Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Dodał Ewelina Raczyńska, 23 grudnia 2013 Kategorie: Aktualności, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Pierwszy wyjazd kursowy…Marianówka’13

Do Marianówki zjeżdżaliśmy się stopniowo, samochód po samochodzie już od ósmej rano w sobotę 14 grudnia. Miejsce przed domkiem znikało coraz to szybciej a krzaki uginały się pod ciężarem samochodów. Wszędzie wokół życie jak gdyby stanęło przyprószone białą pierzyną. Nieustający wiatr i chłód przypominał nam, że jesteśmy w górach. W oczekiwaniu na rozpoczęcie działań i przybycie kadry szkoleniowej udaliśmy się w poszukiwaniu sławetnej skały, na której zapowiadał się jutrzejszy trening. Oczywiście biorąc sobie do serca głęboko przysłowie „kto drogę do domu skraca ten zawsze później wraca” poszliśmy skrótem i wylądowaliśmy na prywatnej posiadłości z ogromnym psem. Szczęście, że właściciel był blisko i przywołał rozjuszoną bestię do nogi. Gdy uszliśmy z życiem udaliśmy się drogą w głąb lasu. Po niedługiej chwili ujrzeliśmy cel naszej podróży – skała. Oględziny nie zajęły nam długo i czem prędzej wróciliśmy do domku, który na całe szczęście okazał się już otwarty. Wszyscy rozkładał swoje rzeczy szukając miejsca na wieczorny nocleg a także badając  tajemnicze zakątki domku. Oczywiście odczytaliśmy regulamin, aby każdy wiedział, które lufciki od kominka należy dokręcać,
a jakie odkręcać, aby było ciepło. W pokoju noclegowym na poddaszu ugościła nas gorąca temperatura 6?C.

W międzyczasie liny w magiczny sposób rozwiesiły się same w szopie tuż obok domu. Podzieliliśmy się na dwie grupy i zabraliśmy żwawo do nauki w temperaturze około zera. Grupa, która w danym momencie nie walczyła z wiążącymi się wokół szyi linami praktykowała pod czujnym okiem doświadczonego kolegi zawiązywanie węzłów. Kominek żwawo pyrkał i zaczynało robić się ciepło. Po kilku godzinach niezmordowanego treningu nastąpiła zmiana grup,a następnie ich wymieszanie. Tak ćwiczyliśmy aż do zmroku,
a gdy on nastąpił przy sztucznym oświetleniu. Około godziny 17:00 nasi dzielni szkoleniowcy byli już zmęczeni tak samo jak ich kursanci więc wszyscy udali się na zasłużony obiadek i popitek. Po sowitym posiłku ( niektórzy nawet ugotowali potrawkę z kurczaka w sosie śmietanowo pieczarkowym podawaną na ryżu) zaczęła się integracja! Gier planszowych, rozmów, uścisków, tańców ,ognisk i ostrych papryczek nie było końca! Obowiązkowo został odśpiewany hymn sekcji ….Jak to po ciężkim dniu bywa wszyscy udali się na spoczynek, aby kolejnego dnia wstać pełni sił i gotowi do walki w prawdziwym terenie pełnym niebezpieczeństw!

Magdalena Szpunt

Obóz tatrzański Lipiec 2013

Dodał Ewelina Raczyńska, 15 lipca 2013 Kategorie: Bez kategorii, Działalność, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Obóz tatrzański Lipiec 2013

Był deszczowy sobotni wieczór jak dojechaliśmy do Truchanówki w Zakopanem. Część osób w pokoju zwanym Trolownią (po kilku dniach bagienna woń wypełniła pokój, stąd zapewne nazwa) już żwawo worowała liny, przygotowując się na pierwszą wyprawę w tatrzańskie dziury, gdzie każdy chociaż raz miał obowiązek zaplanować akcję, poręczować i zdeporęczować drogę w jaskini. Z planami w rękach liczyliśmy więc dokładnie karabinki i długość lin potrzebnych na wykonanie akcji. Kiedy każdy z trzech zespołów był już gotowy, łyczek piwka lub czegoś mocniejszego, coś na ząb i spać. Rano pobudka około 6tej rano, każda grupa zwarta i gotowa ruszyła w drogę ze swoim instruktorem.

