Rusza nowy kurs!

Dodał Aleksandra Bacik, 3 marca 2024 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Działalność szkoleniowa, Ważne Brak komentarzy
Rusza nowy kurs!

Cześć!
Nie mogliście uczestniczyć w spotkaniu informacyjnym w sprawie kursu?
Nic straconego!
Przyjdźcie na pierwszy wykład do siedziby naszego klubu (góralska 38 – od tyłu kamienicy) już w najbliższy wtorek (05.03) na godzinę 19:00 lub napisz już dziś na sgw@sgw.wroc.pl po więcej informacji.
Do zobaczenia! 

fot. Andrzej Wyczółkowski

Odszedł Włodziu Kucia

Dodał Aleksandra Bacik, 8 stycznia 2024 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii Brak komentarzy

Moi Kochani,

Rano przyszła wiadomość od Zająca (Ola Augustyn) że zmarł nasz drogi przyjaciel Włodziu Kucia, zwany również Wodzinkiem. Włodziu ubarwiał nasze życie sekcyjne przez jakieś 30 lat by następnie zniknąć prawie że w zapomnieniu na następne 20 lat.


Już jako kursant Włodziu dal się poznać jako nieprzeciętna osobowość, kiedy to pojawił się na szkoleniu kursowym w Olsztynie w hełmiku naftowym. W owym to czasie nie miał w sobie jeszcze twardości grotołaza i miał porządne trudności z wyjściem ze Studniska. Pejter powiedział mi ze jak go wspomagano w wyjściu to jakoś drabinka pomiędzy szczebelkami zaplątała mu się w ow hełm naftowy.

Tadzio Bryś jest osoba, która pierwsza dostrzegła nieprzeciętne walory we Włodziu i z tego powodu zrobiliśmy wyjazd w skałki Kroczyckie z Włodziem, który pochodzi z tamtych stron. Włodziu skierował nas do grupy skałek 30 do 50 m wysokich, gdzie przez większość dnia wspinaliśmy się z dolna asekuracja. Na jednej z dróg Włodziu dzielnie wystartował na pierwszego i gdzieś w połowie ścianki się zatrzymał a następnie wycofał. Kiedy doszedłem do tego samego odcinka musiałem się dobrze skoncentrować na przejściu i miejsce wydało mi się 5+. Był tam również stary hak. Podczas gdy Włodziu przechodzi przez to miejsce z górna usłyszeliśmy po raz pierwszy sławne „uwiezglem, uwiezglem..”. Tadziowi udało się wybić ów hak, a następnie powiedział ze wysłaliśmy kursanta na szóstkę na pierwszego!

Okazało się potem że właściwe skałki to skałki Rzędkowickie, do których doszliśmy następnego dnia wieczorem. Tam wszyscy wędkowali i nikt nie słyszał o dolnej asekuracji.

Jakiś czas popłynął i Włodziu się rozwijał, ciągle był cichym do rany przytul człowiekiem, ale w jaskiniach w trudnych miejscach zaczynał się pojawiać demon jako żywe wcielenie przedostatnie zwrotki alfabetu sekcyjnego. W czasie jednego z re-transportów ze Śnieżnej właśnie wyszedłem ciągnąc szpej, kiedy pojawiła się grupa Warszawiaków, bo przyszedł ich czas. Włodziu był za mną i właśnie zbliżał się do zakrętu na lodospadzie, bardzo ciasnym tego roku. Zawołałem warszawskie panienki do otworu mówiąc im „chodźcie tutaj zaraz coś usłyszycie”. W tym momencie Włodziu dotarł zakrętu i „uwiazgl”, po chwili usłyszeliśmy straszliwa wiąchę, która trwała aż pojawił się w otworze. Demon zaczął odchodzić, a Władziu usiadł powiedział cichutko „o kurczę” i zaczął zdejmować uprząż. Warszawskie panienki nie mogły uwierzyć zaistniałej metamorfozie. Bo oto przed nimi siedział cichy delikatny człowiek.

