Jubileusz Kazia Buchmana

Dodał Ewelina Raczyńska, 21 marca 2014 Kategorie: Aktualności, Ważne Komentarze: 1
Jubileusz Kazia Buchmana

Okazji do świętowania jak wiadomo może być wiele,mniejszych lub większych, rozpoczynając od urodzin czy zdanego egzaminu na Kartę TJ, a na Klubowym Wtorku kończąc.

Jednak 50-lecie czynnej działalności górskiej i jaskiniowej to rzecz wybitna i zasługująca na szczególne wyróżnienie. Jubileusz dr inż. Kazimierza ?Kazia? Buchmana, który odbył się 15-16 marca obecnego roku w Kletnie, był spotkaniem niezwykłym, bo na takie zasługuje niesamowity Jubilat!

Kazia Buchmana wrocławskiemu środowisku jaskiniowemu nie trzeba przedstawiać. Jest wybitnym grotołazem, instruktorem, mentorem dla wielu ludzi od 50-ciu lat. Blisko sto osób bez wahania odpowiedziało na zaproszenie do udziału w Jubileuszu. Trzy pokolenia grotołazów oraz wielu przyjaciół i studentów Kazia spotkało się sobotnim porankiem na mszy w intencji Jubilata, który nie ukrywał zaskoczenia niespodzianką. A to był dopiero początek tego, co zostało przygotowane na ten dzień.

Po obiedzie wielu gości skorzystało z okazji i odwiedziło ?stare kąty? Jaskini Niedźwiedziej. Wieczorem zaprezentowany został film Szymona Kostki z 2012r. ?Kilometr w weekend? podsumowujący przełomowe odkrycia w Jaskini Niedźwiedziej. Kolejno, premierę miał specjalnie przygotowany na okoliczność Jubileuszu film O Kaziu Buchmanie ?50 lat w jaskiniach? , który jest próbą krótkiego przybliżenia długiej historii Kazia. Później oczywiście tort, prezenty, niekończące się życzenia, toasty, chóralne ?Sto Lat!? i na końcu wspaniałe fajerwerki . Pożegnaliśmy się dopiero w niedzielne popołudnie, mając nadzieje na kolejne spotkanie w tak zacnym gronie.

Małgorzata Maciaś

PODZIĘKOWANIA

W imieniu wszystkich obecnych i byłych członków Sekcji Matki Naszej chcielibyśmy przekazać wyrazy szacunku i moc podziękowań za całą dotychczasową działalność Kazia. Pasja z jaką Kaziu oddaje się przekazywaniu miłości do gór zaraża wszystkich wokół, dzięki czemu co rok powiększa się nam grono współtowarzyszy wypraw jaskiniowych.

Dziękujemy i prosimy o więcej!

PS. Dziękujemy również Markowi Markowskiemu za inicjatywę przygotowania Jubileuszu oraz autorom filmu: Małgorzacie Maciaś oraz Andrzejowi Żak.

W imieniu Zarządu SMN

Ewelina Raczyńska

Weekend w Wojcieszowie 01.2014

Dodał Ewelina Raczyńska, 24 lutego 2014 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Weekend w Wojcieszowie 01.2014

Drugi wyjazd kursowy miał miejsce w Wojcieszowie. Był to najzimniejszy weekend tej zimy, chociaż potocznie uważa się, że zimy w tym roku nie było. Niemniej jednak temperatura o 8.00 rano pierwszego dnia wynosiła -14°C. Aby nie tracić czasu, spotkaliśmy się od razu na miejscu ? pod nieczynnym kamieniołomem Gruszka. Po rozdaniu sprzętu, część osób od razu ubrała uprzęże, zgarnęła szpeje z linami i udała się na górę, aby przygotować drogi dla reszty. Pozostali zajęli się drugim obowiązkowym elementem ćwiczeń ? ogniskiem, bez którego ciężko byłoby przeżyć w takich warunkach. Prawie do zmroku ćwiczyliśmy przepinki, poręczowanie i deporęczowanie, raz po raz schodząc rozgrzać zmarznięte ręce przy ognisku lub upiec kiełbaskę.

