W tym roku odbyła się druga już wyprawa w masyw Arabika położony na terenie Republiki Abchazji. Dzięki pomocy naszych przyjaciół z Białorusi – Siergieja Kabanova oraz Siergieja Krasko udało nam się załatwić formalności związane z wyjazdem i w końcu wyjechać.
Sekcję Matkę Naszą w tym roku reprezentowała liczna, bo aż jedenastoosobowa grupa, z której trzy osoby udały się na równoległą do naszej wyprawę do jaskini Wroniej. Natomiast pozostali stawili czoła trudnościom związanym z eksploracją jaskini Brzeska Twierdza oraz powierzchniową eksploracją białoruskiej części masywu Arabika.
Pierwszy etap podróży zakończył się w Brześciu gdzie spotkaliśmy się z trzema Siergiejami. Noc spędziliśmy na pakowaniu pozostałego ekwipunku, który przygotowali nasi gospodarze. Zabieraliśmy ze sobą wyżywienie na całą wyprawę, które zdecydowaliśmy się Krupic na Białorusi ponieważ jest tańsze, a ponadto 2 wielkie beczki służące do transportu produktów a w bazie jako zbiorniki na wodę pitną i prysznicową, koniecznie agregat prądotwórczy, wiertarkę spalinową i akumulatorową, wszelkiego rodzaju instalacje gazowe i elektryczne, namiot dla ochronnika, plandeki i dużo innych drobiazgów nie zapominając o sprzęcie jaskiniowym oczywiście..
Drugi etap naszej podróży to przejazd pociągiem relacji Brześć-Adler. Pierwsze dwa dni są do wytrzymania, ale kiedy żelazna droga naszego pojazdu zaczyna skręcać w kierunku Morza Czarnego robi się gorąco a brak klimatyzacji daje się we znaki. W Mińsku mamy godzinny postój, więc spotykamy się z Dimą Bielskim i Nataszką. Niema jak pilzner uerqel w stolicy Białorusi, zwiedzamy okolice dworca, które wydają być się bardzo czyste i zadbane.
Po drodze, u licznie występujących na peronach babuszek zaopatrujemy się w wszelkiego rodzaju produkty chłodzone, gotowane, pieczone i oczywiście wędzone. Na temat tych ostatnich w naszej grupie zdania okazały się być podzielone;) z uwagi na ich intensywny zapach, który następnie rozchodził się po całym naszym wagonie klasy plackarta.
Droga przez Rosję niesamowicie się dłuży, dlatego postępowaliśmy zgodnie z naszą już sprawdzoną metodą.
Kolejny etap to Adler- chcieliśmy jak najmniej czasu spędzić w tym miejscu i czym prędzej udać się na granice, ponieważ nie wiedzieliśmy, co nas czeka i jak odbędzie się odprawa?
Do granicy docieramy dwoma samochodami- ja z Kojotem jedziemy z bardzo sympatycznym Armeńcem z naszym całym bagażem a pozostali marszrutką na lekko.
Na granicy panuje zamieszanie, ponieważ nie ma przejścia dla samochodów- jest przejście tylko dla pieszych i kolejowe?. Więc cały nasz bagaż musimy przepakować na wynajęte taczki, którymi za wytargowaną cenę tragarze przewiozą go do Abchazji. Na taczkach wozi się dosłownie wszystko: do Abchazji wszelkiego rodzaju materiały budowlane, wyroby, żywność a w drugą stronę płody rolne, pomidory, ogórki, cebule czy też orzechy.
Nasza obecność na granicy wywołuje zakłopotanie wśród pograniczników rosyjskich, którzy nie bardzo wiedzą czy mogą nas wypuścić? sytuacja jednak rozwiązuje się na naszą korzyść i po krótkim oczekiwaniu przechodzimy do strefy bezcłowej a potem mostem nad rzeką Psoł na granicę Abchazką gdzie oczekuje nas już Siergiej Krasko z kompletem odpowiednich dokumentów.
Po chwili jedziemy wynajętym busem do miasteczka Gentiadi położonego niedaleko granicy. Na miejscu korzystamy z usług zaprzyjaźnionego już z nami Vateka, który oferuje tanie noclegi dla speleologów i pomaga przy organizacji wyjazdu w góry.
Nad morzem spędzamy dwa dni następnie wyruszamy w góry: dwie wyprawy, dwa samochody i dużo, dużo sprzętu.
Po drodze najpierw nasz, mniejszy nieco gruzawik łapie gumę i konieczny jest postój następnie zaś łapie nas oberwanie chmury i w efekcie na górę docieramy przemoczeni do ostatniej suchej nitki? Takie powitanie zgotowała nam Arabika!!!