Po moim wyjeździe do US Włodziu obijał po mnie stanowisko prezesa Sekcji (już przy KW) i zorganizował wyprawę Sylwestrowa na Morawy. Tam w czasie imprezy sylwestrowej wygłosił toast „by szlak trafił komunę”. Dwa lata później Cyganek powiedział do Wodzianka „Wladeczku to tyś to sprawił”. O toaście wiem od Marioli, a o odpowiedzi Cyganka od mojego kuzyna Tomka. Ale Ola A (Zając) podaje inna wersje w której Wodzinek wypowiedział to zaklęcie przy nacieku, który spełnia życzenia. Tak to bywa z legendami.

Włodziu był niezwykle uzdolnionym manualnie człowiekiem, a produkty jego pracy znalazły się w przestrzeń kosmicznej w próbnikach i sadach konstruowanych w Instytucie Badan Kosmicznych we Wrocławiu, a wysłanych w przestrzeń z Bajkonuru. Te zdolność również się pokazały podczas projekty badanie pH i zasolenia wód jaskiniowych, gdzie np. robiliśmy 24 godzinne obserwacje wody na drugim biwaku w Śnieżnej.

Jakoś po rozwiązaniu KW, Włodziu założył Towarzystwo Badania Podziemi (czy coś takiego) gdzie był prezesem. Interesujące jest że w tej postaci został uwieczniony w książce sensacyjnej dziejącej się we Wrocławiu (nie pamiętam bibliografii) gdzie bohaterowie starają się rozwiązać zagadkę wielkiego cyklotronu zbudowanego przez nazistów pomiędzy bunkrami. Prezes towarzystwa konsultuje bohaterów. Nikt nie mówi że to Włodziu Kucia, ale ci co go znają to wiedza.

To tylko kilka wspomnień pomiędzy setkami, które się w pamięta. I tak pozostanie, dopóki my istniejemy.

Teraz szybujesz z pehametrem w dłoni po niebiańskich jaskiniach.

Wiesiek Klis (Chemik)

Dodam jeszcze jedną przygodę z udziałem Włodzia:
Zimą 1977 r. zorganizowaliśmy obóz zimowy podczas którego padła klasycznie jaskinia Ptasia, gdzie Włodek odegrał kluczową rolę osobiście wygrzebał solidne igloo pod ścianą gdzie zaczynaliśmy zdobywanie progu.
Włodek w tym igloo spędził 2 tygodnie utrzymując łączność po kabelku z Salą Dantego dzięki Jego tam wytrwałości mogliśmy porozumiewać się ze światem.
Razem studiowaliśmy na tym samym wydziale Elektroniki P.W.
Włodek będziemy Ciebie wspominać byłeś postacią barwną.

Henryk Nowacki


Pogrzeb odbył się 06.01.2024 na cmentarzu w Porębie na Śląsku.

Filar Staszla i Prawy Puškáš

Dodał Aleksandra Bacik, 4 września 2022 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Działalność, Ważne, Wspinanie Brak komentarzy

Tydzień temu w Tatrach Skowron mówił o wspinaniu. Nigdy jeszcze się nie wspinałam w Tatrach. I tak się napaliłam, że też chcę, że jeszcze na bazie pytałam Kitę czy nie chce pojechać. Po ostrych negocjacjach ile dni i które, pojechaliśmy na kolejny weekend.

Pierwszego dnia zrobiliśmy Filar Staszla – wejście na Zadni Granat – „prawdopodobnie najciekawsza droga Granatów dla początkujących wspinaczy”. Idealnie. To chyba my. Klasyka. Wycena na V. Brzmi na łatwe. Ale z z plecakami i w większości na asekuracji własnej (przy trudnych miejscach były jakieś stare zardzewiałe haki, nawet parę plakietek było).

Związaliśmy się z Szymonem liną. Lubię ten moment. Taki… Powierzania troszkę życia komuś. Czasem robię to zupełnie bezrefleksyjnie, przecież tyle razy i z tyloma ludźmi już się wiązałam. A czasem, jak tym razem, z dużą domieszką ekscytacji. W końcu to Tatrzński Klasyk!