W bazie niestety nie dane nam było odpocząć. Po rozpakowaniu i posileniu się, zarządzono ćwiczenia z węzłów. Nie pomogło śpiewane w nieskończoność ?sto lat? jako odpowiedź na pytania ?kto przyniesie liny??, ?czy są już wszyscy??, ?zaczynamy??. Instruktorzy byli nieugięci. Oczywiście ćwiczenia wyszły nam na dobre, bo okazało się, że nie znamy wszystkich wad i zalet każdego węzła, a nie każdy węzeł, który wygląda jak motyl, jest motylem! Później nastąpił ciąg dalszy integracji i rekreacji, w trakcie których mogliśmy m.in. obejrzeć filmy zrealizowane przez kolegów z Klubu.

Kolejny dzień, również przeznaczony na ćwiczenia, zaczął się wcześnie, chociaż później niż planowano. Po dotarciu na kamieniołom okazało się, że pogoda nam sprzyja. Ściana, na której ćwiczyliśmy, skąpana była w słońcu. Tym razem proporcje osób stojących przy ognisku i wiszących na linach, zmieniły się. Ognisko nie dawało tyle ciepła, co promienie słoneczne, więc tym chętniej ubraliśmy uprzęże, sprzęt i ruszyliśmy do góry, aby ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć..

Wielkie dzięki dla instruktorów i nie-instruktorów z Klubu za pomoc, czasem zmuszanie, bycie ?lożą szyderców?, za rady i instrukcje, za wybranie najzimniejszego weekendu sezonu, ale i marznięcie razem z nami! Z niecierpliwością czekamy na kolejny wyjazd, tym razem w głąb ziemi!

Marta Buderecka

Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 grudnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Do Marianówki zjeżdżaliśmy się stopniowo, samochód po samochodzie już od ósmej rano w sobotę 14 grudnia. Miejsce przed domkiem znikało coraz to szybciej a krzaki uginały się pod ciężarem samochodów. Wszędzie wokół życie jak gdyby stanęło przyprószone białą pierzyną. Nieustający wiatr i chłód przypominał nam, że jesteśmy w górach. W oczekiwaniu na rozpoczęcie działań i przybycie kadry szkoleniowej udaliśmy się w poszukiwaniu sławetnej skały, na której zapowiadał się jutrzejszy trening. Oczywiście biorąc sobie do serca głęboko przysłowie „kto drogę do domu skraca ten zawsze później wraca” poszliśmy skrótem i wylądowaliśmy na prywatnej posiadłości z ogromnym psem. Szczęście, że właściciel był blisko i przywołał rozjuszoną bestię do nogi. Gdy uszliśmy z życiem udaliśmy się drogą w głąb lasu. Po niedługiej chwili ujrzeliśmy cel naszej podróży – skała. Oględziny nie zajęły nam długo i czem prędzej wróciliśmy do domku, który na całe szczęście okazał się już otwarty. Wszyscy rozkładał swoje rzeczy szukając miejsca na wieczorny nocleg a także badając  tajemnicze zakątki domku. Oczywiście odczytaliśmy regulamin, aby każdy wiedział, które lufciki od kominka należy dokręcać,
a jakie odkręcać, aby było ciepło. W pokoju noclegowym na poddaszu ugościła nas gorąca temperatura 6?C.

W międzyczasie liny w magiczny sposób rozwiesiły się same w szopie tuż obok domu. Podzieliliśmy się na dwie grupy i zabraliśmy żwawo do nauki w temperaturze około zera. Grupa, która w danym momencie nie walczyła z wiążącymi się wokół szyi linami praktykowała pod czujnym okiem doświadczonego kolegi zawiązywanie węzłów. Kominek żwawo pyrkał i zaczynało robić się ciepło. Po kilku godzinach niezmordowanego treningu nastąpiła zmiana grup,a następnie ich wymieszanie. Tak ćwiczyliśmy aż do zmroku,
a gdy on nastąpił przy sztucznym oświetleniu. Około godziny 17:00 nasi dzielni szkoleniowcy byli już zmęczeni tak samo jak ich kursanci więc wszyscy udali się na zasłużony obiadek i popitek. Po sowitym posiłku ( niektórzy nawet ugotowali potrawkę z kurczaka w sosie śmietanowo pieczarkowym podawaną na ryżu) zaczęła się integracja! Gier planszowych, rozmów, uścisków, tańców ,ognisk i ostrych papryczek nie było końca! Obowiązkowo został odśpiewany hymn sekcji ….Jak to po ciężkim dniu bywa wszyscy udali się na spoczynek, aby kolejnego dnia wstać pełni sił i gotowi do walki w prawdziwym terenie pełnym niebezpieczeństw!