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w Bałaganie, aby zaopatrzyć się w ser i pożegnać z Krzysiem, Marcinem i Maćkiem, których droga autem kończy się w tym miejscu- dalej pójdą pieszo do samej bazy przy jaskini Wroniej. My jedziemy jeszcze kilka kilometrów do miejsca gdzie kończy się droga?
Rozładowujemy auto i szybko ustalamy: ja z Daną zostajemy wyznaczeni do pozostania razem z depozytem na noc natomiast reszta ekipy zabiera ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i udaje się w kierunku naszej bazy.
Pod wieczór wypogadza się a słońce i chmury dają niesamowity pokaz gry świateł, po czym giną w ciemnościach nocy?
Nazajutrz szykujemy śniadanie a po pewnym czasie zaczynają przybywać siły transportowe z bazy. Pakujemy, więc po kolei cały nasz dobytek i w drogę do bazy. Na miejsce przybywa też Edik (nasz ochronnik) ze swoim kolegą, i końmi które mają zanieść cięższe rzeczy takie jak agregat, karbid itp. Transporty do bazy trwają dwa dni- jest to doskonały sposób na przyzwyczajenie organizmu do przebywania w górach.
Po drodze do bazy okazuje się, że w górach po zimie zostało jeszcze bardzo dużo śniegu, wiele więcej niż w zeszłym roku, a na miejscu, że jaskinia Brzeska Twierdza- przedmiot naszych zainteresowań znajduje się ok. 8-10 metrów pod jego powierzchnią.
Organizacją bazy zajął się Siergiej Kabanov natomiast nasza grupa przystąpiła do działania: na początku z uwagi na brak możliwości działania w BK postanowiliśmy skupić się na eksploracji powierzchniowej okolic bazy oraz kotła pod Arabiką a także chcieliśmy sprawdzić nasze zeszłoroczne problemy.
Dzień za dniem mija i mimo naszych codziennych wyjść w góry nie udaje nam się znaleźć nic interesującego? do czasu.
Dzieląc się na grupy działamy w różnych składach, a codziennie jeden z nas zostaje w bazie jako dyżurny.
W jaskini błotnej, którą Kojot odkrył w zeszłym roku, w miejscu gdzie kopaliśmy w glinie napotykamy głębokie jeziorko, więc na ten czas zamykamy temat i idziemy szukacz dalej.
Zaglądamy do wielu dziur w tym rejonie, ale nic nie zapowiada się ciekawie i dopiero Siergiej Krasko znajduje interesujący problem?
Jest to wejście do systemu studni usytuowanych w kotle pod Arabiką, częściowo wypełnionych śniegiem? Jest tam kilka obszernych sal, ale wszystko kończy się zawaliskami, które mimo naszej pracy nie puszczają dalej.
W tym czasie druga grupa odkrywa i sprawdza otwory jaskiń PL 1 do PL 5, gdzie PL1 oraz PL 5 przedstawiają dalsze perspektywy eksploracyjne.
Po ponad tygodniu naszego pobytu w bazie zostaje namierzony i odkopany otwór jaskini Brzeska Twierdza.
Jaskinia miała być już zamknięta, ale postanowiliśmy dotrzeć do dna i sprawdzić jeszcze dwa miejsca.
Na pierwszą akcję wybieram się z Jackiem. Wieszamy liny do tzw. Kloaki Kraska i wychodzimy na powierzchnie. W jaskini jest sporo wody, dużo więcej niż w zeszłym roku, szczególnie wieczorem i w nocy, kiedy do wnętrza dociera woda z wytapiającego się w dzień śniegu. Drugi zespół tj. Kojot i Paweł (Rudy) wchodzą do jaskini nazajutrz z zamiarem dotarcia do dotychczasowego dna jaskini. Zaczynają poręczowa od Kloaki w dół. Kloaka jest to mała salka, w której niemalże z każdego miejsca w ścianach i w stropie kapie woda, co powoduje, że jednomyślnie stwierdzamy, że nazwa jest jak najbardziej trafna. A dalej jest już tylko gorzej. Ok. trzy godziny później wyruszają Danka, Piotrek i Misiek Składzień niosąc sprzęt biwakowy dla pierwszego zespołu.
Tego dnia akcja się załamuje? zbyt dużo wody w jaskini i słaba znajomość tej części zmuszają naszych kolegów do wycofu. Powtórka tej akcji następnego dnia również nie przynosi rezultatu a działanie w tych partiach jaskini przy tak dużej ilości wody staje się niebezpieczne, dlatego decydujemy się przerwać nasze działania. Poza tym okazuje się, że jaskinie PL 1 i PL 5 puszczają dalej i trzeba skierować większe zasoby na ich eksploracje.