Cała droga piękna. Dla nas akurat. Technicznie łatwa, przygodowa. Taka z uśmiechem. Widoki cudne. Cały czas w dole majaczyły się Czarny i Zmarzły Staw Gąsienicowy. Tylko gdzieś tam się chmurzyska zebrały i straszyło załamaniem pogody. A ja nadal lekko schizuje przed burzą w górach.

Niedziela była dniem restowym… Koledzy uczą mnie odpoczywać. I to odpoczywać w górach… I to nawet czasem jest przyjemne. O dziwo! 😊)) spacer, sauna, zakupy i wieczorne dłuuuuuuuugie pakowanie.

Kolejny dzień. Prawy Puškáš – Klasyk na Kieżmarski Szczyt. Miał być Lewy Puškáš – łatwiejszy… ale skoro Filar Staszla poszedł nam nieźle…

Druga droga technicznie nadal nietrudna, nadal V. Ale dłuższa. Znacznie. 450 metrów wspinania. 11 wyciągów. Łatwa… owszem. Dla zgranego zespołu. Trzeba umieć szybko czytać drogę, osadzać punkty i robić stanowiska. Mniej się zastanawiać po drodze, a było pare takich miejsc, gdzie stałam chwilę za długo i serducho zabiło jakby szybciej.

Skończyliśmy drogę.. już po zmroku. Pięknie było wokół. Kontury gór, światełka na szczycie Łomnicy, oświetlone miasteczko na dole. Przegadaliśmy, że schodzenie w środku nocy mało nas bawi. I tak oto przekiblowaliśmy pod szczytem.

Ze szczytu przyglądaliśmy się innym wierzchołkom w okolicy. Tam można wejść! Tam pójść! Chcieliśmy jeszcze przejść grań Wideł i zjechać z Łomnicy. Ale to kiedy indziej. Czasowo byśmy się nie wyrobili.

Ponoć to dobrze gdy pozostaje niedosyt… czy ja wiem…
Wróciliśmy z masą pomysłów na kolejne wycieczki i kolejne wspinania 😊

Bez biwaku niespodzianki

Dodał Aleksandra Bacik, 16 czerwca 2022 Kategorie: Bez kategorii, Działalność krajowa, Ważne Brak komentarzy

W zeszły weekend wybraliśmy sie w trójkę do jaskini Czarnej. Była to zdecydowanie akcja turystyczna 🙃Zwiedziliśmy partie III Komina  i Partie Tehuby.  Najbardziej interesowały nas partie za Rurą za Kredensem.

Pogoda na szczęście  dopisała. Na podejściu było cieplutko, ale nie gorąco, a po wyjściu z dziury słońce tak pięknie świeciło, że zasiedzieliśmy się dłuższą chwilę zanim zaczęliśmy schodzić.


Ola, Śliwa I Hubert

Whatever makes you happy 2021

Dodał Emil Hamera, 8 października 2021 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Działalność, Działalność zagraniczna, Ważne Brak komentarzy
Whatever makes you happy 2021

Przemysław Skowroński

W tym roku wyprawa jaskiniowa Sekcji Grotołazów Wrocław była planowana jak zwykle w masyw Bzyb na Kaukazie. Nauczeni wieloletnim doświadczeniem, dosyć wcześnie ustaliliśmy termin wyprawy na początek sierpnia, żeby wszyscy chętni zdążyli „zaklepać” urlopy. Po niecierpliwym oczekiwaniu i zmianach w globalnej turystyce, otwieraniu i zamykaniu kolejnych granic, w okolicach połowy lipca, porzuciliśmy nadzieję, że uda się w tym roku wjechać do Abchazji.