Magdalena Szpunt

Nurkowanie w Syfonie Krakowskim i Magdy

Dodał Ewelina Raczyńska, 18 października 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność krajowa Brak komentarzy
Nurkowanie w Syfonie Krakowskim i Magdy

W słoneczny weekend 5/6 października 2013 roku wybraliśmy się czteroosobową grupą w składzie Ewelina Raczyńska, Michał Piąstka, Zbyszek Tabaczyński oraz Maciek Czykierda do jaskini Wielkiej Śnieżnej.

Cel: Przenurkowanie dwóch syfonów znajdujących się poniżej II Biwaku: Krakowskiego i Magdy, a potem rekonesans dojścia do trzeciego syfonu – Mysiego.

Pierwsze dwa syfony zostały po raz pierwszy pokonane przez Andrzeja Stupaka w 1991 roku. Za nimi znajduje się trudno dostępny syfon Mysi, odkryty w 2003 roku przez Michała Gignala, a wyeksplorowany przez Mirka Kopertowskiego w 2007 roku do głębokości 20 metrów.

Podejście pod otwór przy pięknej jesiennej pogodzie nie dało się nam we znaki. Na Suchym Biwaku zostawiliśmy część ekwipunku i z minimalną ilością sprzętu nurkowego dotarliśmy do miejsca, które zwykle służy nurkom za przebieralnię. Syfon Krakowski był dosłownie za rogiem. Wcisnąłem się w moją starą piankę, przygotowałem wszystkie klamoty nurkowe i wskoczyłem do o dziwo nie tak bardzo zimnej wody. Niestety plan dotarcia do Syfonu Mysiego nie udał się: zapieraczka w pojedynkę wydała mi się zbytnio ryzykowna.

 

                                                       Fot. W drodze

Wyszliśmy z jaskini w niedzielę około południa, trochę wygłodniali i zmęczeni. Pożegnaliśmy się ze Zbyszkiem i jak to jest w zwyczaju udaliśmy się na obiad do Józefa. Podróż powrotna odbyła się bez przeszkód (pomijając standardowe korki na dojazdach do bramek autostradowych…)

Podziękowania dla całej ekipy za udany wyjazd i pomoc w transporcie sprzętu!

Maciek Czykierda

Hagengebirge 2013

Dodał Ewelina Raczyńska, 18 września 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Hagengebirge 2013

W dniach od 26 lipca do 18 sierpnia 2013 odbyła się już dwunasta wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław oraz Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w masyw Hagengebirge (Alpy Salzburskie), w Austrii. W tym roku, w wyprawie wzięło udział 4 członków naszej Sekcji: Marek Wierzbowski ? kierownik, Mirosław Kopertowski, Rafał Mateja i Ewelina Raczyńska.

Baza wyprawy znajduje się na wysokości około 2000m n.p.m. pośród przepięknego alpejskiego lapiazu u podnóża szczytu Khalersberg. Z bazówki do jaskini Ciekawej (Interessante Hohle), w której koncentrowała się działalność wyprawy, jest ok 1km odległości. Jednak labirynt kosówek, skał i lapiazu sprawia, że odcinek ten pokonuje się w czasie bliskim godziny.

 

Widok na bazówkę

Przez cały okres wyprawy w jaskini Ciekawej działało jednocześnie kilka zespołów eksploracyjnych. Jeden z nich skupił się na niedokończonych problemach w Partiach Optymistycznych. Zjazd studnią SMN oraz Studnią na Zakręcie pozwolił dostać się do znanych nam z zeszłego roku Partii pod Studnią pod Wiszącą Półką. Obecne, nowe wejście w te partie (przez studnię SMN) jest szybsze i wygodniejsze, dlatego wszystkie inne dojścia zostały zdeporęczowane.

Kolejna ekipa eksplorowała Partie Baltazara Gąbki, gdzie jak nazwa wskazuje korytarze zapętlają się, tworząc coś na kształt gąbki. Odkryte tam korytarze połączyły się z odkryciami z zeszłego roku.