W góry ruszają kolejne zespoły na dwie zmiany (dzień i noc). Otwór jaskini PL 1 widoczny jest z bazy i położony ok. 200 m powyżej naszych namiotów i otworu Brzeskiej Twierdzy. Natomiast PL 5 leży po przeciwnej stronie zbocza a dojście do niej zajmuje ok. 45 min. Ekipy powracają z uśmiechami na twarzach! Znaczy się, że puszcza?
W tym czasie tak się złożyło, że nie bardzo miałem, z kim wyjść do Brzeskiej Twierdzy sprawdzić jeszcze jeden problem w drugiej studni na głębokości -60m, o którym powiedział mi Siergiej Krasko…
Kolejnego dnia po śniadaniu udaje mi się namówić Siergieja Kabanova i wyruszamy w celu dokładnego sprawdzenia meandra wpadającego do drugiej studni, z którego dość silnie wieje. Ponoć miejsce to było już sprawdzone, ale nikomu nie udało się przejść dalej. W jaskini w partiach przy otworowych tj. w 200 metrowej rurze opadającej pod kątem ok. 30 stopni w dół, prowadzącej od otworu do pierwszej studni oraz w drugiej studni i łączącym je meandrze wieje bardzo silny wiatr. Natomiast dalej zanika wszelki przewiew i w niższych partiach niema go w ogóle. Pojawia się dopiero w Wielkiej Sali na dnie jaskini.
Wejście do meandra w drugiej studni było wcześniej poszerzone a zaraz za krótkim przewężeniem korytarz wpada do małej salki w kształcie dzwonu, z której odchodzi ciasny meander o głębokości kilku-kilkunastu metrów. Dalsza droga prowadzi górą tego meandra- do momentu gdzie dwie wanty zaklinowane w szczelinie zamykają korytarz. Pierwszego dnia próbujemy je bezskutecznie usunąć i w efekcie udaje się stworzyć niewielkie przejście, przez które przedostaje się dalej- ciasno, ale puszcza. Około 20 metrów poziomego korytarza, w którego spągu biegnie szczelina wpadająca do meandra, ciasne przejście w górę i otwiera się salka z naciekami (na razie jest to jedyne miejsce w tej jaskini gdzie występują tego typu formy). Z tejże sali kontynuuje się dalej korytarz jednak jest bardzo ciasny a dalszą drogę uniemożliwiają stalaktyty? jednak gdzieś między nimi wyczuwam silny przewiew a w oddali rysuje się mały otwór- czyżby studnia???? Tego dnia więcej nie udało nam się zdziałać, ale pełni optymizmu, z zamiarem powrotu tutaj następnego dnia wracamy z Siergiejem na powierzchnie.
Kolejny dzień to oczywiście powrót do meandra w drugiej studni Brzeskiej Twierdzy. W dalszym ciągu działamy we dwóch z Siergiejem Kabanovem, pełni nowych sił mamy zamiar oczyścić przejście i sprawdzić, czym jest ta mała dziurka na końcu zagruzowanego korytarza. Po kilku godzinach robót mamy oczyszczone ok. 10 metrów bieżących nowego przejścia i jest już na tyle miejsca żeby wrzucić kamień? próbuję jeszcze raz i pudło?, ale zaraz? Jest! Udało się kamień wpada w dziurkę odbija się i leci w dół!!!! Studnia!!! Tam musi być studnia!!!
Taki rozwój sytuacji dodaje nam sił, pospiesznie zjadamy konserwę rybną z sucharkami popijamy czajem i powrotem do pracy!!! Tego dnia stawiamy sobie za cel udrożnienie przejścia do krawędzi studni i oczywiście wrzucić kamień by sprawdzić orientacyjną głębokość.
Po kilku następnych godzinach pracy na zmianę wrzucamy kamienie i słuchamy jak długo lecą? wejście do studni znajduje się pod płaską płytą zdobioną naciekami, zaraz poniżej (ok. 2 metry) półka a dalej studnia.
Na powierzchnie wracamy ok. 40 min przed godziną alarmową, przy otworze czekają na nas zaniepokojeni koledzy, jednak, gdy wychodzimy na powierzchnie wszystko jest jasne? Kak rezultat? -pyta Siergiej Krasko?.
Nazajutrz dołącza do nas młodziutki Losza, który właściwie dopiero się szkoli, jednak mimo to pod ziemią pracuje z całych sił? Siergiej z Loszą poprawiają dojście do studni, ja usuwam wszystkie luźne wanty, bije spita, wieszam linę i powoli przeciskam się pod płytę? 2 metry niżej ląduje na półce w dość obszernej studni a pode mną otwiera się coś w kształcie śruby napędowej statku. Z jednej strony wpada meander, którego szczytem dostaliśmy się do naszej studni-( ma on w tym miejscu ok. 2 metry szerokości i 12 wysokości) i przecina ją znikając za krawędzią studni. Następny spit, przychodzi Losza, i zjeżdżamy w dół.