Postanowiliśmy dołączyć do zaprzyjaźnionej wyprawy WKTJ w masyw HoherGoll w Austrii (Alpy Salzburskie). Zaczynała się ona niestety od 17 lipca. O zgrozo – nasza zapobiegliwość w podaniu wcześnie terminu sprawiła że część osób nie mogła już zmienić urlopu. W efekcie zmian i niepewności, na wyjazd, zdecydowali się Aleksandra Bacik, i niżej podpisany. 24 lipca dołączyliśmy do ekipy w bazie wysuniętej i działaliśmy tam do 7. sierpnia.

Wyprawa ma bazę w historycznym miejscu, zwanym przez grotołazów z Salzburskiego klubu „Zakrystią” (1800m n.p.m.). Działali stąd grotołazi z wielu klubów, m.in. KKS i gościnnie również SGW. Sama Zakrystia to sporych rozmiarów nyża w ścianie, ze znacznym okapem, co na pierwszy rzut oka budzi ogromną nadzieję. Niestety przy pierwszym deszczyku, okazuję się, że ów strop nie różni się niczym od zwykłej skały i wszędzie kapie jak to zwykle w jaskini.

Do specyfiki działania w tym rejonie należy powszechne używanie uprzęży na powierzchni. Dojście do otworu jaskini Gamssteighohle to 200m sznurka. Nawet wejście na grań powyżej bazy jest zaporęczowane. W drodze z doliny do Zakrystii, należy pokonać przewyższenie ok. 1200m – najpierw po „pionowych” łąkach, potem „pionowym” lesie, a na koniec 100m po prostu po ścianie, pionowej bez cudzysłowu (wszystkie te elementy są zaporęczowane). W logistyce wyprawowej pomaga też śmigłowiec. Sprawdziliśmy, jest dużo szybciej.

Ponieważ znamy się z kierownikiem oraz niektórymi członkami wyprawy, płynnie zostaliśmy wprzęgnięci w wyprawowy rozkład tematów i przodków.

Wyprawa korzysta z bogatej historii eksploracji w tym rejonie i głównie poszerza i pogłębia znane jaskinie. Przykładem może być wspominana już, Gamssteighohle. To był mój pierwszy cel w tym roku. Pięć dni na biwaku „Cichy Kącik”, skąd eksplorowaliśmy korytarz Antykoncepcyjny oraz robiliśmy re transport z ciągów w kierunku dna („Tam już nic ciekawego nie ma”).

Czasem jednak do wielu znanych w okolicy otworów udaje się dołożyć coś, co ma szansę być zupełnie nowe np.: tegoroczna „Studnia Lubliniecka” (ok. -200m), w której eksploracji brała aktywny udział Ola. Na nasze nieszczęście, po wnikliwym sprawdzeniu przepastnego katastru w Salzburgu,już po wyprawie, okazała się ona związana ze znaną już wcześniej Studnią Medalikarzy.

Nie będę powielać opisu osiągnięć samej wyprawy, o której możecie przeczytać np. tu: http://pza.org.pl/news/news-jaskinie/wyprawy/pza-hoher-goll-2021

Dla mnie był to bardzo pouczający wyjazd. Miałem szansę zarówno na działalność z biwaku, odkrywanie nowego, obijanie, poręczowanie „dla przyszłych pokoleń”, kartowanie, wspinaczka na pałę, a i poszerzanie ciaśniejszych przełazów majzlem się trafiało.

Odmiennie od Abchazji, gdzie wszyscy liczymy na jakąś znaczną głębokość i koncentrujemy działania na najbardziej perspektywicznym przodku, tutaj celem jest próba całościowego poznania i opisu masywu pod kątem geologicznym. Dlatego duże znaczenie ma znalezienie jak najwięcej ciągów poziomych, odległych horyzontalnie od znanych partii. Wspomniałem już, że topografia nie wszędzie pozwala swobodnie szukać nowych otworów. To powoduje, że działania prowadzone są w wielu jaskiniach i wielu kierunkach jednocześnie, niejednokrotnie tylko raz, dwa w ciągu wypraw (np.: jaskinia Dependance). Motywacja do szukania poziomów jest tak duża, że często dokonywane są karkołomne przekopy, lub konieczne staje się tarzanie w „nutelli”. Również my z Olą mieliśmy okazję takiego tarzania się nie raz spróbować.