Jednym z ważnych celów wyprawy była również eksploracja w Partiach Zachodnich, głównie w Meandrze Zachodnim, który ?puścił? dalej wielkimi gangami i studniami. Rozpoczęta działalność w bocznych przodkach również wydaje się być obiecująca.

Równolegle do eksploracji trwały prace ?remontowo-porządkowe?, które zaowocowały mostami linowymi w Studni z Tyrolką oraz w Sali Skośnej. Dzięki mostom udało skrócić się drogę, a tym samym czas dojścia na biwaki. Dodatkowo w tym roku przeniesiony został biwak w bardziej suche i przestronne miejsce.

Jaskinia Ciekawa – most linowy w Sali Skośniej

Oprócz działalności w jaskini Ciekawej, została podjęta próba rozwiązania problemu w jaskini Kitzgrabenwasserschacht.
Po pokonaniu trudności, zamiast oczekiwanej studni pojawił się syfon. Aktualna głębokość tej jaskini wynosi 133m przy długości 338m.

Działalność powierzchniowa skoncentrowana była na potencjalnych otworach jaskiń znajdujących się nad Partiami Optymistycznymi Jaskini Ciekawej oraz w okolicach Jaskini w Czerwonych Kamieniach.

Podczas tegorocznej wyprawy udokumentowane zostało 2083 m długości Jaskini Ciekawej, co daje nam łączną długość równą 12239 m, natomiast głębokość pozostała bez zmian -384m.

W wyprawie udział wzięli: Tomasz Biela (SŁ), Bartek Chruściel (KAGB), Michał Humienik (SW), Rafał Klimara (SBB), Mirosław Kopertowski (SGW), Dariusz Lubomski (SKTJ), Karol Makowski (SŁ), Rafał Mateja (SGW), Adam Mioduszewski (SKTJ), Tomasz Olczak (SŁ), Ewelina Raczyńska (SGW), Oliwia Ryśnik (SW), Marcin Słowik (SŁ), Marek Wierzbowski – kierownik (SGW) i Justyna Wylazłowska (SŁ).

Szczególne podziękowania dla Adama Mioduszewskiego, Justyny Wylazłowskiej i Marcina Słowika za udostępnienie zdjęć i materiałów do powyższego artykułu, oraz dla Marka Wierzbowskiego za ciepłe przyjęcie na wyprawie i wszelką pomoc.

Ewelina Raczyńska

    

 

 

Wyprawa „Arabika 2013” już zakończona

Dodał Ewelina Raczyńska, 27 sierpnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Wyprawa „Arabika 2013” już zakończona

Oficjalnie wyprawa została zakończona. Wszyscy członkowie wrócili cało i z oczywistym zmęczeniem i zadowoleniem. Udało nam się jednak otrzymać pierwsze, na razie jeszcze ogólne,  informacje.

Z relacji Prezesa:

Komin w PL-1, który wywspinaliśmy w tamtym roku otworzył się wielopiętrowym meandrem. Jest to stary meander, z pięknymi białymi naciekami uciekający w górę jaskini. Po około kilkuset metrach meander kończy się zawaliskiem, który być może daje jakieś nadzieje na przekopanie. Oprócz tego meandrem dochodzi się do młodych, wodnych ciągów, które puszczają nas dalej studniami w dół. Na razie udało się zjechać jedną z nich, więc temat pozostaje otwarty na przyszły rok.

Przodek na samym dnie Piwniczki został ostatecznie zamknięty. Eksploracja przeniosła się do niesprawdzonego dotychczas sporego meandra, na poziomie Studni Czaczałaków. Meander rozwidla się to w dwóch kierunkach, pierwszy wpada do w.w. studni, drugi kończy się zwężeniem.

Szczegółowy artykuł relacjonujący wyprawę, zostanie umieszczony w ciągu paru tygodni.

Hoher Goll 2013

Dodał Ewelina Raczyńska, 20 sierpnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Komentarze: 1
Hoher Goll 2013

W terminie 30.06 – 20.07.2013 odbyła się kolejna wyprawa, w masyw Hoher Göll, w której czynny udział wziął członek naszego klubu ( Paweł Mazurek ). Wyjazd ponownie odbył się pod szyldem Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego. Wyprawa miała jednak charakter międzyklubowy, ponieważ ogółem wzięło w niej udział 11 osób, z sześciu klubów zrzeszonych w PZA.

