dariusza Bartoszewskiego. Tam także o jaskiniach, w których nie miałem przyjemności być, czyli Coiba Mare – Coiba Mica  i ataku na Twierdze Ponoru (Cetatile Ponorului):

 

 
   

 

 Daniel Furgał

 

SGW na rajdzie „Tropiciel”po raz drugi – relacja

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 maja 2017 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
SGW na rajdzie „Tropiciel”po raz drugi – relacja

Sekcja Grotołazów Wrocław po raz kolejny obstawiała jeden z punktów zadaniowych na Tropicielu. Ten przygodowy rajd na orientację odbył się w okolicach Czeszowa- 40 km od Wrocławia.

Grotołazi przygotowali atrakcje linowe- tyrolkę, symulację przejścia przez jaskiniowy zacisk, kurs wiedzy teoretycznej o szacie naciekowej jaskini, oraz praktyczny kurs planowania biwaków podziemnych.
A w tym czasie nasze zawodniczki uczestniczyły w zawodach.
Nasz punkt odwiedziło 136 drużyn startujących na różnych dystansach 20, 40, 60km i jeszcze osobno startowały ekipy rowerowe.

#Tropiciel – Przygodowy Rajd na Orientację
#Sekcja Grotołazów Wrocław

 

t22