Pod koniec pierwszego tygodnia, kierownik zapytał, czy chcielibyśmy odkryć coś nowego w dół – jak na członków SGW przystało. Nadarzyła się sposobność, bo na jednym z przodków dziewczyny w zeszłym roku zakończyły poręczowanie trawersu w meandrze nad jakąś wielką studnią i zabrakło im liny, a lufa taka że hej!. Oczywiście był też haczyk. Wspomniany meander znajdował się za dość niskim, ciasnym, kilkumetrowym przełazem, wypełnionym błotem, na dnie którego w newralgicznym punkcie stała mała kałuża z wodą. No cóż. Liczyłem, że trochę przesadzają z opisem, ale faktem jest, że po pokonaniu przełazu, nie dało się odróżnić rolki stop od klucza „13”. Nagrodą niech będzie, że faktycznie puszczało w dół, było obszernie, potem już bez błota i nie zatrzymały nas nawet „pociągi” słyszane z różnych stron po obfitych opadach deszczu na powierzchni. Nie bez znaczenia jest również nasze z Olą pierwsze samodzielne kartowanie.

Jak na większości polskich wypraw jaskiniowych, tak i tutaj rotacja osób na bazie była spora – my przyjechaliśmy trochę później, ktoś wracał trochę wcześniej. Nie przeszkodziło to jednak w znakomitej zabawie, no i całościowy efekt wyprawy w postaci skartowania ponad kilometra nowych ciągów pozwala co najmniej nie czuć wstydu. Dla porządku dodam, że poza wspomnianymi w tekście jaskiniami, działaliśmy jeszcze w Gruberhornhohle i Częstochowa Shacht.

Należy podkreślić, że atmosfera na wyprawie była bardzo życzliwa i koleżeńska, tak jak na dobre towarzystwo jaskiniowe przystało. A symbolem podejścia do działalności, a w szczególności do uczestników wyprawy jest hasło:

Co dziś robimy? – Whatever makes You happy!

Ola Bacik

Miała być wyprawa do Abchazji dwa lata temu… rok temu… I w tym roku. Na wszystkie chciałam pojechać, ale żadna z nich nie doszła do skutku. Jak Przemek zapytał mnie na dwa tygodnie przed wyprawą czy w takim razie zamiast do Abchazji jadę na Golla nie zastanawiałam się długo. Szkoda tylko, że więcej nas z klubu nie pojechało.

Była to moja pierwsza wyprawa, dlatego wszystko było dla mnie nowe. Taki wyjazd eksploracyjny zdecydowanie różni się od “sportowych” przejść jaskiniowych, a tym bardziej od kursowych. Z ciekawością przyglądałam się jak wygląda życie zarówno na bazie jak i pod ziemią.

Dni, choć każdy inny, schemat miały podobny. Zaczynało się od kawy (którą Mateusz robił nam niestrudzenie co rano) i krzątaniny na bazie. Korzystaliśmy ze słońca, bo Zakrystia ma taką wystawę, że słońce “zachodziło’ dla nas o już 14. Akcje zaczynały się różnie gdzieś między 9 a 12 i trwały calutki dzień.. ale nie do nocy, by mieć siły na kolejny dzień! Wieczorem były opowieści, o tym co udało się tego dnia zrobić i planowanie kolejnych akcji.