„W tym roku, bazę wyprawy stanowiła tzw. Zakrystia – nyża skalna pośrodku ściany na wysokości ok. 1800 m. Działalność wyprawy koncentrowała się na dwóch obiektach: Gruberhornhöhle (1336/29) oraz Gamsstieghöhle (1336/48). Obydwie te jaskinie zostały odkryte przez grotołazów austriackich w latach ’60. Poszukiwaliśmy w nich nowych możliwości, ale najbardziej interesowała nas perspektywa połączenia Gruberhornhöhle z systemem jaskiniowym Hochscharte – którym to zajmowaliśmy się przez ostatnie kilkanaście lat. Brakuje w linii prostej może 30, a może 80 m – wszystko zależy od tego, jak spojrzeć na pomiary, które prowadzone były przez kilka pokoleń i paroma różnymi generacjami sprzętu.

W sali Oaza (ok. -550 m) założyliśmy biwak, podobnie jak miało to miejsce przeszło 40 lat temu. Udało się nam zlokalizować jedno interesujące miejsce z przewiewem. Po przekopaniu ciasnego przełazu, odkryliśmy ok. 120 metrów korytarzy, generalnie zmierzających w dobrym kierunku, ale cały czas nie łączących się z Kammerschartenhöhle. Na szczęście, ich kontynuacja nie jest całkowicie wykluczona. Zbadaliśmy również w jaskini kilka problemów pozostawionych „w starych czasach”. Około 20-metrową wspinaczką do okna osiągnęliśmy zupełnie nową Salę Moniki o wymiarach ok. 18 x 40 x 30 m (sz x dł x wys), niestety przechodzącą w ślepą studnię. Wahadło do innego okna doprowadziło nas za to do Sali Groszka i 45-metrowej studni z mokrą odnogą, ciągle jeszcze czekającą na sprawdzenie.

Najciekawsze odkrycia wyprawy miały jednak miejsce w Gamsstieghöhle. Tam, na głębokości ok. -110 m odkrywcy jaskini pozostawili niesprawdzony, wiejący meander. Ciasna, 85-metrowej długości „Zemsta Klappachera” doprowadziła nad 52-metrowej głębokości studnię o średnicy ok. 4 – 6 m. Z jej dna, będącego zawaliskiem osadzonym na zaklinowanych w meandrze blokach, prowadzi zjazd do kolejnej, obszernej próżni, której nie zdążyliśmy już zaporęczować. Cały czas wieje mocno.


Sala Moniki

Wszystkie jaskinie musieliśmy zaporęczować od nowa, w zdecydowanej większości przypadków osadzając nowe punkty asekuracyjne. Ogółem, wykorzystaliśmy na wyprawie ok. 1.4 km liny oraz ok. 120 kotew. Samo dojście do Gamsstieghöhle po powierzchni wymagało rozwieszenia ok. 150 m poręczówek. Dojście na bazę wyprawy jest jeszcze bardziej wymagające, niż na nasz poprzedni obóz na Hochscharte. Transport sprzętu oraz uczestników na początku wyprawy odbył się przy wykorzystaniu śmigłowca. Gdyby nie to, wspominiane odkrycia nie byłyby możliwe w ciągu 3 tygodni trwania wyprawy, przy tak nielicznym i malejącym z tygodnia na tydzień składzie.

W czasie trwania wyprawy odkryto oraz skartowano łącznie 587 m korytarzy. Udział wzięli: Piotr Stelmach, Amadeusz Lisiecki, Michał Macioszczyk, Marcin Gorzelańczyk, Jakub Kujawski z Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego; Mateusz Golicz (kierownik wyprawy) i Michał Wyciślik z RKG „Nocek”; Tomasz Olczak ze Speleoklubu Łódzkiego; Paweł Mazurek z Sekcji Grotołazów Wrocław; Kazimierz Szych ze Speleoklubu Tatrzańskiego; Miłosz Dryjański z KKS. W transporcie sprzętu pomiędzy obozami pomogli także bezpośrednio przed wyprawą Mirosław Latacz i Agata Maślanka z AKG AGH, za co serdecznie dziękujemy.”

