Przeleciało lato, nadeszła jesień a wraz z nią tęsknota za odchodzącym ciepłem tak miłym dla styranych gnatów :). Początek października, wraz z Marcinem Przybyszewskim postanawiamy wyskoczyć na kilka dni do Paklenicy w Chorwacji, znanego w Europie rejonu wspinaczkowego oferującego piękne drogi w równie pięknym wapieni a wszystko to 2 km od ciepłego jeszcze o tej porze roku morza.
Wyjazd jak zwykle trochę sie opóźnił ale w końcu wystartowaliśmy. Na miejscu już oczekiwali na nas Marcin Chlebowski z żoną Aśką, również zwabieni wizją spóźnionych wakacji.
Czechy, Austria ,Słowenia, autostrada na Zadar i wieczorem lądujemy na kempingu koło hotelu Alan, by być blisko morza. Rano na rozgrzewkę idziemy na popularną, jedną z najdłuższych, historyczną ceste Mosoraśki na ścianie Anica Kuk (10 wyciągów 5c). W sumie okaże się to najambitniejsza, jeśli chodzi o długość droga na naszym wyjeździe. Następnego dnia ze względu na niedyspozycję wspinaczkową Aśki, łączymy się z Chlebem w trójkowy zespół. W tym składzie wchodzimy na Stoup (boczne ramię Anica Kuk), kombinacją dróg: Kava Kod Dinka/ Saleśki w sumie 5 wyciągów do 6a. Kolejna droga, nazwy nie pamiętam, wyprowadza nas na turnię Maly Ciuk (4 wyciągi na 6a+). W kolejny dzień restowy próbujemy jakiś trudniejszych jednowyciagówek ale nam nie idzie wiec idziemy na piwo.
Chleb z Asią przechodzą ładną, łatwą (4b) graniówkę na Kukowi ispod Vlake o nazwie „Nosorog”.
Wieczorkiem ładnie imprezujemy racząc się wysokoprocentowymi produktami lokalnego bimbrownictwa. Dzień następny jedziemy na Pag – cel wejście na charakterystyczną turnię „Stogaj”, stojącą nad morzem w nieco księżycowej scenerii. Cała skała zbudowana jest z okazałych szkielecików numulitów (patrz fotka), co dodaje jeszcze wspinaczce uroku. Szczyt zostaje osiągnięty mimo znacznych przeciwności (słońce, kac). Pada jeszcze kilka dróżek opodal, niezbyt trudnych a sympatycznych. Jeszcze tylko kąpiel, piwko i wracamy.
Wieczorem po powrocie na kemping zwabieni muzyką razem z Marcinem P. przyłączamy się do miejscowej młodzieży imprezującej na plaży. Okazują się miłymi, choć lekko faszyzujacymi chorwackimi patriotami. Czyli okazuje się, że naszej Młodzieży Wszechpolskiej nie mamy co się wstydzić. Rano decyzja o kursie powrotnym. Pogoda się psuje, Asia z Chlebem jadą do Włoch, my ruszamy w górę przez środek gór Velebit. Odwiedzamy jeszcze rejon Dabarskie Kukovi. Wspaniała okolica, dziko odludnie, góry, kotliny, kolorowe jesienne lasy, jeszcze bielsze na tym tle wapienne turnie tworzące całe granie. Wspinamy się na najbliższą pod którą podjeżdżamy szutrową drogą. Nazywa się Visibaba ( 4 wyciągi 5c).Rewelacyjne miejsce, ale czas juz jechać. Jeszcze tego wieczora zajeżdżamy do Plitvickich Jezior. Śpimy, zwiedzamy, obok nas Japońcy. To prawdziwy kombinat turystyczny znany w świecie, o tej porze roku jest tu jednak znośniej, chłodniej, mniej ludzi więc warto tu zajrzeć. Tak zrelaksowani spinamy cugle i wracamy do kraju.