Pierwszego dnia pogoda w Tatrach nas nie rozpieszczała, padało i po błotnistych szlakach niełatwo było iść, ale daliśmy radę, bo kto jak nie my żądni przygód kursanci. Jak zazwyczaj na poprzednich wyjazdach byliśmy w pełni sił, żeby gadać i śpiewać, sącząc procentowe napoje do rana, tak tym razem niemal każdy zmęczony i brudny po powrocie, marzył tylko o ciepłym prysznicu i łóżku. Tylko niezmordowani instruktorzy siedzieli do późnych godzin nocnych snując opowieści o eksploracjach i innych ekscesach.

W poniedziałek ?Dzień Świstaka?… Znowu pobudka wcześnie rano, podejście pod górę, żeby później zjechać kilkaset metrów w dół wielkimi (jak dla nas kursantów) studniami, podziwianie ogromnych podziemnych przestrzeni, żeby na koniec wrócić po linach w górę, zejść z gór i wrócić do bazy przed godziną alarmową. We wtorek chwila regeneracji na szkoleniu z miłym panem z TPN-u o tym co nam wolno, a czego nie oraz garść ciekawych informacji o Tatrach i topografii. Potem laba, a że pogoda wyjątkowo nam dopisała to każdy korzystał jak miał ochotę z wolnego czasu, część relaksowała się w promieniach słonecznych na terenie parku, a część z nas zajęła się praniem ubrań6 i suszeniem kombinezonów. Wieczorem piwko, grill i luźne pogawędki i oczywiście szykowanie lin i sprzętów na kolejną akcję. Znów trzy dzielne drużyny zmierzały na kolejny podbój Hadesu.

Pogoda była piękna chociaż upał przy wchodzeniu pod górę trochę dokuczał. Obładowani jedzeniem, szpejami, szliśmy w karawanie niczym wielbłądy. Jedna z grup zabrała nawet gitarę i w jaskini pod Wantą miał miejsce koncert unplugged Urban & Company pod batutą Krzysztofa Furgała. Przygoda i doznania niesamowite! A rano znów to samo, ale dzielnie zmobilizowaliśmy się i ruszyliśmy naprzód. Po wyjściu z dziury gdzieś w oddali ciemne chmury straszyły burzą, więc czym prędzej zaczęliśmy schodzić w dół.

W piątek rano kolejna i ostatnia już na tym wyjeździe akcja. Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła drużyna po skale ospale – tak można by opisać piątkowy poranek w dużym skrócie, ale aż tak źle nie było, determinacja i bliskość celu czyli przejście pięciu jaskiń dodała energii i pomimo bólu tu i ówdzie dzielni kursanci ze swoimi kapitanami na czele wieczorem wrócili z tarczą, a nie na tarczy, mogąc wypowiedzieć słowa Veni,Vidi, Vici.

Następna taka akcja zimą, oby też wszystko poszło tak sprawnie i wesoło.

Kursanci

Wojcieszów 16-17 marca 2013

Dodał wojtek, 29 marca 2013 Kategorie: Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Wojcieszów 16-17 marca 2013

Na wiadomość, że na trzeci wyjazd kursowy wybieramy się po raz kolejny do Wojcieszowa, od razu pojawiły się uśmiechy na naszych twarzach. Po ostatnim wyjeździe kursanci bardzo polubili to miejsce ze względu na dużą ilość jaskiń w okolicy, no i Dziuśkowa Chata okazała się bardzo przytulna. Lecz tym razem nie dane nam było chodzić po jaskiniach. Instruktorzy przygotowali dla nas dwa dni ćwiczeń na linach. Nie byliśmy tym szczególnie zachwyceni bo ani tam ciasno, mokro ani brudno tak jak w jaskini, no ale cel był jasno określony – mieliśmy nauczyć się poręczować.

Standardowo najgorliwsi kursanci przybyli już w piątek i tak jak ostatnio udało się nam nie zaspać na sobotnie zajęcia. Widać poranne wstawanie weszło już nam w krew. W sobotę pogoda nam dopisała, bezchmurne niebo, słońce i delikatny mróz sprawiły, że z przyjemnością ruszyliśmy do kamieniołomu. Tutaj nasi ukochani instruktorzy przygotowali dla nas cztery trasy, którymi mieliśmy zejść, a następnie zdeporęczować i zaporęczować od nowa. Na wytrwałych czekało na dole ognisko i kiełbasa, co skutecznie łagodziło opór kursantów w chodzeniu po linach. Po powrocie do bazy instruktorzy przygotowali dla nas ćwiczenia w wiązaniu węzłów. Wiązanie węzłów zainteresowało nas tak bardzo, że zeszło nam na tym z dobre 3 godziny.