Chwile rozglądam się niepewnie? czy to już koniec??? Nie!!!!! Wołam Losze?. Słuchaj? wrzucam kamień w szczelinę i słuchamy jak leci? Następnego dnia poszerzamy szczelinę tak, aby mógł zmieścić się człowiek i jedziemy w dół?
Kolejna studnia ma ok. 10 m głębokości a na jej dnie znajduję od razu kontynuację meandra i następną studnie. Tego dnia oczyściliśmy dojście do następnej studni z want i wróciliśmy na powierzchnie.
Na tradycyjne pytanie
?Kak rezultat? rzucamy tradycyjną odpowiedź
? Normalno, naszli jeszczo odin kolodziec?
Kolejny dzień i kolejna akcja, tym razem dołączają do nas Siergiej Krasko i Komorov oraz Liana z Moskwy, która dość często odwiedzała nasz obóz, w przerwach między wejściami do jaskini Wroniej.
Kolejny zjazd 12 m i lądujemy na dnie meandra, którego szerokość w tym miejscu sięga już 3 metrów a wysokość nawet 20 m.
Nad naszymi głowami wiszą wanty wielkości samochodów osobowych i takie same leżą na dnie, wspinamy się na szczyt zawaliska, potem z solidną porcją rumoszu zsuwamy się w dół a tam jeszcze jedna studnia?.
Ląduje na dnie i czekam na pozostałych rozglądając się po okolicy? dnem studni przepływa woda, która ginie w kolejnym meandrze i dopiero w tej chwili zauważam jak dalej biegną korytarze. Wspinaczka po pochylni i ok. 20 m dalej znajduję wejście do następnej studni.
Tego dnia nie mamy odpowiedniej ilości lin, aby zjechać i sprawdzić, co dalej. Studnia zapowiada się bardzo obiecująco, więc postanawiamy za wszelką cenę wrócić tu jeszcze tego roku.
Wyprawa dobiega końca i aby pójść jeszcze raz do dziury decydujemy o przesunięciu powrotu nad morze o jeszcze jeden dzień.
Na ostatnią akcję do Brzeskiej Twierdzy wyruszam z Lianą. Chcemy zjechać odkrytą studnie, sprawdzić, co dalej i pomierzyć to, co znaleźliśmy do tej pory.
Na przodek docieramy dość szybko i sprawnie, po drodze robiąc jeszcze kilka zdjęć. Wieszamy linę zaczynając od dużej wanty potem dwa spity i w dół. Zjazd odbywa się w kontakcie ze ścianą, studnia jest obszerna, okrągła i bardzo ładnie myta. W połowie jej głębokości ze ściany wypływa mały wodospad a na przeciwległej ścianie widać duże okno. Głębokość 25 metrów, na dnie jeziorko i meander, do którego żeby się dostać trzeba wspiąć się na zawalisko a dalszą drogę oczyścić młotkiem z wystających ze ścian brzytw. Dalej robi się nieco szerzej i zakręca lekko w lewo. Za zakrętem wpada do kolejnej studni?
Tym razem jest to już poważna sprawa. Samo dojście do studni jest dość ciasne i przed zjazdem należy je dokładnie oczyścić, natomiast sama studnia jest najgłębszą z do tej pory odkrytych i szacujemy jej głębokość na ponad 60 metrów. Wygląda na to, że jest również najobszerniejszą studnią w nowych partiach jaskini Brzeska Twierdza. Zadowoleni, że to nie koniec jaskini zabieramy się do mierzenia i powrotu na powierzchnię. Tym samym mamy temat na kolejną wyprawę w masyw Arabika.
Gdy wychodzimy jest już wieczór, część obozu jest zlikwidowana i przygotowana do transportu, jemy ostatnią kolacje tego roku na Arabice, i jest nam troszeczkę żal, że trzeba wyjeżdżać?
Podobny rezultat został osiągnięty w jaskini PL 1, zespoły wychodzące codziennie przynosiły dobre wieści, jednak o tym może ktoś inny opowie?
Pogoda na Arabice dopisała i w tym roku tylko jeden dzień był pochmurny i pokropił deszcz (nie licząc dnia wjazdu na plateau) natomiast, cały czas było ciepło a temperatura tylko w nocy spadała do okolic 0 st. C. Udało nam się nawet nie chorować w porównaniu z rokiem ubiegłym a atmosfera w bazie była całkiem miła. Odwiedzaliśmy się nawzajem z ekipą z Wroniej dzieląc się naszymi osiągnięciami i sukcesami. Myślimy już o zorganizowaniu następnej wyprawy, ponieważ każdego z nas nurtuje pytanie, co jest za następną studnią i jak daleko w głąb ziemi prowadzą nasze jaskinie?