Dziękuję również Mateuszowi Goliczowi za udostępnienie zdjęć oraz powyższego sprawozdania .

 

Paweł Mazurek

 

Obóz tatrzański Lipiec 2013

Dodał Ewelina Raczyńska, 15 lipca 2013 Kategorie: Bez kategorii, Działalność, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Obóz tatrzański Lipiec 2013

Był deszczowy sobotni wieczór jak dojechaliśmy do Truchanówki w Zakopanem. Część osób w pokoju zwanym Trolownią (po kilku dniach bagienna woń wypełniła pokój, stąd zapewne nazwa) już żwawo worowała liny, przygotowując się na pierwszą wyprawę w tatrzańskie dziury, gdzie każdy chociaż raz miał obowiązek zaplanować akcję, poręczować i zdeporęczować drogę w jaskini. Z planami w rękach liczyliśmy więc dokładnie karabinki i długość lin potrzebnych na wykonanie akcji. Kiedy każdy z trzech zespołów był już gotowy, łyczek piwka lub czegoś mocniejszego, coś na ząb i spać. Rano pobudka około 6tej rano, każda grupa zwarta i gotowa ruszyła w drogę ze swoim instruktorem.

Pierwszego dnia pogoda w Tatrach nas nie rozpieszczała, padało i po błotnistych szlakach niełatwo było iść, ale daliśmy radę, bo kto jak nie my żądni przygód kursanci. Jak zazwyczaj na poprzednich wyjazdach byliśmy w pełni sił, żeby gadać i śpiewać, sącząc procentowe napoje do rana, tak tym razem niemal każdy zmęczony i brudny po powrocie, marzył tylko o ciepłym prysznicu i łóżku. Tylko niezmordowani instruktorzy siedzieli do późnych godzin nocnych snując opowieści o eksploracjach i innych ekscesach.

W poniedziałek ?Dzień Świstaka?… Znowu pobudka wcześnie rano, podejście pod górę, żeby później zjechać kilkaset metrów w dół wielkimi (jak dla nas kursantów) studniami, podziwianie ogromnych podziemnych przestrzeni, żeby na koniec wrócić po linach w górę, zejść z gór i wrócić do bazy przed godziną alarmową. We wtorek chwila regeneracji na szkoleniu z miłym panem z TPN-u o tym co nam wolno, a czego nie oraz garść ciekawych informacji o Tatrach i topografii. Potem laba, a że pogoda wyjątkowo nam dopisała to każdy korzystał jak miał ochotę z wolnego czasu, część relaksowała się w promieniach słonecznych na terenie parku, a część z nas zajęła się praniem ubrań6 i suszeniem kombinezonów. Wieczorem piwko, grill i luźne pogawędki i oczywiście szykowanie lin i sprzętów na kolejną akcję. Znów trzy dzielne drużyny zmierzały na kolejny podbój Hadesu.

Pogoda była piękna chociaż upał przy wchodzeniu pod górę trochę dokuczał. Obładowani jedzeniem, szpejami, szliśmy w karawanie niczym wielbłądy. Jedna z grup zabrała nawet gitarę i w jaskini pod Wantą miał miejsce koncert unplugged Urban & Company pod batutą Krzysztofa Furgała. Przygoda i doznania niesamowite! A rano znów to samo, ale dzielnie zmobilizowaliśmy się i ruszyliśmy naprzód. Po wyjściu z dziury gdzieś w oddali ciemne chmury straszyły burzą, więc czym prędzej zaczęliśmy schodzić w dół.

W piątek rano kolejna i ostatnia już na tym wyjeździe akcja. Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła drużyna po skale ospale – tak można by opisać piątkowy poranek w dużym skrócie, ale aż tak źle nie było, determinacja i bliskość celu czyli przejście pięciu jaskiń dodała energii i pomimo bólu tu i ówdzie dzielni kursanci ze swoimi kapitanami na czele wieczorem wrócili z tarczą, a nie na tarczy, mogąc wypowiedzieć słowa Veni,Vidi, Vici.

Następna taka akcja zimą, oby też wszystko poszło tak sprawnie i wesoło.

