Hagengebirge to wapienny masyw znajdujący się Alpach Salzburskich.
Jest jednym z największych masywów w tym rejonie i sąsiaduje z dobrze znanymi z polskiej działalności jaskiniowej Tenengebirge, Hoher Göll, Hohekönig, i Steinernes Meer. Masyw swoją wielkością znacznie przewyższa całość krasu wysokogórskiego w naszych Tatrach Zachodnich i pomimo, że był eksplorowany od ponad 60 lat przez różne organizacje jego centralna i trudnodostępna część pozostaje stosunkowo dziewicza. Natomiast rejony zrębu masywu są bardzo dobrze sprawdzone i znalezienie tam nowych obiektów będzie trudne. Przy południowym krańcu masywu położona jest najgłębszą jaskinia masywu Jagerbrunntrog ? Hohlensystem wyeksplorowana w dużej części przez polskie wyprawy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ma 1078 metrów głębokości 28 km długości. Podobnie jak sąsiednia Tantalhohle, która ma 34 km długości, są jednymi z najdłuższych jaskiń Austrii. Pomimo dużego wkładu pracy w niektóre części masywu poza wyżej wymienionymi jaskiniami w Hagengebirge było znanych tylko kilka znaczących jaskiń, w większości w formie młodych meandrów z aktywnym ciągiem wodnym. Najgłębsza z nich nie przekraczała 600 metrów. Brak dużych i głębokich jaskiń w pozostałych częściach Hagengebirge wynikał prawdopodobnie w dużej części z działalności lodowców i trudnej geologii, która nie sprzyja powstawaniu otworów i rzutuje na powstawanie jaskiń.
Pomysł pojechania w Hagen poraz pierwszy podsunął mi jeden z najbardziej znanych grotołazów na starym kontynencie Walter Klapacher. Podczas spotkania w miejscowym klubie Landesverein für Höhlenkunde Salzburg w 1999 roku zasugerował, że moglibyśmy zacząć działalność od sprawdzenia i skartowania jaskini Alvermannschacht, odkrytej przez Włochów (CAI-UGET) podczas dwóch niewielkich „nielegalnych” wypraw w połowie lat 80-tych. Wyeksplorowali oni ją do poziomu ok. -440 nie przekazując stronie Austryjackiej pomiarów. Propozycja była o tyle ciekawa, iż w sąsiednim Göllu, w którym działaliśmy od kilku lat mieliśmy problemy z uzyskaniem pozwolenia od miejscowych władz.
W Hagen pojawiliśmy się pierwszy raz w czerwcu 2001, następnie w sierpniu podczas ostatniej wyprawy w Hoher Göll przyszliśmy na lepszy rekonesans. Początkowo byliśmy przerażeni niedostępnością centralnego plato oraz odległością do najbliższej cywilizacji, która jak na dosyć skolonizowane Alpy była znacząca i praktycznie niemożliwa do pokonania w trudnych warunkach atmosferycznych. Podchodząc od drugiej strony i przekraczając granicę niemiecko – austriacką w górach znaleźliśmy w miarę dogodne podejście. Zaczęliśmy od Alvermannschacht gdzie z drobnymi problemami dotarliśmy do miejsca, w którym skończyli Włosi, początkowo jaskinia puszczała dalej, niestety wkrótce zatrzymał nas syfon, którego nie udało się ominąć. Nie udało się też rozwiązać zadatki skąd biorą się ruchy powietrza, w środkowej części jaskini. Albo wywołują je duże ilości płynącej wody albo przeoczyliśmy jakieś okna. Poza wszystkim jaskinia okazała się bardzo niebezpieczna do eksploracji, w dolnych częściach było oczywiste, że rury freatyczne wypełnione do połowy wodą nawet podczas niewielkiego deszczu wypełniają się całkowicie.
