Miało być tak pięknie, a wysżło… jak zawsze. Wszystko dopięte na ostatni guzik i kolejny raz cos wychodzi bokiem. Z wielkich planów pozostało tylko kilka krótkich dni. Czyli jak zawsze 'désordre organisé’ *
Jak mówi Wikipedia – Dezinformacja, to celowe przekazanie fałszywej informacji wprowadzającej w błąd odbiorcę. Hmmm…. Autobus zatrzymuje się przy dworcu głównym. Myślę sobie – Hauptbahnhof – więc, blisko na Schönefeld.
O godz. 2.00 wysiadam z autobusu w mrok chłodnej nocy. Coś mi sie tu nie podoba… Dostrzegam w końcu napis – „ZOB” ZENTRALE OMNIBUS BAHNHOF – witamy w Berlinie. No to jestem ugotowany. Na lotnisko prawie godzina podmiejskim pociągiem.
Udaj mi się w końcu złapać nocny autobus i jakoś dotoczyć się ok. 4.30 na umówione miejsce i spotkac się z Milą.
Lądujemy. Olbia 9.30. Odbieramy bagaże i już jesteśmy gotowi podbijać sardynie. Po krótkich problemach z ustaleniem kierunku, pełni optymizmu łapiemy stopa.
Czas ucieka, mina rzednie i nadal nic. W końcu składamy broń i uczciwie czekamy na autobus. Kierowca nie mogąc sie z nami dogadać – angielski&niemiecki vs włoski – daje do zrozumienia, że zapłacimy przy wysiadaniu. Jedziemy prawie 100km. Na koniec kierowca obdarza nas szerokim usmiechem i nie chce zapłaty! Grazie Signore!
Z różnym skutkirm w łapaniu stopa, wczesnym popołudniem lądujemy w Cala Gonone.
Na pierwszy ogień idą drogi 5b-6b w rejonie 'La Poltrona’ – obok, którego biwakujemy.
Obowiązkowo po każdym dniu wspinania – kąpiel w morzu i kolacja pod marketem 'Europa’ (dopóki nie zaczeliśmy wojny polsko-sardyńskiej z jednym z jego pracowników…)
Następny dzień to rejon „Cala Fuili” nad samym morzem. Nie wiem czy to upał, czy widok wypoczywających plażowiczów, ale 6a wydaje się trudne,a 6c jest nie do zrobienia…
Kolejny dzień spędzamy w grocie 'Biddiriscottai’. Ładne miejsce, tyle tylko, że drogi pokryte są solą osadzającą się z morza. Nic nie pomaga – jest ślisko.
Nadszedł czas na dzień restu przed odwiedzeniem – podobno – najpiekniejszego miejsca na wyspie – Cala Luna. Cały dzień leżymy na plaży smażąc się na słońcu. Zastanawiam się, jak można spędzić tak cały urlop – np.2 tygodnie? To dopiero trzeba byc twardym !
Następnego dnia wynajmujemy 'Boat-taxi’ i płyniemy na Cala Luna. Piaszczysta plaża i przewieszone drogi nad samym morzem. tego dnia jesteśmy jedynymi wspinaczami w tym rejonie. Tym samym jesteśmy atrakcją dla znudzonych plażowiczów. Biorę się za drogę 'Est’unu pakiderma’ 7b+. Piękna i trudna linia biegnąca przewieszonym klifem. Droga wymaga szerokiego wachlarzu umiejętności – ściski, krawądki, odciągi, sięgnięcia po krzyżu i wszystko to w przewieszeniu.
'Już był w ogródku, już witał się z gąską’, niestety tego dnia zabrakło siły i czasu, aby czysto poprowadzić całą drogę.
Tymczasem musimy już wracać do Cala Gonone, bo łajba już czeka.
Następny dzień to już dramat powrotu do Polski. Prawdziwa szkoła cierpliwości – Olbia 12h oczekiwania na samolot, Berlin 12h oczekiwania na autobus.
I znów jestem w domu, a przecież jeszce wczoraj…
Conan
* Désordre organisé – nieporządek zorganizowany