Słowenia 2008

Dodał sylwia, 27 października 2009 Kategorie: Działalność zagraniczna Brak komentarzy

Tej wiosny długi ?łykend? majowy zapowiadał się bardzo ciekawie i mimo braku ściśle ustalonego ?speleoprojektu? dostarczył nam wiele niezapomnianych wrażeń.

26 kwietnia 4 samochody wiozące 18 członków i sympatyków Sekcji Grotołazów Wrocław wyruszyły z ?rodzinnego miasta?. Czechy i Austrię minęliśmy niczym województwa wielkiego państwa europejskiego, a granice dały się odczuć jedynie jako zwężenia na drodze

Podczas wyjazdu zwiedziliśmy dwa rejony krasowe Słowenii: Alpy Julijskie oraz Wyżynę Kras. Nasz pierwszy kamping znajdował się w podalpejskiej miejscowości Tolmin. Pierwszy dzień pobytu minął na planowaniu akcji na najbliższe dni. Niezbędne było porozumienie się z przedstawicielem miejscowego klubu grotołazów w celu uzyskania planów jaskiń oraz otrzymania przyzwolenia na działalność jaskiniową w tym rejonie.

Plany zostały ustalone. Aby nie atakować jaskiń w stylu ?chińskiej partyzantki? czyli małymi grupkami po kilka milionów, podzieliliśmy się na 2 grupy jaskiniowe. Podczas gdy jedni w poszukiwaniu syfonu na dnie błądzili w labiryntach jaskini Poloszka jama, druga ekipa korzystając ze słonecznej pogody postanowiła zdobyć szczyt Monte Canin (2587m n.p.m.) (masyw znany z opisów wielu wypraw jaskiniowych). A potem była zmiana i…;) tak mineły dwa kolejne dni.

Następnym celem był system jaskiniowy Mała Boka-BC4. Tym razem obie ekipy ruszyły jednego dnia w pewnym odstępie czasowym. Jaskinie zaatakowaliśmy dolnym otworem, w którego sąsiedztwie znajduje się wodospad Boka o wysokości 106 m. Plan był prosty: idziemy tak daleko aż stwierdzimy, że już chcemy wracać. Niestety zanim ktokolwiek pomyślał o odwrocie dalszą drogę uniemożliwił syfon. Jak się okazało poziom zwierciadła wody w tym miejscu podnosi się po niespełna godzinie po wystąpieniu opadów atmosferycznych.

Nadszedł czas na opuszczenie alpejskich krajobrazów, a wśród nich meandrów i kanionów krasowej rzeki Socza.

Dalsze plany jaskiniowe realizowaliśmy na Wyżynie Kras. Od nazwy tej wyżyny pochodzi nazwa ?kras?, tam też powstała terminologia opisująca zjawiska krasowe.

Plany były naprawdę rozmaite: podziemne spływy na pontonach, ponad 200 metrowe otwarte studnie krasowe, zwiedzanie jednych z najpiękniejszych jaskiń na świecie udostępnionych ogólnemu ruchowi turystycznemu. Plany te zostały wykonane niemal w 100 %.

Odwiedziliśmy całą naszą bandą Jaskinie Szkocjańskie, a w nich m.in.kaskady i wodospady podziemnej rzeki Reka.. Kolejka górnicza w jaskini Postojnej zawiozła nas do ?lasu stalagmitowego?- gdzie betonowymi chodnikami przechadzaliśmy się wśród tysięcy różnorodnych form naciekowych. Części z nas udało się odwiedzić jaskinie Kriżną Jama. Jaskinie tą zwiedza się na pontonach przenosząc je przez kolejne bariery i misy martwicowe. Ruch turystyczny w jaskini Kriżna Jama jest mocno ograniczony – do 1000 osób na rok. Dla porównania Jaskinie Postojną w sezonie odwiedza kilkaset osób dziennie.

Ale dość już tej turystyki. Ekipa znużona schodkami, chodnikami, barierkami i całymi oddziałami turystów żądna ?iskierki adrenalinki? chętnie przyodziała zabłocone kombajny. Znowu podział na 2 grupy: ?ekipa pontonowa? wybrała się na podziemny rejs w jaskini Zelske jame, ?ekipa wertykalna? zaatakowała dwustumetrową studnię w jaskini Lipickie Brezno. Na ostatni dzień przed wyjazdem została jaskinia Kaczna Jama. Miała ona być jedną z większych atrakcji wyjazdu i stała się przysłowiową ?wisienką na torcie?. Ponad 200 metrów zjazdu obszerną studnią do połowy głębokości porośniętą mchami pozostawiło niezapomniane wrażenia. Co ciekawe na dno docierało światło dzienne. Tam zaczynał się obszerny poziomy korytarz, w którym co parę metrów wyrastały kilkumetrowe stalaktyty i stalagmity. Korytarz ten prowadzi do podziemnej rzeki jaskiniowej do której pokonania używa się pontonów.

Czas wracać. Niechętnie się pakujemy, niechętnie wsiadamy do aut. Ciężko będzie wrócić do codziennych obowiązków. Wieczorne ogniska stworzyły przyjemną rodzinną atmosferę, a moc wrażeń skutecznie zapobiegła waśniom. Oby jak najwięcej takich wyjazdów.

Misiek