Kursanci

Arabika 2012

Dodał Ewelina Raczyńska, 30 września 2012 Kategorie: Działalność, Działalność zagraniczna Brak komentarzy

Tegoroczna, dziewiąta z kolei wyprawa Sekcji Grotołazów Wrocław w masyw Arabika działała w dniach 06.08.2012 ? 28.08.2012.

Poszukując oszczędności i urozmaicenia, tym razem wybraliśmy się do Abchazji przez Gruzję. Do tej pory wszyscy twierdzili, że jest to niemożliwe. Uzbrojeni w nowiutkie paszporty, zgodnie z zaleceniami Ambasady Polskiej, podjęliśmy próbę przekroczenia granicy dwóch państw będących w stanie ciągłego konfliktu. Okazało się to całkowicie bezproblemowe i dużo łatwiejsze niż od strony rosyjskiej. Oczywiście Gruzini ostrzegali nas, jakie w Abchazji czyhają niebezpieczeństwa, i że za rzeką Ingur kończy się ich jurysdykcja. Nowa trasa okazała się jednak bardzo przyjazna i w kolejnych latach będziemy z niej korzystać.

Pierwsze dni w górach rozpoczęliśmy pechowo. Obóz zaatakowało ?coś?. Wszyscy bez wyjątku pochorowali się. Wymioty, biegunka, gorączka. Kuracja antybiotykowa i bezwzględna dieta przyniosły pozytywny skutek, ale niektórzy dopiero po tygodniu odzyskali siły pozwalające wejść do jaskini.

Prace rozpoczęliśmy od Piwniczki i eksploracji powierzchniowej. Piwniczka powoli posuwała się do przodu. Każdy metr to walka z ciasnotami. Brak sensownego miejsca na biwak i czas spędzony na drodze do przodka i z powrotem (ok. 7-8 godz) skutecznie spowalniały eksplorację. W zeszłym roku byliśmy pewni, że Piwniczka połączy się z Bretską; w tym roku okazało się, że zmierza w kierunku Pl-1.

Arabika

?Powierzchniówkę? utrudniała pogoda ?w kratkę?. Od 2005 roku była to najbardziej ?mokra? aura, jaką pamietamy na Arabice.

Po ozdrowieniu całego zespołu weszliśmy na biwak do PL-1. Plan był prosty ? dokończyć ?Niedorobiony komin?. Po dwóch dniach akcji byliśmy na górze sześćdziesięciometrowego komina. Pozostało tylko wejść do meandra na szczycie, który ewidentnie wprowadzał inną jaskinię do ?Peelki?.

I ponownie pech i nieszczęście. Po pierwsze: telefon z powierzchni, że w Jaskini im. W. Iliuhina zginął nurek i konieczna jest pomoc. Po drugie: nie można wyjść natychmiast, ponieważ opady na powierzchni zamieniły się w jaskini w barierę nie do przejścia. Mimo wysokiego stanu wody, podjęliśmy szybką akcję na przodek po sprzęt, który potrzebny był na powierzchni. Po 12 godzinach czekania, aż poziom wody opadnie, zespół biwakowy opuścił jaskinię.

Ostatnie dni w górach to pomoc Rosjanom i zwijanie naszego obozu. Oddaliśmy cały sprzęt, jaki mógł przydać się w akcji ratunkowej. W czasie, kiedy my opuszczaliśmy góry, po kolei przybywali grotołazi, aby pomagać wyciągnąć ciało Aleksjeja.

Arabika

Wypadek, który się zdarzył, uświadomił nam, jak bardzo na wyprawie jesteśmy zależni tylko i wyłącznie od nas samych i od grotołazów przebywających na sąsiednich wyprawach. Ten rok na Arabice pokazał dobitnie sensowaność szkoleń z ratownictwa jaskiniowego i ciągłego trenowania tychże technik.

Tegoroczna wyprawa, mimo przeciwności losu, pogłębiła Piwniczkę do 207 m i otworzyła nowy problem w Jaskini Pl-1.

W wyprawie udział wzięli: Michał Górski ? kierownik, Paweł Wysocki, Krzysztof Furgał, Ewelina Raczyńska, Paweł Mazurek, Aleksandra Orłowska, Szymon Kita, Joanna Furmankiewicz, Sławomir Reński (wszyscy SGW).

Dziękujemy Polskiemu Związkowi Alpinizmu za wsparcie finansowe.