Nasza wyprawa, jak każda, rozpoczęła się podróżą. Grupa pociągowa wyjechała z Wrocławia 5 sierpnia. Po czterech dniach dotarliśmy do Gagry. W tym roku kontrole graniczne były bardzo łaskawe i, na szczęście, nie zaglądano do naszych, sporych bagażów. Obyło się także bez łapówek, nie licząc chciwej prowadnicy.
W Gagrze dołączyła do nas grupa samolotowa i nareszcie byliśmy w komplecie, tzn. piętnaście osób z Polski i troje Białorusinów. Za sprawą helikoptera dotarcie do górskiej bazy zajęło nam 15 minut. Tu właśnie rozpoczęła się właściwa wyprawa! Po trzech dniach transportów do biwaku w jaskini PL1, część osób poszła na kilkudniową eksplorację. Rekordzista spędził pod ziemią ponad tydzień. Sprawdzono obiecujący komin, jednak zawiódł on nadzieję naszych grotołazów. W innym miejscu przekopywano zawalisko. Wyciąganie kamieni trwało długo i było wyjątkowo niebezpieczne. Niestety kopanie nie przyniosło żadnych rezultatów. W międzyczasie badano boczne korytarze. Osoby, które znajdowały się na powierzchni zajmowały się eksploracją jaskini, znalezionej i odkopanej rok wcześniej, Piwniczki. Zjechano w niej cztery nowe studnie, z których największa Studnia Czaczołaków ma ok. 60 metrów, na jej dnie jest ciekawy meander, który zapowiada się obiecująco.
W górach byliśmy trzy tygodnie (grupa samolotowa opuściła nas wcześniej), a mimo to zabrakło czasu na zrealizowanie wszystkiego co chcieliśmy. Wiedzieliśmy, że musimy wrócić do Polski, ale nikt nie miał na to ochoty. Przed wyjazdem pozostało nam tylko zrobić transporty, depozyty i zwinąć bazówkę. Podróż powrotna minęła szybko i bezproblemowo, więc wszystkie cenne szpeje, niektóre cenniejsze od innych, trafiły do klubu. We Wrocławiu byliśmy 6 września, powrót do rzeczywistości dla każdego okazał się trudny.