Maroko Całkiem Spoko Expedition 2007

Dodał sylwia, 24 października 2009 Kategorie: Wspinanie Brak komentarzy

????? ????? ! – Salam alejkum

Pomimo blisko 3 tygodni spędzonych w tym egzotycznym miejscu, towarzyszy mi jak zawsze przy powrocie, dwójka dobrych znajomych ? Pan Niedosyt i Pani ŻDŚ (Żal Dupe Ściska).
Przyszli na lotnisko pożegnać mnie przed powrotem. Pan Niedosyt klepie mnie po plecach i szepcze do ucha, że na pewno można było więcej, wyżej, trudniej. Pani ŻDŚ cmoka mnie w policzek dodając, że przecież można było zostać jeszcze tydzień?

Staram się ich nie słuchać i próbuje przypomnieć sobie jak to było przez te 3 tygodnie.
A tak?.
Wir przygotowań.
Czy wszystko jest?
Gdzie są paszporty?
Czy zgasiliśmy światło??
Przespana jazda do Frankfurtu i nudny lot.
Jest? Marakesz. Nie ma? naszych plecaków?.
Przylecą za dwa dni. No trudno. Znajdujemy hotelik i zapuszczamy się w ten słynny Marakesz. Miasto handlu i naciągaczy wszelkiej maści. Natomiast w dzielnicach, gdzie białych turystów raczej nie widać ? szczury, syf i smród obrabianej skóry w pobliskiej garbarni.

Są plecaki, więc ruszamy do Assawiry nad oceanem. Śpimy sobie grzecznie na plaży, gdy nagle pojawia się nocny jeźdźca na wielbłądzie. To nie sen. Stoi przed nami wielbłąd a na nim zamaskowany arab z nożem przy boku. O dziwo nie chce nas okraść ani wypatroszyć, ale z troską tłumaczy nam, że zaczyna się przypływ i zaleje nas woda.

Wracamy do Marakeszu i jedziemy dalej do Warzazat przez przełęcz Tiszka (2260m n.p.m.). Na przełęczy mróz i śnieg. Skutecznie psuje nam to humory. Na dodatek Marka dopada ?zemsta Faraona?, a ja mam ostrą chorobę lokomocyjną ? pierwszy raz w życiu.

W Warzazat jest studio filmowe, tamtejsze Hollywood. Stoi tam średniowieczny zamek cały z gipsu. Jest też część egipska, w której kręcona była Kleopatra. Natomiast w pobliskiej Kazbie (fortecy) nagrywano Gladiatora, a na pustyni Erg Chebbi ? Mumię.

Następnym naszym przystankiem jest gwóźdź programu ? kanion Todra. Siedzimy tu tydzień korzystając z wyjątkowej gościnności naszego gospodarza ??Muchy?.
Pierwszy kontakt ze skałą ? ostra. Zjada buty, linę i palce, jednak tarcie jest znakomite. Leci dzień za dniem na wspinaniu i wieczornym zacieśnianiu więzi polsko-marokańskich. Co ciekawe Marokańczycy mimo, że są prostymi ludźmi mają duże umiejętności szybkiej nauki języków. Jeden z naszych tamtejszych przyjaciół pomimo, że ukończył tylko pierwsze klasy podstawówki, władał pięcioma językami. Podstawowe słowa po polsku, również nie były mu obce.
Pewnego popołudnia postanawiamy pojechać do oddalonego o 14km miasta na zakupy. ?Mucha? chętnie wypożycza nam swój samochód. Udaj się ujechać nim jakieś 2 metry? Nagle gaśnie i odmawia współpracy. Nasi przyjaciele zabierają się do naprawy. Zaczynają od zatankowania wozu? To niestety nie pomaga. Zaglądają pod maskę, kręcą nosami, coś tam mówią po swojemu. Widząc, że chłopaki nie mają pojęcia co się stało, nieśmiało wychodzę z propozycją, że może by tak spróbować ?na pych?. No to pchamy. Nagle widzę, że siedzący w środku podczas gdy my pchamy ? z zacięciem kręci kluczykiem w stacyjce! No nie? tak to być nie będzie. Sam wsiadam do wozu i próbuje odpalić na pych w bardziej ?tradycyjny? sposób. I to był błąd? Gdy pokazałem im jak to się robi automatycznie awansowałem na znawcę tematu i specjalistę od mechaniki samochodowej. Sposób ?na pych? nie zadziałał, więc chłopaki otwierają maskę i patrzą co by tu naprawić, zerkając co jakiś czas na ?fachowca? ? mnie. Bawimy się tak do późnego wieczora ? bez rezultatu. Naprawa samochodu trwała jeszcze dwa dni, już bez europejskiego specjalisty.

Kolejnego dnia wynajmujemy dwa osiołki i idziemy do końca kanionu. Osły mają jednak inny plan na taki piękny dzień i czasami odmawiają współpracy.

Uciekł tydzień w Todrze i czas wyruszać w stronę Fezu. Toczymy się rozpieprzonym autobusem do Merzugi. To tutaj są te znane m.in. z ?Mumi? ? pustynne wydmy.
Po wycieczce na wielbłądach i nocy w oazie na pustyni, ruszamy do Fezu. Mamy do przebycia ok.400 km. Siedzimy w dusznym i śmierdzącym autobusie przez 9 godzin!
A teraz jestem tutaj ? na lotnisku. Czekam aż groźny oficer zastanowi się czy mnie wypuścić z tego pięknego kraju. W międzyczasie Pan Niedosyt znów coś tam mruczy. Moja kolej do odprawy. Pan Niedosyt, Pani ŻDŚ ? żegnajcie! Do zobaczenia wkrótce.

Conan