Pogoda w niedzielę nadal była niezła, ale niestety pojawił się porywisty, mroźny wiatr co sprawiło, że do kamieniołomu wyruszyli najwytrwalsi. Zadanie to samo co dzień wcześniej tylko, że w ramach urozmaicenia na ścianie pojawił się trawers. Tym razem kursanci ochoczo ruszyli na skałę i dzielnie na niej wytrwali pomimo targającego wiatru. Było nas tylko ośmiu, więc morale było dużo wyższe niż dzień wcześniej i mogliśmy liczyć na wzajemną pomoc. Wisząc na linach i przekrzykując wiatr udzielaliśmy sobie nawzajem cennych wskazówek, co niejednemu z nas pomogło pokonać trasę dużo szybciej. Niedzielne zajęcia skończyliśmy nieco wcześniej, ponieważ czekało nas jeszcze sprzątanie bazy.

Jak zwykle ze smutkiem opuszczaliśmy Wojcieszów, ale na szczęście nie trwał on długo bo już czekamy na następne zajęcia, które odbędą się na Jurze!

Wojcieszów 2013

Dodał wojtek, 11 marca 2013 Kategorie: Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Wojcieszów 2013

Wszyscy kursanci z niecierpliwością czekali na swoją pierwszą akcję jaskiniową. Tak wielką, że co niektórzy do Wojcieszowa przybyli już w piątek i racząc się rozgrzewającymi trunkami i opowieściami instruktorów o lokalnych jaskiniach, oczekiwali sobotniego poranka w siedzibie Speleoklubu „Bobry” Żagań. Tym razem piątkowa ekipa nie zawiodła i nie zaspaliśmy. Wprowadzając w niemałe zdumienie pozostałych kursantów, kiedy to w sobotni ranek przywitaliśmy ich w drzwiach o umówionej godzinie. Zaskoczyli nas także instruktorzy, przygotowując dla nas wyjście do Szczeliny Wojcieszowskiej, która to do łatwych jaskiń nie należy. Jak się później okazało byliśmy pierwszymi kursantami, których tam zabrali. Czytaj dalej

Manewry w Marianówce 2013

Dodał wojtek, 3 lutego 2013 Kategorie: Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Manewry w Marianówce 2013

Z utęsknieniem doczekaliśmy się naszych pierwszych zajęć praktycznych, w terenie. Aby nie zaspać na sobotnie zajęcia, niektórzy z nas zjawili się na miejscu już dzień wcześniej, ale na zajęcia i tak…zaspaliśmy. Podyktowane było to ważnymi elementami szkolenia tj.: kurs szklenia szyb kominkowych, zbieranie chrustu w lesie i nauką rozpalania ognia. Czytaj dalej

Pierwsze błoto jaskiniowe

Dodał wojtek, 26 marca 2011 Kategorie: Działalność szkoleniowa Brak komentarzy

Pierwszy wspólny wyjazd kursantów to dla każdego ?młodego eksploratora? wydarzenie niezwykłe i długo oczekiwane. Bo jak tu nie czuć ekscytacji, gdy wielu godzinach spędzonych na wykładach, w własnych ustach można poczuć smak jaskiniowego błota. I to jeszcze w doborowym towarzystwie. Wojcieszowskie jaskinie nie zawiodły naszych ?kursantowskich? oczekiwań, a przed osobami, które miały okazję znaleźć się pod ziemią po raz pierwszy zapewne obudziły potrzebę znalezienia się w tym niezwykłym świecie po raz kolejny. Na pewno wszyscy koledzy i koleżanki kursowi zgodzą się ze mną, że pokonywanie zacisków przyniosło nam sporo satysfakcji i tematów do rozmów na kolejnych kilka tygodni. Ale nie samymi jaskiniami grotołaz żyje, toteż kadra instruktorska zaplanowała dla nas niezwykle interesujący zjazd do szybu kopalnianego ?Luisa?.
Krył on w swoich korytarzach przepiękne kolorowe nacieki minerałów, o których Marek opowiadał z taką pasją, że każdy zapragnął w głębi serca zostać geologiem ? . Szyb krył w sobie niespodziankę także dla fanów motoryzacji, a ściślej rzecz ujmując zwolenników fiatów 126p? Wyjście z szybu zapewne również niektórym pozostanie w pamięci, a przede wszystkim fakt, że przyszły grotołaz musi być w dobrej kondycji ?

A ja sama spoglądając na pozostałości błota jaskiniowego na niektórych częściach garderoby, które pozostanie trwałą pamiątką po wspominanym wyjeździe, z niecierpliwością oczekuję kolejnej wyprawy…