Świetne było to, że każdego dnia można było robić co innego. Jednego dnia odkopywaliśmy korytarz z kamieni, innego było kopanie w błocie😊, kolejnego wspinaczka (na pałę), a w inne zjazdy sporymi studniami, na które poprzednim ekipom zabrakło liny.  Uczyliśmy się z Przemkiem kartować. I tutejszego podejścia do eksploracji. Spodziewałabym się euforii po odkryciu nowej części jaskini, a tymczasem tutaj od razu dokumentacja, kartowanie, szukanie miejsc na biwak, analiza geologiczna, czyli zróbmy teraz więcej roboty, by potem było wygodniej. Zresztą jedną z głównych zasad było tu, że odkryć można tyle jaskini ile uda się skartować do końca szychty. Znaczy to, że czasem trzeba zostawić „dla kolejnych” proste do przejścia korytarze, ponieważ kończy się czas szychty i trzeba wracać na bazę na ustaloną godzinę. Rozbawiło mnie też z początku, stwierdzenie, że przyszłe pokolenia docenią nas nie po długości odkrytych korytarzy tylko po szerokości i ilości włożonej pracy. Okazuje się, że nietrudno jest być odkrywcą i eksploratorem jaskiń. Jest masa tematów, które czekają aż ktoś je sprawdzi. Sztuką jest przygotować jaskinie pod dalsze eksploracje tak, by było bezpiecznie. Czy może.. tak bezpiecznie jak się tylko da.

Do tej pory chodziłam do jaskiń głównie ze względu na świetne towarzystwo, przygodę i piękno gór. Dopiero w trakcie wyprawy dotarło do mnie jak ekscytujące jest odkrywanie kolejnych fragmentów tego podziemnego świata. Na pewno nie zapomnę euforii którą miałam w głowie eksplorując Gang u Wrót Króla Gór czy studnie w jaskini roboczo nazwanej Lubieniecką czy też Sosnowcem (Spór o nazwę trwał długo). Oba miejsca – piękne i obszerne, dają niesamowitą satysfakcję i motywację do dalszej eksploracji.

Ku mojemu ubolewaniu, nie byłam ani razu na biwaku. Trudno, dalej będę próbować. 😊

Mieliśmy też (nie)przyjemność kiblować kilka dni na bazie w oczekiwaniu na słońce, które wysuszyłoby nam kombinezony. Były długie dyskusje, czytanie książek i home-office.

Wspomniane przez Przemka wyżej “Co dziś robimy? –WhatevermakesYou happy” było jedną niespodzianką. Nastawialiśmy się bardziej na chodzenie tam, gdzie kierownik uzna, że najbardziej się przydamy. Jednakże dla mnie większym zaskoczeniem były słowa Mateusza, który, parafrazując tłumaczył mi i Skowronowi „A Wy pamiętajcie, że jesteście tu na wakacjach. I wcale nie musicie iść jak Wam się nie chce. Ja to bym się nie przekonał do wyjścia w takim kombinezonie jak Wasze.” Może faktycznie…

Na wyprawie też doszło do mnie jak ogólnorozwojowym sportem jest grotołażenie i ile jest przydatnych umiejętności. Poza oczywistymi jak techniki linowe, ogarnianie sprzętu, poruszanie się w terenie, wspinaczka, orientacja w terenie trzeba też umieć obsłużyć wiertarkę, saperkę i łom. I grabie! Wskazane są umiejętności szycia i gotowania. Przy eksploracji warto jeszcze ogarniać rysowanie szkicu (i programu przy okazji), a i zmysł przestrzenny by się przydał. Pewnie jeszcze wiele rzeczy można by dopisać. Dobrze, że jest to sport zespołowy.

I choć były momenty kiedy zastanawiałam się czy grotołażenie jest na pewno tym co chcę robić.. Szczególnie marznąć, czołgając się w błocie, czy zdrapując je potem z różnych dziwnych miejsc, w tym  z rzęs… Jestem pewna, że nie była to moja ostatnia wyprawa.

Jubileusz 65-lecia Sekcji Grotołazów Wrocław

Dodał Emil Hamera, 22 czerwca 2021 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Komentarze: 1
Jubileusz 65-lecia Sekcji Grotołazów Wrocław

Koleżanki i Koledzy,

Z przyjemnością zapraszamy na obchody 65 – lecia SGW Wrocław.

Impreza okolicznościowa odbędzie się w terminie 18-19 września 2021 w domu wypoczynkowym Gigant, ul. Sanatoryjna 5 w Międzygórzu.

Szczegóły organizacyjne i plan obchodów zamieścimy niebawem na naszej klubowej stronie.