Pomimo fatalnej pogody, której następstwem była fale powodziowa zalewającą Drezno oraz Pragę i problemów w Alvermannie pozostałe wyniki wyprawy z 2002 roku były bardzo satysfakcjonujące. Odkryliśmy dwie nowe jaskinie, które dawały dobre perspektywy na dalszą eksploracje. Pierwsza z nich Jaskinia Kasztanowa była sucha, posiadała silny ciąg powietrza i rozwijała się w pożądanym kierunku. Szparka też zanosiła się ciekawie, więc w 2003 roku przyjechaliśmy pełni nadziei na duże odkrycia. Wyprawa posiadała bardzo silny skład a pogoda była wręcz idealna. Woda w jeziorku górskim poniżej obozu była ciepła jak w basenie, a podczas całej wyprawy padało zaledwie kilka razy. Skartowaliśmy ponad 2km korytarzy, praktycznie zamykając kolejne problemy w Alvermanie, Kasztanowej i Szparce. W Kasztanowej główny ciąg zakończył się syfonem na głębokości 260 metrów, w Szparce zatrzymały nas zawaliska. Jednocześnie nie odkryliśmy żadnych nowych jaskiń, których można by dalej prowadzić eksploracje. Rok 2004 był wyjątkowo suchy w każdym tego słowa znaczeniu, pomimo pięknej pogody i wielu prób wdarcia się w głąb masywu nie odkryliśmy żadnej jaskini, w której by puszczało. Najciekawsza okazała się Q1, z dobrym przewiewem, kończąca się długim liniowym zaciskiem nie do przejścia. Udało się zlokalizować kilka głębokich i wyjątkowo litych zalodzonych studni, które będziemy musieli sprawdzać w kolejnych latach obserwując stan śniegu i lodu.
Wyprawy w 2005 roku i 2006 były już dużo lepsze. Pogoda była fatalna, padał śnieg i deszcz, ale przynajmniej w jaskiniach puszczało. Ponieważ młotkiem petzla nie wiele da się skruszyć po złych doświadczeniach z poprzednich lat przyjechaliśmy wyposażeniu w lepszy sprzęt, gotowi rozkuwać wszystko gdzie jest jakikolwiek przewiew. Nie było to dla nas niezbędne gdyż na początku wyprawy odkryliśmy jaskinie, J1, której później nadano nazwę W Czerwonych Kamieniach. Położona na szczelinie W-E ponad godzinę drogi od bazy, jaskinia jest podobna, do Alvermanna i jest młodym kanionem posiadającym duży aktywny ciąg wodny. W wielu miejscach pomimo bardzo dużych wahadeł i trawersów ominiecie wody jest niemożliwe, jaskinia robi się przyjemniejsza, jeśli przez okres kilku dni nie pada deszcz. Podczas opadów woda podnosi się gwałtownie wiec jedyne, co można zrobić to przeczekać w górnych częściach meandra, co zostało już sprawdzone i przetestowane. Podczas przyborów problemem w górnych partiach jest także wypłukiwany przez wodę lód. Pomimo strącenia podczas akrobatycznych operacji wszystkich wiszących sopli, pusty worek pozostawiony w zwężeniu studni na przepince podczas deszczu został do pełna nabity grudami lodu. Czegoś takiego nikt z nas wcześniej nie widział.
Pod koniec ostatniej wyprawy znaleźliśmy także miejsce, które od biedy nadaje się na biwak. Jest bardzo suche problemem jest tylko nieduża ilość miejsca.. Obecnie jaskinia posiada trzy główne przodki: pierwszy jest na głębokości -300m i jest to inna jaskinia przecinająca J1, biegnąca na układzie szczelin N-S, główny i bardzo mokry ciąg jaskini na głębokości -580m, boczny częściowo suchy ciąg stanowiący obecne dno na głębokości ? 700m. W 2006 otrzymaliśmy od Amerykanów akumulator litowo-polimerowy, który przy wadze około jednego kilograma po osadzeniu 100 kotw dalej bez problemów wiercił wiec omijanie wody poprzez dobre poręczowanie stało się łatwiejsze. Podczas kolejnej wyprawy planujemy skoncentrowanie się na dwóch najgłębszych przodkach oraz na poszukiwaniu jaskiń z wyżej położonymi otworami.
Marek Wierzbowski
Organizatorami wypraw są SGW i SKTJ.