Z Taternickim Pozdrowieniem, 

Zarząd SGW Wrocław

Odszedł Ryszard Paluch

Dodał Mirek Kopertowski, 4 marca 2021 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Odszedł Ryszard Paluch

Odszedł nasz Kolega i Przyjaciel śp. Ryszard Paluch. Był kierownikiem wielu wypraw, w tym wprawy na dno Afryki.

Zarząd SMN

Odszedł śp. Andrzej Ostromęcki

Dodał Mirek Kopertowski, 26 stycznia 2021 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Odszedł śp. Andrzej Ostromęcki

W dniu 25 stycznia 2021 roku w Warszawie odszedł nasz Kolega i Przyjaciel śp. Andrzej Ostromęcki.

Pogrzeb Andrzeja 10 lutego, Msza św. pogrzebowa o 11.00 w Kościele p.w św, Karola Boromeusza na Powązkach w Warszawie.

Niech odpoczywa w pokoju –

Krzysztof Cena

Sekcja na Wikipedii – zachęta do uzupełnień

Dodał Emil Hamera, 27 grudnia 2020 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Sekcja na Wikipedii – zachęta do uzupełnień

Od niedawna na polskiej Wikipedii istnieje hasło ogólne „Sekcja Grotołazów Wrocław”:https://pl.wikipedia.org/wiki/Sekcja_Grotołazów_Wrocław, a także indywidualne biogramy 29 członkiń i członków, które są „linkowane” do hasła ogólnego:https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Członkowie_Sekcji_Grotołazów_Wrocław

Hasło ogólne, „Sekcja Grotołazów Wrocław”, wymienia na razie najważniejsze informacje do wczesnych lat 70. XX wieku. Można i należy więc je uzupełniać osiągnięciami w latach następnych i aktualnych. Jedynym kryterium jest istnienie opublikowanych źródeł, które trzeba wymienić w przypisie. Wystarczy jedno-dwa zdania byle z przypisem.
Część indywidualnych biogramów istniała wcześniej i niezależnie od hasła SMN, bo odnosiły się do n.p. naukowców lub artystów. Tym dopisano link do SMN i nieco informacji, co osiągnęli w jej barwach. Odnosi się to, dla przykładu, do biogramów Teresy Janasz i Janusza Rabka  . Ale i te biogramy można dalej uzupełniać, byle istniały cytowalne źródła. Wszystko zależy od oceny, czy i jak dodatkowa informacja pasuje do już istniejącego biogramu. W pracach Wikipedii może uczestniczyć każdy, byle się zalogować.
Wśród obecnych 29 biogramów istnieją niedawno utworzone biogramy członkiń/członków, którzy zapisali się głównie wybitnymi osiągnięciami górskimi lub jaskiniowymi n.p. Joachim Wachowicz czy Janusz Fereński.
Istnieje mnóstwo nienapisanych jeszcze biogramów z lat późniejszych, aż do dnia dzisiejszego Osiągnięcia SMN i jej członków w końcu XX wieku i na początku XXI wieku były przecież ogromne. Zachęcam serdecznie do  pisania nowych biogramów!
Najlepiej wzorować się formatem i stylem na którymś z istniejących już biogramów. Jak już wspomniałem, dla Wikipedii może pisać każdy. 

Wszystkim życzę Wesołych Świąt, zdrowego Nowego Roku i spotkania w 2021 na nieco przesuniętym w czasie Jubileuszu  65-lecia SMN –

Krzysztof Cena (członek SMN od 1956)

Spotkanie Wigilijne

Dodał Daniel Furgał, 9 grudnia 2018 Kategorie: Aktualności, Bez kategorii, Ważne Brak komentarzy
Spotkanie Wigilijne

Serdecznie zapraszamy Wszystkich na tradycyjne Spotkanie Wigilijne SMN. spotkanie odbędzie się 18 grudnia o godzinie 20:00 w lokalu klubowym przy ulicy Góralskiej 38. Bardzo prosimy o przekazanie Zaproszenia wszelkim zainteresowanym.

Zarząd SGW